Skip to main content

Dobre wrażenie, a nadmiar stresu.

Na dzisiejszych zajęciach z anatomii, po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma to jak sprawiać dobre wrażenie. Nieważne jak bardzo jest się nieprzygotowanym, ważne, żeby brzmieć tak,  jakby się wszystko doskonale wiedziało, pewność w głosie działa cuda :D
Miałam opisać kość czołową, całkiem przyjemna, niezbyt trudna, ale w natłoku informacji i tak połowa struktur wypada z pamięci... sulcus, tuber, incisura, margo, arcus, łacina już mnie tak nie irytuje, ale nadal zdarza mi się coś zapomnieć czy pomieszać. Dziś, z pełnym przekonaniem i pewnością w głosie, zabrałam się za opisywanie, "Kość czołowa, czyli os temporale, bla bla bla....". Nikt. Ani jedna osoba nie zareagowała, a ja poszłam dalej z opisem. Dopiero kiedy skończyłam, uświadomiłam sobie, że palnęłam głupotę, przywołując łacińską nazwę kości skroniowej, zamiast czołowej,  no ale skoro nie było żadnej reakcje ze strony grupy, to nawet się nie zatrzymałam (ani ze strony doktora K., ale on nigdy nie poprawia niczyich błędów, nawet jeśli je rejestruje, co trochę utrudnia życie. Głupio byłoby zapamiętać błędnie... Zastanawia mnie, czy sprawdza naszą czujność, czy chce dać odpowiadającemu możliwość samodzielnego zauważenia i poprawienia błędu... Pomijam sytuacje, kiedy pan doktor po prostu sam nie wyłapuje, że ktoś coś pomieszał, osteologia do pasjonujących nie należy, każdemu zdarza się wyłączyć słuchanie ze zrozumieniem:P ).
Pewnie gdyby odpowiadał ktoś inny, to ja byłabym osobą, która przerwała by, mrucząc pod nosem "yy, a nie frontale?", zawsze tak to wygląda. Nie bez powodu mam przyjemność (taaaak....) odpowiadać co zajęcia. Pan K. ma tendencję do zapamiętywania osób i pytania ich do znudzenia, a ja nie daję o sobie zapomnieć :P
No cóż, uważam, że skoro nie są to odpowiedzi na ocenę, a forma nauki, to powinniśmy poprawiać się nawzajem, żeby nie zapamiętywać błędnych informacji. Niestety spora część mojej grupy jest chyba zbyt zestresowana by oddychać, nie mówiąc już o odzywaniu się... 

Wiadomo, każdy ma inną tolerancję na stres, inne podejście do studiów, inny charakter, co nie zmienia faktu, że nie zazdroszczę osobom, które swój pierwszy rok tych świetnych studiów, będą wspominać jako pasmo stresu i ciągłej nauki. 

To, że studiuję medycynę, nie znaczy jeszcze, że nie mogę znaleźć czasu na imprezy, wyjścia ze znajomymi czy odcinek ulubionego serialu. Może nie codziennie, ani nawet nie co drugi dzień, ale chociaż ten raz w tygodniu każdemu przydałoby się trochę relaksu i rozrywki.

Idealnie pasuje tutaj obrazek:

Ja na dziś już czas na relaks wyczerpałam, anatomia wzywa, kolokwium coraz bliżej, a nowe informacje uparcie "nadpisują się" na starych :/ Pocieszające, że podobno większość osób tak ma, ale to nie zmienia faktu, że czeka mnie jeszcze gruntowna powtórka wszystkiego...

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się