Skip to main content

Posts

Showing posts from November, 2015

Kolejny dyżur, pierwsza asysta po praktykach i nocne przemyślenia

Niedziela, można się wyspać, odpocząć, pouczyć na biochemię? Można, a ja zamiast tego wstałam o 8, a godzinę później zameldowałam się na Oddziale Chirurgii i Transplantologii. Nie planowałam kolejnego dyżuru tak szybko, ale wiedziałam, że i tak nie wykorzystam lepiej tego czasu, więc postanowiłam pójść chociaż na trochę. Od wejścia przywitał mnie skonfundowany wzrok trójki lekarzy, zaskoczonych obecnością studentki o 9 rano, tym bardziej w weekend :P Dwójka z nich właśnie kończyła dyżur i przekazywała informacje o stanie pacjentów mojemu ulubionemu dr S. Po zmianie dyżurnego poszliśmy na obchód, a później posiedziałam trochę na Izbie Przyjęć z bardzo miłą panią doktor, która była też ostatnio (i pokazała nam wtedy m.in. narzędzia chirurgiczne, opisując ich nazwy i zastosowania). Czas leciał mi bardzo szybko, mimo że nic konkretnego nie robiłam. Zapowiadało się, że nic specjalnego już się tego dnia nie wydarzy, więc zastanawiałam się czy jest w ogóle sens jeszcze siedzieć. Tym bardzie

SOR, powrót na blok, kolejna sekcja, czyli za co kocham te studia :D

Ostatnie dni były dla mnie pełne medycznych wrażeń. Najpierw, w czwartek, poszłam na mój pierwszy dyżur na SOR. Jeśli chciałabym być precyzyjna to to jeszcze nie jest SOR tylko Izba Przyjęć, ale funkcjonuje to dokładnie tak samo i z tego co wiem to po trwającym remoncie będzie już można używać nazwy Szpitalny Odział Ratunkowy. Po całym dniu zajęć: patomorfologii (wciągającej i ciekawej jak zawsze), fizjologii (która wyjątkowo była rewelacyjna, bo mieliśmy zastępstwo z sympatycznym, młodym doktorantem, który zmuszał nas do aktywnego udziału w seminarium, dzięki czemu nie przysypiałam i prawdopodobnie nawet coś zapamiętałam) i krótkiej przerwie na obiad, poszłyśmy z T. na Oddział Chirurgii i Transplantologii. Na początku nie bardzo wiedziałyśmy co mamy ze sobą zrobić, ale doktor S., który jest opiekunem Koła Chirurgicznego, i którego od dziś uwielbiam, wziął nas ze sobą i powiedział co i jak. Na początek byłyśmy z nim na konsultacji na Internie, bo jakaś kobieta od rana cierpiała na nas

Fizjo do przodu, imprez co niemiara, a teraz czas zejść na ziemię.

Trochę mnie tu nie było, ale to dlatego, że miałam imprezowo-IFMSowy maraton od zeszłej środy aż do niedzieli, a później odsypiałam aż do dzisiaj :P Na początek, nawiązując do ostatniego wpisu o nauce do fizjologii. Otóż, jak się okazało, moja intuicja i zdolność logicznego myślenia po raz kolejny były wystarczające do zdania kolokwium i to na 4 :D Muszę przyznać, że rozwiązywanie testu było swego rodzaju rozrywką, jako że był on w formie zamkniętej z dystraktorami (tzn. "pozornie jednokrotnego wyboru"). W prawie każdym pytaniu byłam pewna jednej odpowiedzi z czterech. To jeszcze nie wystarczało do wykombinowania, którą odpowiedź zaznaczyć, ale w momencie gdy jeszcze jedno zdanie "gdzieś mi świtało", a inne było "jakoś tak nie do końca", to udawało się metodą wykluczania wybrać poprawnie. Efekt? Straciłam tylko 6 punktów z 30, mimo że tak jak pisałam ostatnio, ciężko mi przychodzi zmuszenie się do nauki tego przedmiotu. Kolejna pozytywna informacja jes

Chyba nie polubię się z fizjologią...

Dziś krótki wpis, bo nie powinnam w ogóle nic pisać, tylko się uczyć :| Niełatwo wrócić do nauki po takim długim weekendzie, oj niełatwo... Pobyt w domu był bardzo udany, choć zabiegany. Odwiedzić całą rodzinę, nadrobić zaległości z przyjaciółkami, a do tego wyskoczyć do kina i na zakupy i ani się nie obejrzałam, a już musiałam wracać na uczelnię. Czekał mnie co prawda tylko jeden, ale za to długi, dzień zajęć, a później znów wolne, ale tym razem nie było opcji błogiego lenistwa. W nadchodzącym tygodniu mamy sporo roboty. Najpierw, we wtorek, cotygodniowa wejściówka z immunologii, a w środę combo... na dzień dobry wejściówka z biochemii, później kolokwium z fizjologii, a na zakończenie dnia przerywacz, do którego nadal nie wiem czy podejdę. Jak widać, miałam się czego uczyć w weekend, więc w piątek zajrzałam do seminariów z fizjologii, ale strasznie opornie mi to szło. Materiał na to kolokwium podzieliłabym na 3 kategorie: 1) rzeczy, które pamiętam z liceum i automatycznie je p

Pierwsze kolokwium i 7 dniowy weekend

Najpierw milion rzeczy do pozałatwiania, a później nagle tyle czasu wolnego, że nawet wena do pisania zrobiła sobie wakacje. Ale już się biorę za nadrobienie zaległości ;) Pierwsze kolokwium w tym roku już za mną, zdane na czwóreczkę, ale i tak bardziej cieszy mnie to, że nie zapomniałam wszystkiego czego się uczyłam dzień po napisaniu. Nie twierdzę, że z każdym innym materiałem, który mieliśmy wcześniej, tak było, ale to pierwszy przedmiot, którego naprawdę dobrze mi się uczy. Jest to zasługą, zarówno interesujących zagadnień, jak i świetnych wykładowców :) Przy okazji kolokwium wyjaśniła się także pewna zagadka - dlaczego zakład patomorfologii zawsze organizował zaliczenia w soboty. Otóż jak ktoś zajmuje prawie wszystkie dostępne na uczelni aule na przeprowadzenie zaliczenia dla jednego roku z jednego kierunku, a ma ich 3, to co się dziwić.... Nie mam pojęcia jak to możliwe, że zakład, który na co dzień jest najbardziej prostudenckim zakładem na uczelni, na czas kolokwiów popada w