Skip to main content

Posts

Showing posts from July, 2017

Neurochirurgia, podróże i zdjęcia, czyli meksykańskiej przygody ciąg dalszy.

Trudno uwierzyć jak szybko mogą upłynąć 3 tygodnie. Do końca mojej meksykańskiej podróży zostało już tylko 7 dni. W tygodniu dalej chodzimy na oddział i blok operacyjny, i choć nadal budzimy duże zainteresowanie, to ludzie powoli się do nas przyzwyczajają. Coraz więcej osób przełamuje się także, żeby choć spróbować porozmawiać z nami po angielsku. Myślę, że gdybyśmy pobyły tam dłużej, to okazało by się, że całkiem sporo osób zna przynajmniej podstawy tego języka. Poznałyśmy dwóch zabawnych rezydentów z traumatologii, którzy mimo naprawdę kiepskiego poziomu angielskiego, przegadali z M. sporą część wieczoru, który spędzałyśmy w szpitalu w ramach nocnej zmiany. Ja, przyznaję, mam znacznie mniej cierpliwości do rozmów z osobami, do których muszę mówić pojedynczymi, prostymi słowami (i nadal okazuje się, że nie rozumieją). Trafiają się też osoby, zwłaszcza pielęgniarki na bloku i panie w stołówce, które na wieść, że nie mówimy po hiszpańsku, zaczynają... mówić to samo, tylko wolniej. Oczy

Szpitalne kontrasty i przepiękne widoki, czyli praktyki w Meksyku - cześć druga

Zgodnie z obietnicą, czas na wpis o meksykańskim szpitalu. Praktyki oficjalnie rozpoczynałyśmy w poniedziałek, ale ze względu na tańsze loty dotarłyśmy do Tuxtli trochę później.  Gdy w środę pierwszy raz poszłam do szpitala, wszystko wydawało się bardzo nowoczesne i profesjonalnie zorganizowane. Co prawda, trochę zaskoczył mnie fakt, że nasi koledzy z Meksyku kazali nam jechać z domów już w białych strojach i butach na oddział, ale ponieważ tego dnia podwozili nas samochodami z klimatyzacją, za wiele się nad tym nie zastanawiałam. Dopiero później okazało się, że tutaj to jest zupełnie normalne, że studenci i lekarze jeżdżą zatłoczonymi busikami w białych strojach, w których później chodzą do pacjentów, no cóż... Na miejscu zabrano nas do działu kadr, gdzie zrobiono nam zdjęcia do identyfikatorów, które na miejscu przygotowano i ładnie zalaminowano. Później zaprowadzono nas do lekarki, która miała być odpowiedzialna za ustalenie z nami planu. No i tu się zaczął problem. Okazało się,

No hablo español, czyli praktyki w Meksyku - cześć pierwsza.

Czas na mój pierwszy wpis, pisany prawie 10 000km z dala od domu. Jak już wcześniej wspominałam, tegoroczne praktyki wakacyjne, razem z M., realizujemy w meksykańskim miasteczku Tuxtla Guetierrez w stanie Chiapas. Napisałam "miasteczku", bo choć na nasze, polskie standardy jest to bardzo duże miasto, tutaj nikt by go tak nie nazwał. Liczy ono ok. 500 000 mieszkańców, co jest niczym przy Mexico City, w którym żyje od 8 do 10 milionów osób. Chiapas jest jednym z najtańszych, a zarazem najciekawszych stanów w tym kraju, zaraz po Jukatanie. Słynie z najlepszej kawy i pięknego Kanionu Sumidero, obszaru archeologicznego Palenque, przepięknych wodospadów i kompleksu jezior, mieniącach się podobno wszystkimi odcieniami niebieskiego. O tym wszystkim napiszę w kolejnym wpisie, gdy już będę po wycieczkach w te wszystkie miejsca. Póki co nie miałam jeszcze okazji odwiedzić zbyt wielu miejsc. Do Meksyku dotarłyśmy z M. w poniedziałek rano. Lądowałyśmy w Cancun, w którym spedziłyśmy dwa d