Skip to main content

Posts

Showing posts from February, 2017

Pediatria i dermatologia, czyli czas na to co lubię najmniej.

Przedwczoraj mieliśmy pierwsze zajęcia z pediatrii, wczoraj z dermatologii, czyli z dwóch najmniej lubianych przeze mnie przedmiotów. Chociaż powinnam raczej napisać "z dwóch przedmiotów, do których jestem najbardziej negatywnie nastawiona", bo dopiero za kilka tygodni będę mogła zweryfikować czy słusznie, czy nie. Pierwsza pediatria była o tyle w porządku, że nie mieliśmy do czynienia z dziećmi. To nie tak, że ja nie mam podejścia do maluchów, wręcz przeciwnie, potrafię się nimi świetnie zająć, czy to podczas wizyty rodziny z dziećmi, czy w ramach akcji IFMSA "Szpital pluszowego misia", na które regularnie chodziłam na pierwszym roku studiów. Rzecz w tym, że ja dzieci po prostu nie lubię. Są pewne przedziały wiekowe, w których uznaję je za znośne, pod warunkiem, że nie muszę przebywać z nimi zbyt długo, ale na tym się kończy moja cierpliwość. Nie mówiąc już o rodzicach, ci bywają jeszcze gorsi, co mogłam zaobserwować w trakcie zeszłorocznych praktyk u mojej pediat

Nigdy więcej patomorfologii, czyli ja kontra sesja 2:0 :D

No i stało się, oficjalnie zakończyłam pierwszy semestr trzeciego roku. Dwa najgorsze egzaminy za mną i z obydwu udało mi się wyjść obronną ręką. Po napisaniu patomorfologii byłam prawie pewna, że czeka mnie kolejne podeście we wrześniu, bo na 125 pytań, na jakieś 20 byłam przekonana co do poprawności zaznaczanych odpowiedzi. Jako, że egzamin był wielokrotnego wyboru, to "wystrzelanie" 40 punktów wydawało się raczej nierealne, a pytania do prostych nie należały. Słyszałam plotki, że na teście znalazły się nawet pytania z LEKu. Nadzieje na to, że Zakład okaże się łaskawy (albo chociaż leniwy) i powieli pytania z poprzednich lat, okazały się w dużej mierze płonne. Dodatkowo, po napisaniu testu, poinformowano nas, że na wyniki będziemy czekać aż tydzień. Nie robi mi to żadnej różnicy, bo gdy tylko wychodzę z egzaminu, wyrzucam z głowy myśli o nim, zwłaszcza jeśli rozpoczynam w danym momencie wakacje, jednak spora część moich znajomych była z tego powodu niezadowolona i niezbyt c

Pożegnanie z mikrobiologią, czyli ja kontra sesja 1:0.

W tym roku, po raz pierwszy i zarazem ostatni, mam okazję przeżywać sesję zimową. W dwóch poprzednich latach, albo w ogóle nie mieliśmy egzaminów po pierwszym semestrze (na 2-gim roku), albo miałam szczęście być zwolniona z ich pisania (na 1-szym roku), natomiast od przyszłego roku będziemy mieć bloki, a co za tym idzie, będzie sesja ciągła. Także ten rok jest pod tym względem wyjątkowy. W ramach tego, wczoraj zmierzyłam się z egzaminem nr 1 - mikrobiologią. Nigdy nie byłam miłośniczką tego przedmiotu, także nauka do niego szła mi bardzo opornie, czego najlepszym dowodem były moje regularne wizyty na poprawkach wejściówek na drugim roku. W tym semestrze częściej udawało mi się zdawać je za pierwszym podejściem, ale to głównie dlatego, że część materiału się powtarzała i dawało się coś wymyślić. Poza tym, miałam znacznie bardziej wyrozumiałą prowadzącą, co miało ogromny wpływ na zdawalność w całej grupie. Na egzamin poszłam przygotowana tak jak na wejściówki, czyli średnio. Mieliśmy 60