Skip to main content

Łacina to zło.

"Dobra, to tu będzie "costae". Fuck. Znów nie zgadłam, powinno być "costalis"..."

Tak mniej więcej wygląda obecnie moja nauka anatomii. Samego materiału nie ma wcale tak dużo, jeden dzień na ogarnięcie wszystkiego co póki co mieliśmy, spokojnie by wystarczył, ale... ale łacina. Starszaki pocieszają, że po pierwszym miesiącu będzie łatwiej, bo już wiele nazw będziemy kojarzyć, a później one się powtarzają. Mam nadzieję, że faktycznie tak będzie, bo jak na razie bardzo często pamiętam początek słowa i dodaję złą końcówkę. Zmarnowałam 2 lata łaciny w liceum, bo wszyscy byliśmy przekonani, że i tak do niczego nam się to nie przyda, skoro wszystkie uczelnie medyczne odchodzą od niej na rzecz angielskiego. No i odeszły, na 2 czy 3 lata. Moja również, ale w tym roku do niej wrócili. Mam nawet moje licealne ściągi z deklinacji i koniugacji, ale co mi po tym, skoro nie znam medycznego słownictwa i i tak nie mam pojęcia co jest jakiego rodzaju. No nic, muszę po prostu powtarzać do znudzenia, z nadzieją, że z czasem mi się to wszystko rozjaśni i przestanę mieszać. Dobrze, że kolokwia będę miała ustne, to może asystent nie będzie się tego tak czepiał ;)

Wracam do nauki, bo z ambitnych planów na weekend niewiele wyszło. Wczoraj niespecjalnie się pouczyłam, bo pół dnia odsypiałam piątkową imprezę, która była MEGA. Poszliśmy na before do koleżanki, a później razem z nią i znajomymi jej współlokatorów do klubu. Część ludzi nam się pogubiła, ale część wytrwała do wpół do 5 rano :D Dziś spałam do 12, bo znów późno poszłam spać, nawet nie wiem dlaczego. Później pojechałam zrobić zakupy, bo lodówka świeciła pustkami, zrobiłam sobie obiad, w międzyczasie zerkając trochę do Skawiny, ale ciężko nazwać to intensywnym uczeniem się, a tu już prawie 20. Pouczyłam się trochę przez Skype'a z M., ale zanim doszłyśmy do tego etapu to przegadałyśmy o wszystkim i niczym przeszło godzinę ;)

Jutro od rana anata, szybko będzie z głowy, później historia medycyny, a później zabójczo nudny wykład z biofizyki... ale tym razem będę przygotowana, wezmę laptopa, albo przynajmniej naładowane 2 baterie do telefonu i słuchawki :P

Comments

  1. U nas jest wybór łacina/angielski, ale większość uniwersytetów idzie w angielski. Wasz jest chlubnym wyjątkiem ;p A studiuję na drugim końcu Polski, na śumie ;) Pozdrawiam i powodzenia!

    ReplyDelete
  2. no to witamy na Pumie :-P !!

    ReplyDelete
  3. kaskaderka, zazdroszczę, że macie wybór, ja bym zdecydowanie wolała angielski, ale z tego co słyszę to za granicą nadal są przy łacinie, więc może to jednak nie będzie aż taka strata czasu ;)

    Pan X, a witam, fajnie, że ostatecznie Ci się udało na lekarski, powodzenia na 2 roku :)

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się