Skip to main content

Posts

Showing posts from 2019

Strażnicy ławek i podpieracze ścian czyli rozczarowujący początek roku i rewelacyjne centrum symulacji.

Szósty rok, w teorii tak bardzo praktyczne zajęcia jak nigdy. W praktyce? Jak na razie głównie rozczarowanie. Gdy zaczynałam studia w 2014r mój rocznik oficjalnie miał iść trybem pięcioletnim, zakończonym szóstym rokiem stażowym. Zamysł był taki, żeby zastępował on staż podyplomowy, umożliwiając skrócenie czasu niezbędnego do uzyskania pełnego prawa wykonywania zawodu z siedmiu do sześciu lat. W związku z tym, cały program studiów został dostosowany do tego, żeby przerobić materiał w pięć lat. Na niektórych uczelniach wiązało się to z tak drastycznymi rozwiązaniami jak skrócenie anatomii do jednego semestru, na innych z obcięciem godzin dydaktycznych w inny sposób. Ten kto śledził odzew środowisk medycznych na wprowadzane zmiany ten pewnie pamięta, że spotkało się to z ogromnym oporem ze strony lekarzy. Do tego stopnia, że jakoś w połowie studiów okazało się, że jednak wszystko będzie po staremu. Na przestrzeni kolejnych lat uczelnie odkręcały część zmian, dla każdego rocznika wyglądał

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

Wakacyjne szaleństwo, czyli jachty, imprezy, konie i praktyki na krańcu Polski. [Plus dużo zdjęć]

Uwaga, będzie dużo zdjęć :D Wszystkie zdjęcia są własnością moją lub W i proszę nie wykorzystywać ich bez naszej zgody.  Choć przede mną jeszcze prawie miesiąc wakacji, to ich najintensywniejszą część mam już zdecydowanie za sobą. Jeszcze pod koniec czerwca wydawało mi się, że czeka mnie dużo nudy, ale kilka spontanicznych decyzji i nagle okazało się, że na przestrzeni miesiąca, we własnym domu spałam może ze trzy noce. Na początek, po kilku dniach odpoczynku od egzaminów, pojechałam żeglować na Mazury. Wyjazd był organizowany przez znajomych z roku, więc ekipa była super. Pogoda także nam dopisała, bo dni leniwe, pełne słońca, ale i flauty, przeplatały się z chłodniejszymi, ale za to wietrznymi, podczas których można było pobawić się na wodzie, a że cały mój jacht lubił dość ostre pływanie, to nie zabrakło mniej i bardziej kontrolowanych przygód, podnoszących poziom adrenaliny i dostarczających niezapomnianych wrażeń xD Po powrocie z wyjazdu i dosłownie

Miopatie? Mioklonie? Miastenie? A może dystrofie miopatyczne? Czyli gąszcz neurologicznych terminów.

Zabiegana końcówka roku, po czym spontaniczne wyjazdy wakacyjne spowodowały, że próby dodania wpisu szły mi ostatnio opornie. W końcu udało mi się jednak wygospodarować trochę czasu, więc czas nadrobić zaległości. Po rozmowach ze znajomymi ze starszych lat, którzy teraz są już szczęśliwymi posiadaczami dyplomów ukończenia studiów, nasuwa się jeden wniosek, jedynym przedmiotem, który wśród studentów piątego roku budził pewnego rodzaju strach i obawę była na naszej uczelni neurologia. Z jednej strony, można by powiedzieć, że przecież to przedmiot jak każdy inny, w sumie taka interna geriatryczna, tylko pacjenci często w gorszym stanie i ograniczonym kontakcie, ale na intensywnej terapii czy psychiatrii potrafiło być równie źle, a nawet gorzej. Skąd więc takie podejście? Prawdopodobnie stąd, że, choć oczywiście mogę mówić tylko za siebie, ale po neuroanatomii, która stanowiła jedynie ułamek tego przedmiotu na pierwszym roku (a jeśli ktoś, tak jak ja miał szczęście, a przynajmniej wted

Dzieci wszędzie, co to będzie? Czyli pediatria, neonatologia i podróże.

Nie będę ukrywać, że po zeszłorocznym bloku z pediatrii, na którym wynudziłam się za wszystkie czasy, do tegorocznego podchodziłam z dużą niechęcią. Fakt, że zajęcia miały odbywać się między innymi na hematologii i onkologii, na których podobno można trafić na upierdliwych prowadzących także nie pomagał. Do tego dochodzi moja niezbyt duża tolerancja na wrzeszczące i płaczące dzieci, idealny przepis na dramatyczny miesiąc. Na szczęście, okazało się, że zajęcia były zaskakująco dobrze zorganizowane, prowadzący, z którymi ćwiczyliśmy sympatyczni, a dzieci wyjątkowo spokojne. Blok podzielony był na kilka części, w taki sposób, żeby każda podgrupa miała okazję spędzić po kilka dni na: hematologii, onkologii, nefrologii i gastroenterologii. Ja zaczęłam od hematologii, na której zajęcia prowadziły nam dwie sympatyczne lekarki (no dobra, pierwsza była taka w miarę, ale druga naprawdę super).Dostaliśmy nawet książeczki o hemofilii i chorobie von Willebranda, takie dla dzieci i ich rodziców, al

Skalpele, szwy i dużo stania, czyli zajęcia z chirurgii w szczegółach.

Jak nietrudno się domyślić, zajęcia z chirurgii to, przynajmniej w teorii, moja ulubiona część roku. Rzeczywistość jest jednak taka, że nigdy nie nastawiam się na nie zbyt optymistycznie, bo przyzwyczajona do bycia częścią "życia oddziału" i bloku operacyjnego w trakcie praktyk wakacyjnych, zdaję sobie sprawę, że ćwiczeniom będzie do tego daleko. Nie dość, że nie jestem na nich jedyną studentką, a na praktykach dbam o to, aby z jak największym prawdopodobieństwem tak właśnie było (i jak dotychczas zawsze się udawało), to dodatkowo w trakcie wakacji spędzam cały czas wśród tego samego personelu, a miesięczne zajęcia w ramach piątego roku, odbywają się w trzech różnych szpitalach, na sześciu oddziałach. Nie zmienia to faktu, że jest to jeden z przyjemniejszych bloków, w czasie którego zajęcia kończą się często bardzo wcześnie, a atmosfera, jak to wśród chirurgów, jest na ogół lekka i przyjemna. Podobnie jak w ubiegłym roku pierwsze dwa dni składały się z maratonu samych semina

Oddział bez klamek i misja edukacyjna, czyli psychiatria i obalanie mitów.

Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami. Ba, już prawie połowa drugiego minęła. Przerwa świąteczna upłynęła mi bardzo aktywnie i rozrywkowo, bo po trzech dniach tradycyjnego, rodzinnego obżarstwa, pojechałam na studencki wyjazd narciarsko-sylwestrowy do Czech. Nie był to mój pierwszy wypad tego typu, ale zdecydowanie najlepiej zorganizowany. Wybraliśmy się wspólnie z całkiem sporą ekipą znajomych, głównie ze studiów (zgodnie z naszą coroczną tradycją wspólnych sylwestrów nie zabrakło W. i T), ale była z nami także moja siostra z chłopakiem i kilku "znajomych znajomych". Wyjazd organizowała Integra i to jak organizowała! Codziennie, poza wyjściem na stok, mieliśmy zapewnione całe mnóstwo atrakcji: karaoke, imprezy tematyczne, wieczór stand-up, wieczór planszówek, tzw."szybkie randki", turniej gier na Play Station, wycieczka do Pragi, integracyjne gry [bez]alkoholowe, kurs tańca, kurs wizażu, masaże, sauna, laser tag, nie starczało czasu by we wszystkim wziąć udział,