Skip to main content

Praktyki - dzień XIV

Jak pusto na oddziale...
W sumie to dobrze dla ludzi, którzy nie muszą przebywać w szpitalu, ale dla mnie oznaczało to nudę.
Połowa łóżek wolna, a prawie wszystkie kolonoskopie i gastroskopie są teraz odsyłane na drugi oddział, więc nawet nie ma komu wenflonów zakładać.
No to co miałam robić, jak zwykle poszłam na blok :)
Na początek laparoskopowa operacja uwięźniętej, nawracającej przepukliny, z wszyciem siatki wzmacniającej powłoki brzuszne, później splenektomia. Jak się okazuje, najbardziej znienawidzony zabieg Szefa. W sumie to trudno się dziwić, śledziona to bardzo kruchy narząd i łatwo o jej uszkodzenie, np. disektorem.
Dziś też nie obyło się bez problemów, bo śledziona powiększona, trudny dostęp, problem ze sprzętem i w pewnym momencie krew zaczęła utrudniać widoczność, a do tego okazało się, że narząd jest mocno przymocowany otrzewną do przepony. Skończyło się otwarciem jamy brzusznej i dokończeniem operacji w sposób tradycyjny. Wtedy już poszło szybko, ale wiązanki przekleństw i tak leciały przez większość czasu.
Laparoskopia to rewelacyjny wynalazek, ale przy takich operacjach widać, że nie wszystko da się w ten sposób zoperować. W sumie już zakładanie siatki przy przepuklinie wyglądało na procedurę, która wymaga niezłej wprawy i "nagimnastykowania" się. Dobrze, że Szef "uwielbia te swoje patyki" i jest naprawdę dobry w laparoskopii.

Później psiedziałam w pokoju pielęgniarek, oglądając relację z warszawskiego protestu personelu medycznego. Każdy oczywiście może myśleć co chce, ale im naprawdę należą się lepsze pieniądze.
Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego jak ciężką mają oni pracę...
Użeranie się z pacjentami to jeden problem, ale to ile poza tym muszą się nasłuchać... Od rodzin pacjentów, którym często wydaje się, że personel szpitala to służba, od lekarzy, którzy są przecież najważniejsi na świecie, a pielęgniarki mają być na każde ich skinienie, a w ogóle to powinny być o dwa kroki do przodu i czytać w myślach.
Przez ten miesiąc praktyk widziałam wystarczająco takich sytuacji, żeby naprawdę podziwiać cierpliwość jaką mają te kobiety (nie miałam okazji poznać żadnego pielęgniarza).
Nastąpił ogromny spadek liczby pielęgniarek, położnych, salowych, skończy się tak, że będą zatrudniać przypadkowych ludzi z ulicy, żeby miał kto być przy chorych.

Wracając do dzisiejszego dnia, na zakończenie obejrzałam jeszcze zabieg wytworzenia przetoki żylno-tętniczej na przedramieniu. Dowiedziałam się przy okazji po co w ogóle coś takiego jest robione, a poza tym znów przegapiłam pociąg :P
Mając prawie 2h do kolejnego, zostałam jeszcze na zabieg żylaków, a później posiedziałam chwilę na oddziale i porozmawiałam z pielęgniarkami.

Jutro ostatni dzień :(
Gdybym nie miała tak daleko do szpitala to chętnie jeszcze bym tam pochodziła. Szkoda, że przyszłoroczne praktyki nie będą już takie ciekawe.

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się