Czas wrócić na praktyki.
Planowałam zrobić to w zeszłym tygodniu, ale problemy z kostką spowodowały, że byłabym mało użyteczna na oddziale. Na szczęście teraz już wszystko w porządku, więc mogłam wrócić do pracy.
Przestawienie się na poranne wstawanie nie było łatwe, czego dowodem była przebieżka na pociąg... za późno wstałam, za późno wyszłam z domu, ale zdążyłam :)
W szpitalu w pierwszym momencie mnie nie poznali.
Nie było mnie 3 tygodnie, plus inny kolor włosów, które dodatkowo, pierwszy raz, nie były spięte w kok.
Na oddziale spokojnie, bo z powrotem otworzono drugi oddział chirurgii (w czasie wakacji jest czynny tylko jeden). W związku z tym, jak zwykle, poszłam na blok operacyjny, gdzie znów miałam okazję zobaczyć 2 nowe zabiegi.
Tym razem laparoskopowe usunięcie śledzony i amputację małego palca stopy. Drugi zabieg trwał dosłownie 5 minut. Pacjentką była starsza kobieta z zaawansowaną cukrzycą.
Mały palec był w strasznym stanie, odwrócony o 180*, paznokciem do dołu. Nie był to pierwszy raz kiedy musiała mieć amputację i patrząc po jej stanie, przypuszczam, że nie ostatni.
Wniosek po kolejnym dniu na bloku, muszę jeść drugie śniadanie zanim tam pójdę... Znów burczało mi w brzuchu, na tyle głośno, że sympatyczny chirurg skomentował, że "o, widzę, że koleżanka nie jadła jeszcze śniadania"... No cóż :P Pielęgniarki za to stwierdziły, że one mnie świetnie rozumieją, bo one zawsze są głodne na bloku, a potem szef się dziwni, że ciągle jedzą w przerwach między zabiegami :D
Gdy już rozważałam powrót z bloku na oddział, przyszedł ortopeda i powiedział, że za chwileczkę będzie pacjentka do endoprotezy biodra. Zostałam więc na kolejną operację i... po raz pierwszy asystowałam <3
Doktor już ostatnio chciał mnie wziąć na asystę, ale nie było przygotowanych tyłu jałowych strojów, tym razem przynieśli :D
Zaczęłam od drobnej wpadki, bo wymyłam się porządnie, po czym się okazało, że nie zdjęłam pierścionka i musiałam iść zrobić to jeszcze raz ;P Później jeszcze tylko raz chirurg musiał przeze mnie zmieniać rękawiczki, bo za bardzo się pochylałam nad stołem, wyglądając nad jego rękami i dotknęła ich maseczką, która nie jest sterylna, ale tak poza tym wszystko poszło gładko. Pan doktor jest przesympatyczny, widać, że to co robi to jego pasja, a im więcej wiercenia, stukania młotkami i piłowania, tym większą ma z tego radochę :D
Operacja, jak każda ortopedyczna, robi wrażenie. Krew pryskała na wszystkie strony, ja stałam po "czystszej" stronie stołu, trzymając "haki", więc miałam brudne tylko rękawiczki i rękawy, ale lekarka, stojąca obok ortopedy, miała w kropelkach krwi dosłownie wszystko. Od twarzy po buty :P
Zabieg trwał trochę ponad godzinę, więc nie zdążyłam się zmęczyć asystowaniem.
Mam nadzieję, że będę jeszcze miała okazję.
Planowałam zrobić to w zeszłym tygodniu, ale problemy z kostką spowodowały, że byłabym mało użyteczna na oddziale. Na szczęście teraz już wszystko w porządku, więc mogłam wrócić do pracy.
Przestawienie się na poranne wstawanie nie było łatwe, czego dowodem była przebieżka na pociąg... za późno wstałam, za późno wyszłam z domu, ale zdążyłam :)
W szpitalu w pierwszym momencie mnie nie poznali.
Nie było mnie 3 tygodnie, plus inny kolor włosów, które dodatkowo, pierwszy raz, nie były spięte w kok.
Na oddziale spokojnie, bo z powrotem otworzono drugi oddział chirurgii (w czasie wakacji jest czynny tylko jeden). W związku z tym, jak zwykle, poszłam na blok operacyjny, gdzie znów miałam okazję zobaczyć 2 nowe zabiegi.
Tym razem laparoskopowe usunięcie śledzony i amputację małego palca stopy. Drugi zabieg trwał dosłownie 5 minut. Pacjentką była starsza kobieta z zaawansowaną cukrzycą.
Mały palec był w strasznym stanie, odwrócony o 180*, paznokciem do dołu. Nie był to pierwszy raz kiedy musiała mieć amputację i patrząc po jej stanie, przypuszczam, że nie ostatni.
Wniosek po kolejnym dniu na bloku, muszę jeść drugie śniadanie zanim tam pójdę... Znów burczało mi w brzuchu, na tyle głośno, że sympatyczny chirurg skomentował, że "o, widzę, że koleżanka nie jadła jeszcze śniadania"... No cóż :P Pielęgniarki za to stwierdziły, że one mnie świetnie rozumieją, bo one zawsze są głodne na bloku, a potem szef się dziwni, że ciągle jedzą w przerwach między zabiegami :D
Gdy już rozważałam powrót z bloku na oddział, przyszedł ortopeda i powiedział, że za chwileczkę będzie pacjentka do endoprotezy biodra. Zostałam więc na kolejną operację i... po raz pierwszy asystowałam <3
Doktor już ostatnio chciał mnie wziąć na asystę, ale nie było przygotowanych tyłu jałowych strojów, tym razem przynieśli :D
Zaczęłam od drobnej wpadki, bo wymyłam się porządnie, po czym się okazało, że nie zdjęłam pierścionka i musiałam iść zrobić to jeszcze raz ;P Później jeszcze tylko raz chirurg musiał przeze mnie zmieniać rękawiczki, bo za bardzo się pochylałam nad stołem, wyglądając nad jego rękami i dotknęła ich maseczką, która nie jest sterylna, ale tak poza tym wszystko poszło gładko. Pan doktor jest przesympatyczny, widać, że to co robi to jego pasja, a im więcej wiercenia, stukania młotkami i piłowania, tym większą ma z tego radochę :D
Operacja, jak każda ortopedyczna, robi wrażenie. Krew pryskała na wszystkie strony, ja stałam po "czystszej" stronie stołu, trzymając "haki", więc miałam brudne tylko rękawiczki i rękawy, ale lekarka, stojąca obok ortopedy, miała w kropelkach krwi dosłownie wszystko. Od twarzy po buty :P
Zabieg trwał trochę ponad godzinę, więc nie zdążyłam się zmęczyć asystowaniem.
Mam nadzieję, że będę jeszcze miała okazję.
Comments
Post a Comment