Przyjechałam do S. w piątek i wpadłam w wir integracji :D Najpierw wyjście na piwo, później spacer po mieście, kolejne piwo i znów spacer, kolejnego dnia spotkanie w parku i, nie piwo, a coś mocniejszego na domówce u kolegi.
Wydałam zapewne więcej pieniędzy niż normalnie będę wydawać przez 2 tygodnie, no ale trudno, to były ostatnie dni wakacji, trzeba było korzystać ;)
Wczoraj zaczęliśmy zajęcia, mieliśmy ćwiczenia z anatomii, na których byłam ledwo żywa i ostro zachrypnięta, więc pewnie nie zrobiłam najlepszego wrażenia... ale asystent wydaje się bardzo fajny, konkretny facet, nie przynudzał, ogólnie bardzo pozytywne wrażenie. Podobno jest z tych fajnych, którzy w roku nie cisnął, co ogólnie jest fajne, ale ma ten minus, że trzeba samemu motywować się do nauki.
Kolejnymi zajęciami była historia medycyny. Moje pierwsze wrażenie o prowadzącej nie było najlepsze, ale w momencie jak tylko odłożyła regulamin i zaczęła do nas mówić, a nie czytać, zmieniłam zdanie. Kobieta sympatyczna, mówi z życiem, a do tego już wiem, że o ten przedmiot mogę być spokojna. Wystarczy, że zrobię prezentacje na czas, a temat mamy ciekawy (robię razem z 2 innymi dziewczynami) i przedmiot z głowy.
Trzecimi zajęciami był wykład z biofizyki... masakra. Dawno się tak strasznie nie wynudziłam!
Później był angielski, nativ speaker wydaje się fajny, szkoda tylko, że zajęcia są tak późno...
Po zajęciach poszłyśmy do sklepu i zanim wróciłyśmy do pokoju była 20.
Próbowałam pouczyć się trochę anatomii, ale nie specjalnie mi to wyszło. Znów się nie wyśpię, ale i tak mam przed sobą więcej snu niż 3 ostatnie noce z rzędu ;)
Wydałam zapewne więcej pieniędzy niż normalnie będę wydawać przez 2 tygodnie, no ale trudno, to były ostatnie dni wakacji, trzeba było korzystać ;)
Wczoraj zaczęliśmy zajęcia, mieliśmy ćwiczenia z anatomii, na których byłam ledwo żywa i ostro zachrypnięta, więc pewnie nie zrobiłam najlepszego wrażenia... ale asystent wydaje się bardzo fajny, konkretny facet, nie przynudzał, ogólnie bardzo pozytywne wrażenie. Podobno jest z tych fajnych, którzy w roku nie cisnął, co ogólnie jest fajne, ale ma ten minus, że trzeba samemu motywować się do nauki.
Kolejnymi zajęciami była historia medycyny. Moje pierwsze wrażenie o prowadzącej nie było najlepsze, ale w momencie jak tylko odłożyła regulamin i zaczęła do nas mówić, a nie czytać, zmieniłam zdanie. Kobieta sympatyczna, mówi z życiem, a do tego już wiem, że o ten przedmiot mogę być spokojna. Wystarczy, że zrobię prezentacje na czas, a temat mamy ciekawy (robię razem z 2 innymi dziewczynami) i przedmiot z głowy.
Trzecimi zajęciami był wykład z biofizyki... masakra. Dawno się tak strasznie nie wynudziłam!
Później był angielski, nativ speaker wydaje się fajny, szkoda tylko, że zajęcia są tak późno...
Po zajęciach poszłyśmy do sklepu i zanim wróciłyśmy do pokoju była 20.
Próbowałam pouczyć się trochę anatomii, ale nie specjalnie mi to wyszło. Znów się nie wyśpię, ale i tak mam przed sobą więcej snu niż 3 ostatnie noce z rzędu ;)
Comments
Post a Comment