Skip to main content

Czas znieść walizki, oraz o tym jak uczelnia urozmaica nam życie na "dobry początek"

Chaos w pokoju nie zmniejszył się ani trochę od ostatniego wpisu, ale dziś postanowiłam to zmienić. Przytargałam do pokoju 2 ogromne walizki i zabrałam się w końcu za pakowanie. Rzeczami do ubrania zajmę się na samym końcu, ale kuchenne sprzęty, kołdrę, poduszkę itp. mogę już spakować.
Ostatnie zakupy były bardzo udane. Udało mi się zrealizować postanowienie "nie wyjdę stąd póki nie kupię wszystkiego z listy". Zajęło mi to jakieś 7h, ale przynajmniej w końcu mam to z głowy :D
Za to teraz planuję nie zbliżać się do centrów handlowych przez najbliższy rok.
Na zakończenie pozostaje mi jeszcze tylko odwiedzić aptekę, żeby kupić rękawiczki i czepki/chustę na anatomię.

Kiedy pomyślę o tym, że za tydzień o tej porze będę już trzeci dzień w nowym mieście, pewnie w trakcie spotkania integracyjnego, to wydaje mi się to zupełnie nierealne. Kiedy minęły moje przeszło 4 miesięczne wakacje?! Naprawdę od przyszłego tygodnia będę mogła nazywać siebie studentką medycyn?! Wiem, że czeka mnie w cholerę i więcej roboty, milion godzin przesiedzianych nad książkami, notatkami i atlasami, nieprzespane noce i ostry zapieprz, ale chyba jeszcze nigdy nie wyczekiwałam rozpoczęcia zajęć tak niecierpliwie. Myślę, że nawet najbrutalniejsze zderzenie z rzeczywistością nie odbiorą mi zapału i radości z dostania się na te studia. Jasne, będą momenty, kiedy będę chciała rzucić to wszystko w diabły, ale kto takich nie miewa. Trenując też miewałam takie momenty, a mimo tego wytrwałam 9 lat i świetnie to wszystko wspominam, choć bywało ciężko, bardzo ciężko :)

Na "dobry początek" uczelnia postanowiła zafundować nam niespodziankę w postaci komunikatu, że niestety jeden z akademików, akurat ten, w którym będę mieszkać, nie zdążył zostać wyremontowany na czas, więc jego mieszkańcy będą do połowy października zakwaterowani w motelach :/ How nice. Łudzę się jeszcze, że może nie dotyczy to wszystkich potencjalnych mieszkańców, tylko tych, których pokoje nie zdążyły zostać wyremontowane i może znajdę się wśród tych szczęśliwców, którzy nie będą musieli rozbijać się po mieście z całym swoim dobytkiem. Jeśli okaże się, że jednak nie mam tyle szczęścia no to cóż, trzeba będzie jakoś przetrwać te 2 tygodnie. Na szczęście do miasta zawozi mnie mama, więc bagaże (a będzie ich duuużo) nie będą stanowić problemu. Natomiast gdy będę przenosić się z motelu do akademika, mogę liczyć na pomoc ludzi z roku, którzy już zadeklarowali się, że użyczą miejsca w samochodach i pomogą w przeprowadzce jeśli będzie trzeba. Nadal nikogo nie znam osobiście, ale wszyscy, z którymi miałam okazję pisać sprawiają wrażenie fantastycznych ludzi. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu będę miała okazję poznać ich osobiście.
Znam już nazwiska 14 osób z mojej grupy dziekańskiej, mimo że oficjalne informacje o grupach pojawią się dopiero 26.09. Jak tylko opublikowali na stronie plan zajęć dla wszystkich grup, ludzie zaczęli analizy. W zależności od tego co komu bardziej odpowiadało, pisali do przemiłej pani S.M z dziekanatu, odpowiedzialnej za nasz rocznik, która przypisywała ich do wskazanych grup. Ja również stwierdziłam, że nie będę zdawała się na los i wybrałam sobie grupę D, która skusiła mnie tym, że tylko raz ma zajęcia na 8 rano, a w pozostałe dni później, co jest dla mnie idealnym układem. Będę mogła uczyć się po nocach tak jak lubię, a mimo tego sypiać przyzwoitą ilość godzin. Do tej samej grupy zapisała się moja przyszła (oby) współlokatorka i jeszcze 5 innych osób, które miałam już okazję trochę poznać na FB, więc zapowiada się super :) Pewnie w trakcie nadchodzącego tygodnia grupa będzie się powiększać i zanim pojawią się listy już będę wiedziała z kim będę.
Stworzyliśmy już osobną grupę naszej grupy, gdzie przy okazji kolejna osoba nie omieszkała stwierdzić, że nadawałabym się na starostę grupy. Nie wiem, która to już osoba, najpierw chcieli mnie wypchnąć na starostę roku, teraz grupy, już nie wiem co gorsze. Pewnie i tak jak już będę na miejscu to nikt nie będzie pamiętał o tym co było pisane na FB i będę bezpieczna xD

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się