Najpierw milion rzeczy do pozałatwiania, a później nagle tyle czasu wolnego, że nawet wena do pisania zrobiła sobie wakacje. Ale już się biorę za nadrobienie zaległości ;)
Pierwsze kolokwium w tym roku już za mną, zdane na czwóreczkę, ale i tak bardziej cieszy mnie to, że nie zapomniałam wszystkiego czego się uczyłam dzień po napisaniu. Nie twierdzę, że z każdym innym materiałem, który mieliśmy wcześniej, tak było, ale to pierwszy przedmiot, którego naprawdę dobrze mi się uczy. Jest to zasługą, zarówno interesujących zagadnień, jak i świetnych wykładowców :)
Przy okazji kolokwium wyjaśniła się także pewna zagadka - dlaczego zakład patomorfologii zawsze organizował zaliczenia w soboty. Otóż jak ktoś zajmuje prawie wszystkie dostępne na uczelni aule na przeprowadzenie zaliczenia dla jednego roku z jednego kierunku, a ma ich 3, to co się dziwić....
Nie mam pojęcia jak to możliwe, że zakład, który na co dzień jest najbardziej prostudenckim zakładem na uczelni, na czas kolokwiów popada w paranoję i rozsadza ludzi po salach na zasadzie "po jednej osobie na rząd", żeby przypadkiem nikt od nikogo nie spisywał. Jakby z takiego klucza odpowiedzi w ogóle się dało...
Ku mojej ogromnej radości, w tym roku prowadzący doszli do wniosku, że sobota im nie odpowiada i jakoś udało im się znaleźć inny termin, w którym 5 auli było dostępnych. No, ale coś za coś, zamiast pisać o jakiejś sensownej godzinie, musieliśmy czekać do 18. Dla mnie jest to w sumie godzina dobra na myślenie jak każda inna, na pewno lepsza niż 8 rano w sobotę, ale wiele osób było bardzo niezadowolonych. Na szczęście, po wynikach, które były naprawdę ładne na całym roku, ludzie nie mieli co narzekać.
Jedyny problem był taki, że dzień później 1,5 grupy miało wejściówkę z biochemii, na którą mało kto miał siłę się uczyć skoro po kolokwium z patomorfologii dotarł do domu dopiero koło 20.
Nie pomagał fakt, że wejściówka, choć stosunkowo prosta, była tak napisana, że wszystkim mnóstwo czasu zajęły próby zrozumienia o co oni nas w ogóle pytają i "co autor pytań miał na myśli?".
Nie mamy jeszcze wyników, więc nie wiem czy zdałam, ale nawet jeśli mi się jakimś cudem udało to i tak nastała wiekopomna chwila, ponieważ nie zdałam poprzedniej wejściówki :P
Mimo tego, nadal nie mogę "pochwalić się", że udało mi się złapać klasyczną "dwóję", bo w przypadku niezdania wejściówki dostaje się kropkę. Dopiero jeśli na przerywaczu (poprawie wszystkich niezdanych zaliczeń z zakresu 5 lub 6 ćwiczeń) ponownie dostanie się niewystarczającą liczbę punktów, kropka zamienia się na "dwóję".
Po intensywnym początku tygodnia, wybraliśmy się na imprezę, więc na czwartkowych zajęciach, mimo że były dopiero na 13, większość mojej grupy siedziała ledwo żywa po tańcach do białego rana :P Na szczęście piątki mamy wolne, więc można było to wszystko odespać i zebrać siły przed kolejną imprezą, tym razem u koleżanki, urodzinową.
Nadchodzący tydzień mamy wyjątkowo luźny, bo dzięki Świętu Niepodległości, wypadającemu w środę, nie mamy biochemii. Korzystając z tego, zrobiłam sobie długi weekend, aż 7 dniowy :)
Za to w kolejnym tygodniu znów będzie bardzo intensywnie, bo w tym samym dniu piszemy pierwsze kolokwium z fizjologii, zaległą wejściówkę z biochemii i przerywacz. Nie wiem czy będę do niego podchodzić, to zależy od tego czy zdałam ostatnią wejściówkę. Póki co odpoczywam i integruję się z rodziną, skoro w końcu przyjechałam w odwiedziny :)
Pierwsze kolokwium w tym roku już za mną, zdane na czwóreczkę, ale i tak bardziej cieszy mnie to, że nie zapomniałam wszystkiego czego się uczyłam dzień po napisaniu. Nie twierdzę, że z każdym innym materiałem, który mieliśmy wcześniej, tak było, ale to pierwszy przedmiot, którego naprawdę dobrze mi się uczy. Jest to zasługą, zarówno interesujących zagadnień, jak i świetnych wykładowców :)
Przy okazji kolokwium wyjaśniła się także pewna zagadka - dlaczego zakład patomorfologii zawsze organizował zaliczenia w soboty. Otóż jak ktoś zajmuje prawie wszystkie dostępne na uczelni aule na przeprowadzenie zaliczenia dla jednego roku z jednego kierunku, a ma ich 3, to co się dziwić....
Nie mam pojęcia jak to możliwe, że zakład, który na co dzień jest najbardziej prostudenckim zakładem na uczelni, na czas kolokwiów popada w paranoję i rozsadza ludzi po salach na zasadzie "po jednej osobie na rząd", żeby przypadkiem nikt od nikogo nie spisywał. Jakby z takiego klucza odpowiedzi w ogóle się dało...
Ku mojej ogromnej radości, w tym roku prowadzący doszli do wniosku, że sobota im nie odpowiada i jakoś udało im się znaleźć inny termin, w którym 5 auli było dostępnych. No, ale coś za coś, zamiast pisać o jakiejś sensownej godzinie, musieliśmy czekać do 18. Dla mnie jest to w sumie godzina dobra na myślenie jak każda inna, na pewno lepsza niż 8 rano w sobotę, ale wiele osób było bardzo niezadowolonych. Na szczęście, po wynikach, które były naprawdę ładne na całym roku, ludzie nie mieli co narzekać.
Jedyny problem był taki, że dzień później 1,5 grupy miało wejściówkę z biochemii, na którą mało kto miał siłę się uczyć skoro po kolokwium z patomorfologii dotarł do domu dopiero koło 20.
Nie pomagał fakt, że wejściówka, choć stosunkowo prosta, była tak napisana, że wszystkim mnóstwo czasu zajęły próby zrozumienia o co oni nas w ogóle pytają i "co autor pytań miał na myśli?".
Nie mamy jeszcze wyników, więc nie wiem czy zdałam, ale nawet jeśli mi się jakimś cudem udało to i tak nastała wiekopomna chwila, ponieważ nie zdałam poprzedniej wejściówki :P
Mimo tego, nadal nie mogę "pochwalić się", że udało mi się złapać klasyczną "dwóję", bo w przypadku niezdania wejściówki dostaje się kropkę. Dopiero jeśli na przerywaczu (poprawie wszystkich niezdanych zaliczeń z zakresu 5 lub 6 ćwiczeń) ponownie dostanie się niewystarczającą liczbę punktów, kropka zamienia się na "dwóję".
Po intensywnym początku tygodnia, wybraliśmy się na imprezę, więc na czwartkowych zajęciach, mimo że były dopiero na 13, większość mojej grupy siedziała ledwo żywa po tańcach do białego rana :P Na szczęście piątki mamy wolne, więc można było to wszystko odespać i zebrać siły przed kolejną imprezą, tym razem u koleżanki, urodzinową.
Nadchodzący tydzień mamy wyjątkowo luźny, bo dzięki Świętu Niepodległości, wypadającemu w środę, nie mamy biochemii. Korzystając z tego, zrobiłam sobie długi weekend, aż 7 dniowy :)
Za to w kolejnym tygodniu znów będzie bardzo intensywnie, bo w tym samym dniu piszemy pierwsze kolokwium z fizjologii, zaległą wejściówkę z biochemii i przerywacz. Nie wiem czy będę do niego podchodzić, to zależy od tego czy zdałam ostatnią wejściówkę. Póki co odpoczywam i integruję się z rodziną, skoro w końcu przyjechałam w odwiedziny :)
7 dni wolnego? Ja się chyba przenoszę. :O
ReplyDeleteMam nadzieję, że wszystko ładnie zdasz a za to co zdałaś, gratki :)
Ha ha, nie no, 7 dni to trochę taka moja samowolka, omijam 2 dni zajęć, które później będę musiała odrobić ;)
DeleteI dzięki za gratulacje :*