Skip to main content

Praktyki - dzień IV

Dziś od rana sennie i nudnawo.
I na oddziale, i na bloku.
Zrobiłam kilka wywiadów, a później wzięłam się za wenflony, z czego jednego nie założyłam, bo Pan miał wyjątkowo niewspółpracujące żyły. Próbowałam 2 razy, po mnie 2 raz pielęgniarka, później 2 razy oddziałowa i dopiero trzeciej pielęgniarce się udało, więc jestem usprawiedliwiona :)
Oprócz tego zrobiła kilka pomiarów ciśnienia, a dalej znów nudy, za to w "międzyczasie" zjadłam górę ciastek :P
Myślałam, że w związku z małą ilością pracy, wrócę wcześniejszym pociągiem, ale koło 12:30, zamiast na dworzec, poszłam na blok operacyjny... i jakoś tak wyszło, że przegapiłam swój pociąg i zamiast być krócej, zostałam dłużej xD
Znów było super, kolejne zabiegi, których jeszcze nie widziałam, tym razem chirurgia naczyniowa. 2x żylaki, raz cewnik do żyły głównej i raz przetoka żylno-tętnicza na przedramieniu. Zabiegi prowadził bardzo sympatyczny chirurg, który jak się okazało jest ojcem mojego znajomego ze szkoły, przyjaźni się z mamą mojego drugiego kolegi, a poza tym jest dziekanem jednego z wydziałów lekarskich :)
Podczas zabiegów opowiadał mi co robi, na co właśnie patrzę i w ogóle był bardzo rozmowny w porównaniu do innych lekarzy, z którymi miałam do czynienia. Mógłby tylko mówić odrobinę głośniej, bo musiałam naprawdę mocno się wysilać, żeby cokolwiek usłyszeć, a nie chciałam mu wchodzić pod nogi przy pracy.
Jako, że już i tak nie miałam się co spieszyć na pociąg, bo kolejny jeździ dopiero o 17, zostałam na oddziale. Na dworze tak gorąco, że już wolałam czekać w budynku i przy okazji pomóc pielęgniarkom w paru rzeczach.
Dzień, który zapowiadał się strasznie nudno, okazał się bardzo fajny :)

Powrót do domu też był ciekawy, bo wsiadałam punktualnie do pociągu, który podjechał na mój peron, szczęśliwa, że nie ma opóźnienia.
Po czym przy okazji kontroli biletów okazało się, że to nie ten pociąg... To był jakiś opóźniony wcześniejszy, a mój, który również był opóźniony jeszcze nie przyjechał. W efekcie zamiast jechać 18min i zapłacić 3,18zł, spędziłam w drodze godzinę i zapłaciłam 15zł... brawa dla mnie. Ale to wszystko przez te opóźnienia i moje rozmawianie przez telefon podczas wsiadania ;)

Co ciekawe, mimo wstania o nieludzko wczesnej godzinie, 9h w szpitalu, długiej podróży i spaceru z dworca w pełnym słońcu, nie jestem zmęczona.
Praktyki mi służą :D
Oczywiście jak zjem obiadokolację i dotrę w końcu do łóżka to pewnie i tak padnę spać, chociaż na 20min :P

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się