Kolejny raz moje ogromne pokłady szczęścia nie zawiodły. A może raczej powinnam powiedzieć - umiejętności snajperskie :P
Pojawiły się wyniki z kolokwium z biologii molekularnej. Tak, z tego, z którego wszyscy wyszli ogromnie zawiedzeni i zaskoczeni faktem, że nie weszła pula. Kto by się spodziewał... Sama nie miałam żadnej pewności, że w ogóle je zdam, bo poza 7 pytaniami, które zaznaczyłam w ciemno, cała reszta była baaaardzo niepewnie zaznaczana. No, ale okazało się, że wystrzelałam sobie 4, więc nie mogę narzekać :D
Na zwolnienie z egzaminu szanse nadal jakieś tam mam, ale bez szału, bo oficjalnie musiałabym z ostatniego koła dostać 5, na co przy mojej motywacji do nauki tego przedmiotu, się nie zapowiada. Jest jeszcze nadzieja, że jak co roku zejdą z oficjalnego progu i będzie można nie pisać egzaminu już od niższej średniej niż 4,5. Byłoby fajnie, zawsze to o dzień czy 2 dłuższe ferie zimowe :)
W sumie wynikiem z chemii też jestem pozytywnie zaskoczona. Wiedziałam, że zdałam, bo jak już pisałam w poprzednim poście, mieliśmy tę informację jeszcze tego samego dnia co pisaliśmy, ale dopiero wczoraj dowiedzieliśmy się ile każdy z nas otrzymał punktów. Nie ma to najmniejszego znaczenia, bo jest to przedmiot na zaliczenie, a nie na ocenę, więc wystarczy mieć 51% i z głowy, ale jako, że po napisaniu tego kolokwium również miałam bardzo duże wątpliwości czy w ogóle je zdam... a tu proszę, 22 punkty na 30, czyli ocena byłaby 4.
Wychodzi na to, że nadal moją najgorszą oceną jest ta z kolokwium z angielskiego... no cóż :P
W najbliższy poniedziałek będę miała okazję do zdobycia kolejnej takiej, bo znów mam koło z angielskiego oraz milion innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia przez weekend, więc pewnie pójdę nieprzygotowana. Mam ostatni weekend na napisanie eseju na zaliczenie z socjologii, do tego prezentacja na historię medycyny, którą musimy w poniedziałek oddać, no i najfajniejszy punkt nadchodzącego poniedziałku - zaliczenie z biofizyki... Pula w wersji pełnej to jakieś 700 pytań, jest też wersja skrócona, coś koło 300, a dla desperatów pula na ostatnią chwilę, 100 pytań.
Oczywiście poza tym są prezentacje z wykładów jakby ktoś chciał się czegoś nauczyć, ale nie sądzę by ludzie tłumnie do nich zaglądali. Biofizyka, podobnie jak chemia, nie jest na ocenę, a na zaliczenie, więc większość nie będzie sobie zawracała głowy pilną nauką.
Nadchodzący tydzień nie będzie najbardziej lajtowy, chociaż nie będzie też strasznie ciężki. Takie zaliczanie wszystkich mało znaczących przedmiotów, plus pewnie wejściówka z histologii na "do widzenia" i zaczynamy przerwę świąteczną :D
Pojawiły się wyniki z kolokwium z biologii molekularnej. Tak, z tego, z którego wszyscy wyszli ogromnie zawiedzeni i zaskoczeni faktem, że nie weszła pula. Kto by się spodziewał... Sama nie miałam żadnej pewności, że w ogóle je zdam, bo poza 7 pytaniami, które zaznaczyłam w ciemno, cała reszta była baaaardzo niepewnie zaznaczana. No, ale okazało się, że wystrzelałam sobie 4, więc nie mogę narzekać :D
Na zwolnienie z egzaminu szanse nadal jakieś tam mam, ale bez szału, bo oficjalnie musiałabym z ostatniego koła dostać 5, na co przy mojej motywacji do nauki tego przedmiotu, się nie zapowiada. Jest jeszcze nadzieja, że jak co roku zejdą z oficjalnego progu i będzie można nie pisać egzaminu już od niższej średniej niż 4,5. Byłoby fajnie, zawsze to o dzień czy 2 dłuższe ferie zimowe :)
W sumie wynikiem z chemii też jestem pozytywnie zaskoczona. Wiedziałam, że zdałam, bo jak już pisałam w poprzednim poście, mieliśmy tę informację jeszcze tego samego dnia co pisaliśmy, ale dopiero wczoraj dowiedzieliśmy się ile każdy z nas otrzymał punktów. Nie ma to najmniejszego znaczenia, bo jest to przedmiot na zaliczenie, a nie na ocenę, więc wystarczy mieć 51% i z głowy, ale jako, że po napisaniu tego kolokwium również miałam bardzo duże wątpliwości czy w ogóle je zdam... a tu proszę, 22 punkty na 30, czyli ocena byłaby 4.
Wychodzi na to, że nadal moją najgorszą oceną jest ta z kolokwium z angielskiego... no cóż :P
W najbliższy poniedziałek będę miała okazję do zdobycia kolejnej takiej, bo znów mam koło z angielskiego oraz milion innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia przez weekend, więc pewnie pójdę nieprzygotowana. Mam ostatni weekend na napisanie eseju na zaliczenie z socjologii, do tego prezentacja na historię medycyny, którą musimy w poniedziałek oddać, no i najfajniejszy punkt nadchodzącego poniedziałku - zaliczenie z biofizyki... Pula w wersji pełnej to jakieś 700 pytań, jest też wersja skrócona, coś koło 300, a dla desperatów pula na ostatnią chwilę, 100 pytań.
Oczywiście poza tym są prezentacje z wykładów jakby ktoś chciał się czegoś nauczyć, ale nie sądzę by ludzie tłumnie do nich zaglądali. Biofizyka, podobnie jak chemia, nie jest na ocenę, a na zaliczenie, więc większość nie będzie sobie zawracała głowy pilną nauką.
Nadchodzący tydzień nie będzie najbardziej lajtowy, chociaż nie będzie też strasznie ciężki. Takie zaliczanie wszystkich mało znaczących przedmiotów, plus pewnie wejściówka z histologii na "do widzenia" i zaczynamy przerwę świąteczną :D
Comments
Post a Comment