Skip to main content

Oddział bez klamek i misja edukacyjna, czyli psychiatria i obalanie mitów.

Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami. Ba, już prawie połowa drugiego minęła. Przerwa świąteczna upłynęła mi bardzo aktywnie i rozrywkowo, bo po trzech dniach tradycyjnego, rodzinnego obżarstwa, pojechałam na studencki wyjazd narciarsko-sylwestrowy do Czech. Nie był to mój pierwszy wypad tego typu, ale zdecydowanie najlepiej zorganizowany. Wybraliśmy się wspólnie z całkiem sporą ekipą znajomych, głównie ze studiów (zgodnie z naszą coroczną tradycją wspólnych sylwestrów nie zabrakło W. i T), ale była z nami także moja siostra z chłopakiem i kilku "znajomych znajomych". Wyjazd organizowała Integra i to jak organizowała! Codziennie, poza wyjściem na stok, mieliśmy zapewnione całe mnóstwo atrakcji: karaoke, imprezy tematyczne, wieczór stand-up, wieczór planszówek, tzw."szybkie randki", turniej gier na Play Station, wycieczka do Pragi, integracyjne gry [bez]alkoholowe, kurs tańca, kurs wizażu, masaże, sauna, laser tag, nie starczało czasu by we wszystkim wziąć udział, a kadra każdą sytuację potrafiła wykorzystać na świetną zabawę. Warunki narciarskie też były naprawdę dobre. Wiadomo, nie było to to samo co Austria czy słoneczne Val di Sole we Włoszech, ale dla kogoś, kto lubi pośmigać i umie radzić sobie w nie zawsze idealnych warunkach, w zupełności wystarczało. Łatwo sobie wyobrazić, że przy takiej intensywności, wszyscy wróciliśmy wymęczeni. Na pewno nie jest to wyjazd dla wszystkich, osoby lubiące się wyspać i odpocząć w spokoju po nartach mogą mieć problem z odnalezieniem się w takim natłoku atrakcji, ale my z W. i T. byłyśmy zachwycone i już myślimy gdzie by tu się z nimi znowu wybrać. Na szczęście po wyjeździe miałam jeszcze trzy dni na odpoczynek przed powrotem na studia, bez tego byłoby ciężko.

Grudniowe zajęcia z położnictwa i styczniowe z ginekologii opiszę najprawdopodobniej w kwietniowym wpisie, ponieważ dopiero wtedy mamy ostatnią część tego bloku. Tymczasem parę słów o czymś zupełnie innym, czyli o psychiatrii, którą niedawno zakończyłam. Moje zainteresowanie psychologią i psychiatrią pojawiło się już bardzo dawno, nie jestem nawet w stanie sprecyzować kiedy dokładnie, ale nie mogłam mieć więcej niż kilkanaście lat. Po części wynika to pewnie z mojej osobowości, humanistycznego umysłu i ogólnej ciekawości, w wyniku której zawsze lubiłam obserwować zachowania i reakcje ludzi w różnych sytuacjach. Jest to zresztą jeden z powodów, dla którego chętnie wdaję się w długie dyskusje na kontrowersyjne tematy, zwłaszcza z ludźmi o odmiennych poglądach albo ewentualnie z moją przyjaciółką lub moim tatą, choć te zazwyczaj kończą się wspólnym dojściem do wniosku, że przecież my tak naprawdę mamy takie samo zdanie xD Niewątpliwie spora część mojego zainteresowania tematem oraz zamiłowanie do dyskusji dostały mi się w genach właśnie od taty. Drugi aspekt jest taki, że mam sporą łatwość analizowania problemów i zachowań innych, ich reakcji i potencjalnego podłoża postępowania. Dzięki temu, i piszę to w oparciu o opinie znajomych, a nie w ramach samozachwytu, jestem dobrym słuchaczem i "doradzaczem" jeśli tylko mi się chce. To, że moich rad mało kto się słucha, a potem efekt jest taki jak przewidywałam i mogę tylko stwierdzić "a nie mówiłam" to inna sprawa. Zresztą ten fakt, w połączeniu z moim brakiem cierpliwości, to główne powody, dla których nigdy nie zdecydowałabym się na bycie psychologiem czy psychoterapeutą. Nie zmienia to faktu, że na blok czekałam z dużym zainteresowaniem. Na dobry początek, przyjechałam na oddział z walizką, bo miałam wcześnie pociąg, żartując, że co ja będę tracić czas na dojazdy jak można się wprowadzić na te dwa tygodnie, a może od razu mnie zdiagnozują. Zajęcia zaczynaliśmy zawsze dwugodzinnym seminarium, a po nim każda podgrupa szła do swojego prowadzącego. My trafiłyśmy do ordynatorki oddziału, w związku z czym miałyśmy wątpliwą przyjemność uczestniczyć w codziennych obchodach. Dlaczego wątpliwą? Ano, ponieważ w porannej wizycie brał udział cały sztab lekarzy, psychoterapeutów, stażyści, dwie podgrupy studentów z szóstego roku i dwie z mojego. Jak łatwo sobie wyobrazić, efekt był taki, że większość czasu podpieraliśmy ściany wąskiego korytarza, bo wejście do sal pacjentów było prawie niemożliwe. Po obchodzie, pani profesor brała nas do swojego gabinetu, gdzie przy herbatce bądź kawce (naprawdę, codziennie proponowała nam wszystkim coś do picia) omawiała z nami zagadnienia, których kazała nam się na dany dzień nauczyć, dopowiadając wszystkie istotne rzeczy, których nie umiałyśmy. Później, pojedynczo, zapraszała jednego lub dwóch pacjentów, żebyśmy z nimi porozmawiały. W pierwszych dniach to głównie ona zadawała pytania, a my słuchałyśmy, ale z czasem zaczęła nas zostawiać same, gdy wzywały ją sprawy organizacyjne, także samodzielne zbieranie wywiadu też nas nie ominęło. Tak naprawdę cały blok opierał się głównie na dużej ilości rozmów, słuchania i samodzielnej nauki, ale zagadnienia były dla mnie na tyle ciekawe, że zupełnie mi to nie przeszkadzało. Po pierwszych czterech dniach mieliśmy zaliczenie testowe, sprawdzające znajomość podstawowego słownictwa i definicji, bo bez tego trudno nauczyć się opisywania konkretnych zaburzeń czy chorób psychiatrycznych. Nomenklatura psychiatryczna nie jest czymś, z czym ma się na co dzień do czynienia na innych oddziałach. Mi było o tyle łatwiej, że już kilka lat temu dostałam książkę "Crash Course - Psychiatria" i z ciekawości częściowo ją przeczytałam, mając niekończący się czas wolny na obozie konnym dwa lata temu. Dodatkowo, w ostatnich latach czytałam też parę innych książek i artykułów, mniej lub bardziej związanych z tematyką zaburzeń psychicznych, nie mówiąc już o niezliczonych powieściach i serialach z pogranicza psychologii, kryminologii i prawa. Zresztą sama pani profesor nie raz w trakcie naszych rozmów używała przykładów z filmów i seriali, żeby ułatwić nam wyobrażenie sobie jak manifestują się pewne zaburzenia osobowości. Podczas ćwiczeń miałyśmy okazję porozmawiać i poznać historie życia pacjentów ze schizofrenią paranoidalną, zaburzeniami depresyjnymi nawracającymi, otępieniem, uzależnieniem od benzodiazepin, chorobą afektywną dwubiegunową, zaburzeniami osobowości typu borderline (dwa ostatnie często idą ze sobą w parze). W większości przypadków były to osoby z naprawdę trudną sytuacją rodzinną, często z rodzin obciążonych alkoholizmem, wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie, będące ofiarami przemocy domowej. Na oddziałach tzw. "somatycznych" (czyli wszystkich niepsychiatrycznych, leczących choroby "ciała") rzadko kiedy, jako studenci mamy okazję poznać tego typu szczegóły z życia pacjentów, więc tym bardziej robiło to wrażenie. Nie zabrakło też pacjentów po próbach samobójczych czy choćby z myślami samobójczymi i w tym miejscu taka dygresja. Tak się złożyło, że w czasie trwania bloku, w moim otoczeniu (nie najbliższym, ale jednak dość bliskim), młoda osoba popełniła samobójstwo. Choć wstrząsnęło to wszystkimi w jej otoczeniu, ja niestety nie byłam zaskoczona, bo o problemach tej osoby mało kto nie wiedział, tylko nikt nie potrafił nic z tym zrobić. Niestety, poziom edukacji dotyczącej zdrowia psychicznego jest w Polsce bardzo niski. Dopiero od niedawna temat zaczął przewijać się od czasu do czasu w mediach, ale ludzie nadal nie wiedzą jak postępować gdy ktoś z ich otoczenia ma problem, albo gdy sami go mają. Skutkuje to wieloma mitami, jak zawsze w przypadku braku świadomości. Także w ramach skróconego kursu psychiatrii, dwie najważniejsze chyba sprawy. Po pierwsze, depresja jest chorobą wymagającą LECZENIA. To, że komuś jest smutno nie jest jeszcze powodem do wizyty u lekarza, ale już przedłużające się powyżej 2 tygodni obniżenie nastroju, w połączeniu z utratą napędu i motywacji do życia oraz/lub utratą odczuwania przyjemności, zwłaszcza w sytuacjach, które wcześniej ją sprawiały, powinno spowodować zapalenie się lampki alarmowej. Jeśli do tego dochodzą problemy ze snem, zwłaszcza wczesne budzenie się nad ranem, ciągła senność, spadek apetytu czy wspomniane wcześniej myśli samobójcze, naprawdę wskazane jest udanie się do lekarza. Leczenie depresji jest na ogół proste i bardzo skuteczne, rzadko kiedy występują oporne na farmakoterapię, dlatego próby "przeczekania" są zupełnie bez sensu. To tak jakby ktoś ze złamaną ręką stwierdził, że zamiast udać się do lekarza, on poczeka aż samo przejdzie. Jasne, jest szans, że kość się zrośnie, ale jaka będzie sprawność takiej ręki? To już pozostaje pod ogromnym znakiem zapytania. Druga sprawa dotyczy, wspomnianych już wcześniej, samobójstw. Jednym z najpowszechniejszych i chyba najbardziej opłakanych w skutkach mitów, funkcjonujących zarówno w społeczeństwie ogólnym, jak i niestety wśród lekarzy, jest to, że nie należy pytać pacjentów i osób ze swojego otoczenia o myśli samobójcze, bo możemy im "podsunąć" ten pomysł. W rzeczywistości jest właśnie odwrotnie, TRZEBA pytać. Często, samo porozmawianie na ten temat, ułatwia osobie poradzenie sobie z negatywnymi emocjami, a nam może pomóc ocenić w jak złym stanie jest dana osoba i czy konieczna będzie hospitalizacji, jeśli zajdzie konieczność to nawet bez jej zgody. To ostatnie jest oczywiście drastycznym (ale legalnym i uregulowanym prawnie przez Ustawę o Ochronie Zdrowia Psychicznego) krokiem, ale czasami jest to konieczne w celu ratowania życia. Oczywiście, jak to w medycynie, zdarzają się sytuacje, w których mimo najszczerszych chęci lekarzy, pacjent mimo przymusowej hospitalizacji i leczenia, po wyjściu ze szpitala popełni samobójstwo, ale jest to niewielki odsetek. Na ogół nawet 10-dniowe przyjęcie w trybie obserwacyjnym (osoby bez zdiagnozowanej choroby psychicznej tylko w ten sposób można hospitalizować wbrew ich woli) wystarczy by na tyle ustabilizować pacjenta by przestał on stanowić zagrożenie dla własnego zdrowia i życia. Temat trudny, ale uważam, że niesłychanie ważny, stąd taka rozbudowana dygresja. Wracając do samych zajęć, na zakończenie bloku mielimy zaliczenie testowe z całego materiału, a dzień później egzamin ustny. W związku z tym, że pierwszy z dwóch weekendów w trakcie trwania przedmiotu, spędziłam imprezując na spotkaniach powyjazdowo-integracyjnych, na naukę pozostał mi tylko jeden. Na szczęście tematy mnie interesowały, więc starałam się przygotowywać do zajęć na bieżąco, a poza tym odpowiedzi ustne to mój żywioł, także zakończyłam swoją przygodę z psychiatrią z piąteczką do [wirtualnego :P] indeksu.
Jeszcze nawiązując do tytułu wpisu, jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to spieszę z wyjaśnieniem. Dawniej, a w niektórych miejscach jeszcze nawet nie tak dawno, na zamkniętych oddziałach psychiatrycznych drzwi miały wymontowane klamki, aby pacjenci nie mogli go samowolnie opuścić. Wiązało się to z tym, że lekarze autentycznie chodzi z klamkami w fartuchach :P Obecnie, przynajmniej w naszym szpitalu klinicznym, drzwi są po prostu zabezpieczone kartami magnetycznymi, co jest trochę bardziej praktycznym rozwiązaniem :D

Kolejne 1,5 miesiąca upłynie mi najprawdopodobniej bardzo przyjemnie, bo najpierw mamy cztery tygodnie chirurgii, a później dwa tygodnie ortopedii, czyli moje dwie ulubione dziedziny <3

P.S. Jak znajdę motywację to zaktualizuję wpis o kilka zdjęć :D

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się