Skip to main content

Bo biochemii czas szybciej płynie, czyli wakacje na finiszu.

Wakacje, wakacje no i po wakacjach. Dopiero co bawiłam się na obozie konnym, a po nim walczyłam z biochemią, a tu już końcówka września i 1,5 tygodnia do rozpoczęcia kolejnego roku akademickiego. Nowy plan zajęć, godzinowo nie wygląda zachęcająco, zwłaszcza, że pierwsze dwa lata studiów mnie trochę rozpuściły i zdążyłam się już przyzwyczaić do małej ilości przedmiotów i trzydniowych weekendów. Tym razem poniedziałki i piątki będę spędzała od rana do wieczora na uczelni... Na szczęście w końcu zaczynają się przedmioty kliniczne, patofizjologia, choroby wewnętrzne (czyli po prostu "interna"), psychologia kliniczna. Nie zabraknie także bzdur typu: higiena, zdrowie publiczne czy fakultety, no i znienawidzonej przez wszystkich farmakologii, ale ta dopiero w drugim semestrze. Poza tym, pewnie w trakcie roku okaże się, że plan wcale nie jest taki zły jak mi się na początku wydawało i znów znajdę mnóstwo czasu na pozauczelniane aktywności, więc nie będę narzekać na zapas :)
Póki co, zanim wrócę do mojego uczelnianego miasta, postanowiłam, w ramach zbierania motywacji na nowy rok, zrobić dodatkowy tydzień praktyk na chirurgii :D
Już rozmawiałam z ordynatorem oddziału, ze szpitala, w którym od 2 lat robię praktyki wakacyjne i powiedział, że nie ma nic przeciwko. Zresztą już w trakcie wakacji, gdy asystowałam mu do operacji, zaproponował, że mogę przychodzić kiedy mam ochotę, także w trakcie roku. Z tej oferty niestety nie skorzystam, bo studiuję w innym mieście, ale skoro są jeszcze wakacje to teraz bardzo chętnie.
Tym oto sposobem, mój ostatni tydzień wakacji spędzę wstając o 6 rano, robiąc nadprogramowe praktyki. Niektórzy dla rozrywki biegają, inni jeżdżą na rowerze, a ja wolę to ;D

Poza tym, jestem już chyba prawie gotowa do powrotu na studia. Wszystkie dokumenty dostarczone do dziekanatu, plan zajęć wpisany w kalendarz, zakupy zrobione. Nowe zakreślacze, długopisy, kartki do notatek, nowe sukienki na imprezy (też ważne! :P ), buty na jesień, wszystko jest. Książek jak zwykle nie ma, ale dotychczas dobrze sobie bez nich radziłam. Mam zamiar zaopatrzyć się w małą internę Szczeklika i to by było na tyle póki co. Zostało mi jeszcze dokupić fartuch, parę sprzętów "domowych" i mogę jechać, a tymczasem, korzystając z ostatnich dni wolności, nadrabiam serialowe zaległości. Aż mi się zrymowało :P

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się