Skip to main content

III rok w pigułce - przedmioty przedkliniczne.

Zgodnie z obietnicą, wpis podsumowujący 3 rok. Ze względu na liczne wakacyjne wyjazdy i pracę nie udało mi się napisać go bezpośrednio po zakończeniu roku akademickiego, ale postaram się przypomnieć sobie wszystkie najważniejsze rzeczy, warte przekazania. Zaczynam od przemiotów przedklinicznych, bo to one przeważają i są bardziej istotne w pierwszym semestrze.

PATOMORFOLOGIA
Nie będę się powtarzać i pisać ponownie o przedmiocie, bo podsumowywałam go po drugim roku (http://bebrave-dreambig.blogspot.com/2016/05/ii-rok-w-piguce-biochemia-fizjologia-i.html?m=1). Trzeci semestr nie różnił się niczym od poprzednich dwóch.
Mieliśmy 2 kolokwia, po czym w sesji zimowej egzamin, składający się z części praktycznej i testu. Część praktyczna to rozpoznawanie "szkiełek" na komputerach. Zakład udostępnia listę 150 preparatów, których trzeba się nauczyć. Na zaliczeniu każdy dostaje 3 z nich, należy napisać co to za struktura, z jakiego narządu pochodzi wycinek i kilka cech charakterystycznych, po których ją zidentyfikowaliśmy. W rzeczywistości, mało kto potrafi cokolwiek rozpoznać, zamiast tego ludzie uczą się na zasadzie "no dobra, wielka, fioletowa plama, przypominająca wieloryba, to będzie X", a w opisie wrzucają wszystkie cechy morfologiczne zmian nowotworowych, które pamiętają :P Aby zdać egzamin trzeba prawidłowo opisać minimum dwa preparaty. W zależności od tego przez kogo jest się ocenianym, można wtedy dostać 0pkt lub 3pkt (są one dodawane do punktów z testu). Jeśli rozpozna się wszystkie trzy szkiełka, przyznawane jest 5pkt lub 8pkt, natomiast niezdanie egzaminu to -8pkt. Jako, że ocena jest subiektywna, zdarzają się grupy, w których nikt nie dostaje ujemnych punktów, bo egzaminatorzy "wyciągają", jak i takie, w których średnia to 0pkt. Poświęcając na naukę 1 dzień (wolałam się skupić na nauce do testu i egzaminu z mikrobiologii) udało mi się nauczyć około 80 preparatów, więc jeśli ktoś ma podobną łatwość zapamiętywania obrazów to dwa dni mu wystarczą, ale znam i takich, którzy uczyli się znacznie więcej, a wpadły im minusowe punkty.
Zdanie tej części nie jest konieczne, aby zostać dopuszczonym do pisania testu, ale mając -8pkt trzeba zdobyć o te 8pkt więcej niż próg zaliczenia, co nie jest łatwe.
Cześć testowa to 125 pytań WIELOKROTNEGO wyboru, czyli tak samo jak na kokwiach. Do zdania, konieczne jest uzyskanie 68pkt (po dodaniu/odjęciu tych z części praktycznej). Cześć pytań powtarza się z poprzednich lat, ale zdecydowanie zbyt mało, aby wystarczyło to do zdania egzaminu. Choćbym chciała, nie jestem w stanie napisać "przepisu" na zdanie tego egzaminu. Osobiście, miałam plan, aby poświęcić miesiąc na naukę, a wyszło jak zawsze. Generalnie, jeśli macie wypracowaną skuteczną metodę nauki na kokwia, to radziłabym się jej trzymać, u mnie to wystarczyło. Jeśli chodzi o poprawki, na moim roku krążyło wiele sprzecznych informacji, więc zainteresowanych odsyłam do regulaminu Zakładu, bo nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. Co do jednego od razu mogę uprzedzić, mimo że patomorfologia jest przedmiotem kończącym się w sesji zimowej, poprawki są we wrześniu. Zakład przewiduje możliwość zorganizowania jej wcześniej, ale warunkiem jest zgoda WSZYSTKICH poprawiających, co jest nierealne.
Na moim roku, przy pierwszym podejściu, egzamin zdały 82 osoby ze 138 piszących, a pierwszą poprawkę 33 z 53 piszących.
W poprzednich latach było tak, że nawet jeśli ktoś nie zdał ostatniego podejścia, można było kontynuować naukę na 4 roku, ale trzeba było chodzić na zajęcia patomorfologii z rokiem niżej i podejść z nimi do egzaminu. Jak każde powtarzanie przedmiotu, było to niestety płatne. Niestety, z tego co się właśnie dowiedziałam, w tym roku, z jakiegoś powodu, osoby powtarzające przedmiot nie mogą warunkowo kontynuować studiów i mają rok w plecy jak przy każdej innej repecie.

MIKROBIOLOGIA

Kolejny przedmiot, o którym już pisałam, więc przejdę od razu do informacji o egzaminie. Jest to test pozornie jednokrotnego wyboru.
Pierwszy termin oblało tylko ok. 17 osób, więc nie ma tragedii, ale podobno nie jest to regułą, bo w ubiegłym roku wyniki były dużo, dużo gorsze. Poprawka odbyła się jeszcze przed wakacjami, podobnie jak w przypadku patomorfologii, konieczna była zgoda wszystkich piszących. Generalnie, jest to przedmiot, który, w porównaniu do patomorfologii obejmuje niewielki materiał, dlatego na naukę wystarczy zostawić sobie około tygodnia. Z tego co pamiętam, ja siedziałam nad tym niecałe 5 dni (mieliśmy ten egzamin jako pierwszy, tydzień przed patomorfologią, więc nie chciałam tracić za wiele czasu). Na pewno warto jest się dobrze nauczyć antybiotyków, bo o to bywa sporo pytań, a reszta jest w podobnym stylu jak te na wyjściówkach. Mieliśmy 60min na rozwiązanie 60 pytań i przeniesienie odpowiedzi na kartę. Na początku myślałam, że to całkiem sporo czasu, ale kiedy zaczęłam próbować przypomnieć sobie które antybiotyki stosowało się na jakie drobnoustroje, nagle okazało się, że nie zdążyłam rozwiązać wszystkich zadań, a pilnujący nas asystenci już ogłaszali koniec czasu. Ostatnie 4 pytania strzeliłam praktycznie bez czytania ich. Jeśli miałabym obiektywnie ocenić poziom trudności tego egzaminu, to powiedziałabym, że był on całkiem sympatyczny. Żadnych pytań "z kosmosu", ani przesadnie podchwytliwych.

PATOFIZJOLOGIA

Przedmiot o tyle łatwy, że "to wszystko gdzies już było". Trochę na biochemii, trochę na fizjologii, trochę w trakcie roku, równolegle na diagnostyce laboratoryjnej i internie. Zajęcia są bezstresowe, często dość nudne, więc jesli ma się ćwiczenia o 8 rano to polecam mieć ze sobą mocną kawę. Prowadzący teoretycznie pytają, ale wystarczy położyć przed sobą wydrukowaną/włączoną seminarkę z poprzedniego roku i można bez problemu odpowiedzieć na pytania. Niektórzy asystenci, na zakończenie zajęć, przyznają "plusiki" za dobre odpowiedzi, co przekłada się na dodatkowe punkty na kolokwium, ale nie jest to regułą. Jak ktoś bardzo mocno podpadnie to może dostać "dwóję", którą należy poprawić, odpowiadając z danego tematu na kolejnych zajęciach, ale z tego co wiem to zdarzyło się to dosłownie kilku osobom przez cały rok i tylu na zajęciach z szefową Zakładu. Moja prowadząca była neutralna, nie dawała ani bonusowych punktów, ani dwój, ale kilka zajęć w trakcie roku mieliśmy z innym prowadzącym, u którego udało mi się zebrać po 1-2 ekstra punkty. Kolokwia, po dwa w każdym semestrze, są testami pozornie jednokrotnego wyboru, składającymi się z około 30 pytań. Nie są trudne, ale powiedziałabym, że upierdliwe, ponieważ pytania są często sformułowane w nadmiernie skomplikowany sposób, albo z dużo ilością przeczeń, czego nie cierpię. Mimo tego zdawalnośc jest wysoka, a wyniki pojawiają się na specjalnej platformie internetowej jeszcze tego samego dnia wieczorem. Oficjalną książką, która nas obowiązuje jest interna Szczeklika, oczywiście nie całość, tylko część dotycząca etiologii i patofizjologii poszczególnych schorzeń. Osobiście, korzystałam tylko i wyłącznie z seminarek, co w zupełności wystarczało, zarówno do zdania kolokwiów jak i egzaminu.
W trakcie roku są też wykłady, które trwają po 45min i, o ile kogoś nie pasjonuje biologia komórki, są strasznie nudne. Dodatkowo, obejmują zupełnie inny materiał niz ten na zajęciach. Wiem, że w poprzednich latach było inaczej, ale na moim roku nie wchodził on w obowiązujący nas na zaliczenia zakres zagadnień, więc ja, po jednej wizycie, odpuściłam sobie chodzenie.
Egzamin odbywa się w sesji letniej. Mój, nie był ani prosty, ani trudny. Nie różnił się specjalnie od testów, które pisaliśmy w trakcie rok. Niektóre pytania były dość niefortunnie sformułowane, a kilka było bardzo podobnych do tych z poprzednich lat. Zagadnienia, na których się skupili też raczej nikogo nie zaskoczyły, były takie jak na kolokwiach. Jak zawsze przydałoby się trochę więcej czasu na pisanie, mieliśmy 50 minut na 50 pytań. Niby 1 min. na pytanie to nie tak mało, ale jak człowiek próbuje się na szybko dokopać do konkretnej informacji w głowie to wszystko się miesza. Po wyjściu z auli nie byłam w stanie jednoznacznie ocenić czy zdam, czy nie, ale na szczęście wyniki były jeszcze tego samego dnia popołudniu. Zdawalnośc była podobna jak w ubiegłym roku, egzamin oblało tylko 19 osób, a większość, podobnie jak ja, dostała tróję.
Była możliwość wywalczenia zwolnienia egzaminu, warunkiem była średnia 4,5 z kolokwiów. Prawdę mówiąc, nie wiem czy komukolwiek się to udało.

DIAGNOSTYKA LABORATORYJNA

Przedmiot prowadzony znacznie lepiej niż się spodziewałam. Obawiałam się, że będziemy musieli uczyć się na pamięć miliona norm wyników badań, z dziwnymi jednostkami itd. Okazało się, że jasne, kilka tabalek trzeba było wykuć, ale były to faktycznie najbardziej podstawowe rzeczy, których wymagali od nas także na innych przedmiotach. Interpretacja wyników morfologii krwii, badań moczu, lipidorgamu, same przydatne rzeczy. Kolokwia były bardzo proste, 5-10 minutowe testy jednokrotnego wyboru, złożone z 5 pytań. Wystarczyło przejrzeć skrypt i nauczyc się zagadnień, o które pytali w poprzednim roku, żeby zdać na 4 czy nawet 5. Tym samym, co najmniej 1/3 roku miała zwolnienie egzaminu, którego warunkiem była średnia 4,5. W związku z tym, że też należałam do tych szczęśliwców, nie mam pojęcia jak wyglądał egzamin, ale wiem, że wszyscy ostatecznie go zdali. Jeśli komuś powinie się noga na teście, drugi termin jest odpowiedzią ustną u szefa Katedry, który jest wspaniałym człowiekiem, nieuprzykszającym studentom życia.

ANATOMIA TOPOGRAFICZNA

Wydaje Ci się, że prawie nic nie pamiętasz z, wkuwanej przez cały pierwszy rok anatomii? Dobrze Ci się wydaje, a ten przedmiot raczej nie pomoże tego zmienić :P Zajęcia obejmowały ok. 10 seminariów, trwających po 1,5h. Na każdym omawiane było inne zagadnienie, "kończyna górna", "kończyna dolna", "klatka piersiowa", "brzuch" itd., czyli materiał, który na pierwszym roku robiony był np.: przez miesiąc, tutaj był skompresowany do jednych zajęć. Łatwo sobie wyobrazić, że mając na głowie inne przedmioty, nikt nie siedział przed zajęciami z atlasem anatomii, więc krótkie omówienie przypadkowo wybranych struktur przez asystentów lub studentów, którzy mieli prezentację z danego zagadnienia, niewiele komukolwiek dawało. W ramach zaliczenia trzeba było własnie wykonać prezentację i mieć 100% obecności, ale jeśli kogoś nie było, to odrobienie nie było skomplikowane. Wystarczyło zrobić kolejną, króciutką prezentację na dowolny temat/temat dotyczący choć pośrednio zagadnienia, na którym się nie było i tyle. Możliwe jednak, że w tym roku sytuacja się zmieni, ponieważ słyszałam, że profesor z interny już kilka razy dzwonił do szefa Zakładu z pretensjami, że studenci na zajęcia kliniczne przychodzą zupełnie nieprzygotowani, nie widząc nawet jak położone jest serce w klatce piersiowej, w związku z czym Zakład Anatomii rozważał wprowadzenie testu na zaliczenie przedmiotu, ale nie wiem co zostało postanowione.

HIGIENA I EPIDEMIOLOGIA + ZDROWIE PUBLICZNE

Przedmioty równie nudne co upierdliwe. Oba są prowadzone przez ten sam Zakład i tych samych prowadzących, a tematyka jest tak podobna, że zupełnie zlały mi się w jeden przedmiot. W ramach zaliczenia Zdrowia Publicznego trzeba było napisać esej na dowolny temat, który dało się podpiąć pod tematykę przedmiotu. Podobnie jak wiele innych osób, nie wysiliłam się za bardzo. Odrobinę przeredagowałam swój esej, który na pierwszym roku pisałam na zaliczenie z socjologii, zajęło mi to jakies 15min i sprawa z głowy. Z Higieny i Epidemiologii było trochę wiecej zajęć, a na zakończenie był test. Powiem tak, nie mam pojęcia czy ktoś był na tyle szalony by sie na niego uczyć (nawet nie wyobrażam sobie jakby się można do tego zabrać, bo te przedmioty były o wszystkim i o niczym, naprawdę), ale wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy po otrzymaniu kartki z pytaniami, okazało się, że pytania są dokładnie takie jakich się spodziewaliśmy :P

ETYKA LEKARSKA

Moim zdaniem, bardzo ciekawy i dobrze prowadzony przedmiot. Poruszonych zostało wiele powaznych zagadnień, które rzeczywiście stanowią kontrowersyjny/trudny etycznie temat w medycynie. Porozmawialiśmy o świadomej zgodzie, transplantologii, pacjentach nieletnich, badaniach klinicznych, aborcji i wielu innych tematach. Prowadząca mówiła w sposób bardzo merytoryczny, nawiązując do konkretnych sytuacji, tłumacząc także aspekty prawe różnych zagadnień. Uważam, że naprawdę warto posłuchać, nawet jeśli czasami jest trochę nudno lub człowiek nie zgadza się z pewnymi poglądami. Zaliczenie przedmiotu jest na obecność, można spokojnie opuścić 1-2 zajęcia. W ramach odrobienia czasem nie trzeba robić nic, a czasem trzeba zostać chwilę po zajęciach i zamienić kilka zdań z prowadzącą lub wysłać jej maila z odpowiedzią na jakieś króciutkie pytania.

ELEMNTY PROFESJONALIZMU

Całkowite przeciwieństwo poprzedniego przedmiotu. Choć prowadzony przez lekarza, będącego bardzo ciekawym człowiekiem, z dużą wiedzą ogólną, to strasznie nudny i niekonkretny. Dużo mówienia o niczym, w dodatku o 8 rano, więc po 5 minutach się wyłączałam. Straszna strata czasu, chyba jednym w miarę ciekawym spotkaniem był wykład na temat uzależnień wśród lekarzy. Mimo tego, obecności trzeba pilnować, bo są puszczane listy i słyszałam od starszych roczników, że zdażali się aganci, którzy musili płacić i powtarzać przedmiot, bo za bardzo olali sprawę. Ja miałam chyba ze 3 nieobecności, ale nie było problemu z zaliczniem, nie wiadomo czy jest jakaś oficjalna ilość dopuszczalnych nieobecności.

Ciąg dalszy nastąpi...

Comments

  1. Anonymous5/10/17

    3 osoby były zwolnione z pato :D

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się