Skip to main content

Hipertensjologia i endokrynologia, czyli interny ciąg dalszy.

Kolejne dwie części bloku z chorób wewnętrznych za mną. Po tygodniu, spędzonym na oddziale diabetologii, kolejne 2 dni mieliśmy spędzić na hipertensjologii. Po pierwszym seminarium okazało się jednak, że Pani Profesor będzie miała następnego dnia ważne spotkanie i musiałaby nas wysłać do domu sporo przed końcem zajęć, w związku z czym zaproponowaliśmy, że po prostu zostaniemy tego pierwszego dnia po zajęciach, żeby nie musieć przyjeżdżać do szpitala na godzinę. Wszystkim było to na rękę, więc tak zrobiliśmy. Nasza edukacja na tym nie ucierpii, bo i tak cała moja szóstka chodzi na fakultet o nadciśnieniu, prowadzony przez tą samą Panią Profesor. Nastęny tydzień mieliśmy wolny, niby długa przerwa, ale pomiędzy treningami, imprezami i serialami, czas mijał bardzo szybko.
Ostatnie 5 dni bloku z interny spędziliśmy na odziale endokrynologii. Prowadzący byli bardzo sympatyczni, ale seminaria trochę przydługie, więc mimo kawy, miałam ogromny problem z utrzymaniem otwartych oczu. Po seminariach, albo szliśmy na oddział, gdzie mielismy okazję zobaczyć między innymi pacjentkę, chorującą na chorobę Addisona, z charakterystyczną dla tej choroby ciemną skórą, albo do poradnii, gdzie też zdarzały się ciekawe przypadki. Jednego dnia przyszła starsza pacjentka, mająca zdiagnozowanego gruczolaka nadnerczy, mikrogruczolaka przysadki, który prawdopodobnie się powiększał, ponieważ znacznie pogorszył jej się wzrok, a do tego mnóstwo chorób towarzyszących. W dodatku była ona po udarze niedokrwiennym mózgu i chemioterapii z powodu nowotworu (wyleciało mi z głowy jakiego), a jej stan w ostatnim roku ulegał systematycznemu pogorszeniu. Jakby ktoś jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego jak niewydolny jest nasz system ochrony zdrowia, pacjenci poradni endokrynologicznej, umawiani na pilną wizytę dostają terminy, najwcześniej na luty 2018, dlatego Pani Doktor wykonała kilka telefonów, żeby chorą przyjęto jak najszybciej do szpitala, bo była to jedyna opcja, aby zapewnić jej odpowiednią opiekę endokrynologiczną, bez odwlekania tego o 4 miesiące, których najprawdopodobniej mogłaby po prostu nie przeżyć. Takie sytuacje tylko potwierdzają, że trwający własnie Protest Porozumienia Zawodów Medycznych jest niezbędny, a jego postulaty słuszne. Choć sama nie planuję zostawać w Polsce, to uważam, że warto walczyć o lepsze finansowanie Ochrony Zdrowia, bo to nie dotyczy tylko lekarzy, ale także, a nawet powiedziałabym, że przede wszystkim, pacjentów. Właśnie dlatego, razem ze znajomymi z roku staramy się czynnie wspierać protest od samego początku.

Zmieniając temat na przyjemniejszy, w miniony piątek świętowaliśmy Połowinki (zwane także "Półmetkiem"), jak ten czas szybko leci! Moim zdaniem impreza udała się rewelacyjnie. Było wesoło, tanecznie i z klasą, mimo nielimitowanego alkoholu :P Osiem godzin wspólnej zabawy przeleciało w mgnieniu oka, dobrze że na pamiątkę będziemy mieli nagrania i mnóstwo zdjęć, zarówno zrobionych przez fotografa, jak i mniej poważnych, w przebraniach, zrobionych w fotobudce.

Przez najbliższe dwa tygodnie mam blok z radiologii, po pierwszych zajęciach nie umiem ocenić czy będzie on ciekawy czy raczej nie, a opinie słyszałam bardzo rozbieżne, także zobaczymy.
Dodatkowo zabraliśmy się w końcu za pracę naukową w ramach Koła Chirurgicznego, tym razem już na poważnie. Przygotowalismy wzór ankiety, który został zatwierdzony przez naszego opiekuna i jesteśmy w trakcie zbierania informacji od pacjentów. Na szczęście coroczna konferencja studenckich kół naukowych została przesunięta z listopada na luty lub marzec, więc powinniśmy bez problemu zdążyć się do niej przygotować i wystawić naszą pracę. W niedalekiej przyszłości wybieram się na kolejne warsztaty laparoskopowe, muszę też w końcu dotrzeć na dyżur, bo naprawdę tęsknię już za chirurgią, praktyki wakacyjne były tak dawno temu :(
Póki co czeka mnie kolejny intensywny tydzień, ale myślę, że gdzieś to wcisnę. Jutro popołudniu trening, a po nim urodziny koleżanki, we wtorek impreza Halloweenowa, jak już odeśpię to w środę i piątek kolejne treningi, a w tak zwanym międzyczasie trzeba coś poczytać z radiologii, bo blok ten kończymy egzaminem ustnym. Zresztą, w dzisiejszych czasach, badania obrazowe są podstawą diagnostykii i niezbędnym narzędziem dla chirurga, a póki co, patrząc na obraz USG, widzę głównie szare plamy, które niewiele mi mówią, więc sama dla siebie chcę to zmienić. No, ale czwartkowe popołudnie zapowiada się raczej wolne, więc może wtedy odwiedzę odział chirurgii :D

P.S. Wpis o IFMSA "się pisze", ale miałam niespodziewany wyjazd do domu w zeszły weekend, dlatego pojawi się trochę później niż planowałam :)

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się