Skip to main content

Diabetologia, czyli pierwszy blok za mną.

Na początek może doprecyzuję tytuł wpisu, ponieważ jest on pewnym uproszczeniem. Moim pierwszym blokiem w tym roku (a tym samym w ogóle na studiach, ponieważ w przeciwieństwie do większości uczelni, u nas żadne zajęcia przed czwartym rokiem nie odbywają sie w taki trybie) są choroby wewnętrzne, powszechnie znane jako "interna". W ramach tego będziemy mieli łącznie 120h zajęć na 4 różnych oddziałach: diabetologii, hipertensjologii, endokrynologii i gastroenterologii.
Wczoraj zakończyliśmy 5-dniowy cykl zajęć na diabetologii. Nie byłam do nich zbyt pozytywnie nastawiona z dwóch powodów. Po pierwsze, dojeżdżanie na te zajęcia wiąże się ze wstawaniem o 6 rano, bo szpital leży poza miastem. Po drugie, miałam już [nie]przyjemność przebywać na tym oddziale i choć sporo się wtedy nauczałam, to atmosfery nie wspominam zbyt dobrze. Na dzień dobry mieliśmy seminarium prowadzone przez Panią Profesor, która stwierdziła, że nic nie umiemy i, że ma nadzieję, że to dlatego, że dopiero wróciliśmy z wakacji, a nie ponieważ zapomnieliśmy wszystko czego nauczyliśmy się w poprzednich latach. Jako, że rozmawialismy o bardzo ogólnych rzeczach, związanych z cukrzycą, jej narzekanie na ansz poziom wiedzy było mocno na wyrost, ale fakt, w poniedziałek o 8 rano, w pierwszy dzień zajęć, mogłyśmy robić wrażenie mało rozmownych i chętnych do współpracy. Po seminarium poszliśmy na ćwiczenia, na których poznaliśmy naszego prowadzącego. Niestety ponownie nie miałyśmy szczęście, bo trafiła nam się męska wersja Pani Profesor. Od wejścia, średnio sympatyczny, robiący gburowate wrażenie dr M przepytał nas z materiału z seminarium, więc całkiem sporo byłyśmy w stanie powiedzieć (zwłaszcza, że o cukrzycy mieliśmy także okazję uczyć się już na kilku przedmiotach i naprawdę nie było tak źle z naszą wiedzą), a mimo tego na koniec zajęć oznajmił grobowym tonem, że wstawia nam wszystkim miusy za nieprzygotowanie do zajęć i, że każdy taki minus oznacza ujemne punkty do zaliczenia końcowego. Męczył nas przeszło godzinę, więc na pójście do pacjenta zostało nam 10min. Ostatecznie przetrzymał nas 20min po zakończeniu zajęć, więc spędziliśmy tam pół godziny. Kolejny dzień był wolny, więc miałam okazję odespać imprezę, na której byliśmy poprzedniego wiczora i przejrzeć trochę materiału na środowe zajęcia. Pani Profesor sugerowała, żebyśmy uczyli się z opracowanego przez nich skryptu, jednak ja ze swoim permanentnym lenistwem i potrzebą robienia na przekór tego co mi się mówi, nie zaopatrzyłam się w książeczkę i zamiast tego przejrzałam najaktualniejsze wytyczne PTD (oczywiście nie całość, bo to przeszło 90 stron) i małą internę Szczeklika. Myślę, że całkiem dobrze na tym wyszłam, bo jak się okazało, Pan Doktor opierał swoje pytania głównie na informacjach z wytycznych. W środę po seminarium dostałyśmy do napisania krótką wejściówkę. Poszło nam średnio, do na 5 pytań, 3 były o wzory, czego chyba nikt się nie spodziewał. Sprawdzaliśmy odpowiedzi wspólnie, dopowiadając sobie nawzajem, ale mimo tego dr M nie był zadowolony. Tym razem nic nie powiedział na temat minusów, ale jak miałyśmy się przekonać następnego dnia, ponownie wpisał je na naszej karcie obecności. Kolejny dzień i kolejna wejściówka po seminarium. Tym razem, według harmonogramu ćwiczeń, mieliśmy nauczyć się na temat farmako- i insulinoterapii, dlaczego więc dostałyśmy jedno pytanie z tego materiału, a 4 inne z zupełnie innego...? Nie mam pojęcia, ale nie trudno się domyślić, że ponownie zrobiłyśmy wrażenie słabo przygotowanych. Na szczęście tym razem Pan Doktor miał chyba lepszy humor, albo zaczął się do nas przekonywać, bo atmosfera była jakaś mniej napięta. Miałyśmy też okazję spędzić więcej czasu rozmawiając z pacjentami. Jedna z koleżanek z mojej szóstki klinicznej zaproponowała, żebyśmy ostatnie 2 zajęcia połączyć w jedno, bo dzięki temu miałybyśmy o jedną poranną wyprawę mniej, a do tego 4 dniowy weekend. Moim zdaniem pomysł był super, zwłaszcza, że na ostatnich zajęciach i tak nie miało już byc seminarium, niestety jak zawsze znalazły się osoby, które przeżywają każdy przedmiot jakby co najmniej zależała od tego ich przyszłość na tych studiach, więc pomysł upadł. Okazało się zresztą, że dr M i tak nie miałby czasu, żeby zostać z nami dłużej w piątek, co nie zmienia faktu, że przestałam się już łudzić, że niektórzy ludzie się ogarną i, mając za sobą przeszło połowę studiów, wyluzują trochę. Spędzić weekend stresując się potencjalnym zaliczeniem z fragmentu bloku z interny? Co kto lubi. Oczywiście, ostatecznie okazało się, że żadnego zalicznia nie było. Tak przypuszczałam, bo już na przedostatnich zajęciach nie było wejściówki, a poza tym myślę, że naprawdę było widać, że przychodzimy na ćwiczenia z przyzwoitą wiedzą, a przynajmniej z notatkami. Podsumomowując blok i naszego prowadzącego, choć nadal zdecydowanie wolę asystentów, którzy wymagają od nas zrozumienia tematu, a nie czepiają się tego, że zamiast recytować definicję WHO, student mówi coś własnymi słowami, to wyszło nam to wszystkim na dobre. Nawet ja się zmotywowałam do nauki, co jest ogromnym sukcesem, biorąc pod uwagę, że była to "tylko" interna i to w pierwszym tygodniu roku akademickiego. Cukrzyca jest aktualnie tak powszecha, że bez względu na specjalizację będziemy z nią mieli do czynienia, więc tylko lepiej dla naszych przyszłych pacjentów.
Dziś mam wolne, jutro i w czwartek zajęcia na hipertensjologii, po czym tydzień wolnego, po którym tydzień endokrynologii. Prawdę mówiąc, wolałabym nie miec tak długiej przerwy i zamiast tego skończyć wcześniej przed Świętami i zacząć później po Nowym Roku (mamy zajęcia do 23 grudnia, a później już od 2 stycznia i niestety w systemie bloków nie będzie łatwo poprzekładać czegoś, żeby przedłużyć wolne), albo mieć coś na kształt ferii zimowych.
Poza zajęciami, pierwszy tydzień jak zawsze upłynął pod hasłem imprez i spotkań ze znajomymi, w ten weekend czekają mnie prawdopodobnie 2 kolejne. Poza tym, korzystając z wolych popołudniów, zaczęłam w końcu uprawiać trochę sportu. Zobaczymy co z tego wyniknie, bo moje lenistwo bywa ogromne, ale póki co jestem nastawiona całkiem optymistycznie, bo treningi mi się podobają. Dodatkowo, w końcu bierzemy się poważnie za pisanie pracy naukowej w ramach Koła Chirurgicznego, a także zapisałam się już na listopadowe warsztaty laparoskopowe, których nie mogę się doczekać. Jak zawsze czeka mnie zabiegany rok, ale przynajmniej na zajęciach, w końcu są przedmioty kliniczne, więc będę miała okazję zobaczyć wiele oddziałów, na których jeszcze nigdy nie byłam. Pierwszy semestr będzie dość nudny, interna, radiologia, medycyna rodzinna, genetyka kliniczna, za to kolejny już znacznie, znacznie ciekawszy, ale o tym będę pisac na bieżąco.

Comments

  1. Och, to dla mnie Twój pierwszy semestr z interną, rodzinną i radiologią byłby rajem... ;)

    ReplyDelete
  2. Anonymous15/10/17

    Chciałabyś kiedys napisac jakis osobny post o swojej działalności w IFMSA ? super byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o tym co tam robisz i jak to w ogole wyglada :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jasne, mogę napisać :) Akurat mam sporo wolnego czasu, więc może jeszcze w tym tygodniu wrzucę :)

      Delete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się