Skip to main content

Powoli do przodu, czyli ostatnia prosta.

Ledwo zaczęłam drugi rok, a tu już końcówka. Niby mamy dopiero koniec kwietnia, ale tak naprawdę zostało nam już bardzo niewiele zajęć. Z biochemii jeszcze tylko 4 wejściówki, z fizjologii ostatnie 3 ćwiczenia i kolokwium, z patomorfologii podobnie, z mikrobów też. Ani się nie obejrzę i będą egzaminy...
Skończyłam z wyjazdami, więc mogę się teraz trochę bardziej skupić na sprawach uczelnianych.
W pierwszej kolejności, muszę przysiąść nad biochemią, bo tak jak pisałam, mam średnią, ale żadnego zapasu. W dodatku ostatnia wejściówka była beznadziejna, bo układał ją Szef Wszystkich Szefów, który niestety ma dość specyficzny sposób układania pytań i ich sprawdzania. Inni asystenci po prostu pytają o to, co jest w Harperze, czasem jest to podpis spod obrazka, drobnym druczkiem, ale nic ponad to. No i raczej nikt nie wymaga od nas rysowania kosmicznych wzorów, bo egzamin i tak jest testowy. Wyjątek, oczywiście stanowi profesor, który korzysta z angielskiej, o 4 wydania nowszej, wersji książki (nas obowiązuje najnowsze polskie wydanie), a bardzo często w ogóle układa pytania "z głowy". No i wejściówka bez wzorów, to przecież nie wejściówka...
Po wyjściu z zajęć, doszliśmy do wniosku, że każdy ma inne wariacje odpowiedzi, więc nawet nie próbowaliśmy dojść do tego, które są poprawne. Z jednym się za to zgodziliśmy, pewnie znów będzie tak, że zda 5 osób na 3 podgrupy...
W poniedziałek układa moja prowadząca, która jest bardzo fajna i na ogół są przyjemne pytania, więc może uda mi się tym nadrobić. Czeka mnie cudowny weekend z biochemią...
Dzisiaj byłam poprawić wejściówkę z mikrobiologii, ale bezskutecznie, bo niespecjalnie miałam kiedy się nauczyć, a do tego, sprawdzająca była strasznie czepliwa...
No, ale ok, nie byłam wybitnie nauczona, bo wczoraj po zajęciach poszłam na dyżur. Byłam na nim dość krótko, jak na mnie, bo okazało się, że połączenie oddawania krwi (mieliśmy Krwiobus na uczelni i dostałam super koszulkę, no i czekolady <3 ), z brakiem obiadu, duszną salą operacyjną i maseczką na twarz, nie jest najlepszym pomysłem. Pierwszy raz prawie zemdlałam na operacji (która swoją drogą była wyjątkowo nudna i nierobiąca wrażenia) xD
Zrobiło mi się czarno przed oczami i w ostatniej chwili udało mi się powiedzieć, że mi słabo, jak pielęgniarka mnie poprosiła, żeby się przesunęła, bo chciała przejść... Jedna z pielęgniarek wyprowadziła mnie z sali i po 3 minutach już wszystko było w porządku, ale i tak strasznie mi było głupio. W dodatku, jednym z operujących lekarzy, był tata mojego znajomego z grupy, ale skomentował później, że mam się nie przejmować i, że jemu też kiedyś się zdarzyło.
Tak, więc dyżur z atrakcjami. Po tej sytuacji, zdecydowałam, że lepiej będzie jak wrócę do domu i odpocznę, a do szpitala wybiorę się innym razem. Dorwałam w końcu rozpiskę dyżurów, więc może wybiorę się w końcu, odwiedzić mojego ukochanego dr S :D
Dziś wieczorem relaks na świeżym powietrzu ze znajomymi z grupy i nie tylko, a od jutra kolejny biochemiczny maraton. No i kiedyś trzeba będzie ponadrabiać mikroby...
Teraz uciekam na siłownię, bo przez te wszystkie wyjazdy, przez cały miesiąc mnie tam nie było, trzeba by odrobić wf i trochę się poruszać :)

P.S. Właśnie dostałam dobre wieści, udało mi się zapisać na warsztaty laparoskopowe! Próbuję na jakieś dotrzeć już od zeszłego roku i cały czas coś jest przeciwko mnie. Tym razem nie przewiduję jednak żadnych komplikacji, oby się udało :)

Comments

  1. Gratulacje za te warsztaty! I koniecznie na siebie uważaj po kolejnym oddaniu krwi. Po takiej akcji trzeba porządnie odpocząć, bo nieszczęście gotowe.

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się