Poprzedni wpis zszedł mocno na temat matury, ale to już na szczęście przeszłość, a co z przyszłością?
Tak jak pisałam, mój plan jest nieskomplikowany, medycyna, kierunek lekarski (było by miło jakby już w tym roku).
Jako, że mój plan był sprecyzowany od dawna, to chciałam podejść do tematu jak najlepiej zorientowana. Progi na uczelnie medyczne śledziłam już od kilku lat, z czystej ciekawości, ale też żeby wciąż sobie przypominać, że to nie będzie takie hop siup i jeśli mi zależy to muszę naprawdę się przyłożyć. Gdy rozpoczęła się rekrutacja, nie rejestrowałam się na każdą możliwą uczelnię jak to robili niektórzy zdeterminowani, nie widziałam w tym najmniejszego sensu (zwłaszcza w wydawaniu takich ilość pieniędzy, w końcu taka rekrutacja to dla uczelni świetny interes...), od razu wykluczyłam te, które biorą pod uwagę matematykę, oraz te, na które progi zawsze są wyższe/porównywalne jak na moją priorytetową uczelnię.
Ostatecznie zarejestrowałam się na 4 uczelnie, kierując się szansą dostania się i ewentualnie odległością od domu (ale to był naprawdę mało istotny czynnik, bardziej na zasadzie "skoro i tu i tu są zawsze podobne progi, to lepiej być te 200km, a nie 600km od domu).
Na uczelnię w moim rodzinnym mieście nie mam już szans, mogę ją wykreślić, ale wciąż pozostają 3 inne. Niestety dwie z nich mają nowy system rekrutacji, więc nie da się odnieść tegorocznych progów do tych z ubiegłego roku, a trzecia, ze względu na przelicznik, również jest nieprzewidywalna. Tak więc czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie.
Sama nie jestem niepoprawną optymistką, ale jeszcze bardziej od takich osób, do szału doprowadzają mnie skrajni pesymiści. Każdy kto bierze udział w rekrutacji na jakieś studia i znajduje się wśród osób będących w pobliżu dolnej granicy, wie o czym mówię.
Od lat progi na lekarski utrzymują się na podobnym poziomie, górną granicą na uczelnie 2 przedmiotowe było w ubiegłym roku 170pkt, ale mimo tego (i kilku faktom, które sugerują, że tegoroczne progi utrzymają się lub nawet trochę spadną) można znaleźć mnóstwo komentarzy w stylu "Mam 172 punkty, niech mi ktoś powie czy mam szansę dostać się gdziekolwiek??? Błagam, straciłem/am już nadzieję po pierwszych listach.". [ I tu taka dygresja. Chyba nic nie denerwuje mnie u ludzi bardziej niż bezmyślność, uważam, że wynik z matury to nie wszystko, a na medycynę powinni iść ludzie inteligentni i potrafiący logicznie myśleć, szkoda, że w naszym kraju system jest taki jaki jest. Nieważne jakim jesteś człowiekiem, ważne że na te 4h w maju potrafiłeś się skupić i napisać to co wykułeś na dużą ilość punktów... ]
Wracając do mnie, nie pogardzę żadną z 3 uczelni, które mi zostały. Za bardzo mi zależy na tych studiach, ale po przeczytaniu wielu opinii, głównie obecnych studentów, już wiem, że na jedną ciągnie mnie bardziej niż na pozostałe dwie :)
Anyway, jeśli uda mi się dostać w tym roku to czekają mnie duże zmiany. Choć klasa maturalna była dla mnie męcząca psychicznie przez ilość nauki (a nawet bardziej przez świadomość, że muszę się uczyć i nie powinnam marnować ani chwili), zwłaszcza przez te ostatnie kilka miesięcy przed egzaminami, to doskonale zdaję sobie sprawę, że to jest nic w stosunku do pierwszego roku studiów. Do tego dojdzie wyprowadzka do innego miasta, załatwianie mieszkania czy akademika na ostatnią chwilę (bo dostanę się jeśli już z jednej z ostatnich list), będzie się działo ;)
Jestem jednak nastawiona bardzo optymistycznie, wiem, że nie ma pewności, że dostanę się w tym roku, a jeśli tak, to, że studia będą ciężkie, ale będę o krok bliżej od zrealizowania moich planów.
No i znów "popłynęłam", nawet bardziej niż w pierwszym poście, to ta godzina, zawsze mam lepszą wenę w nocy, ale też piszę bardziej chaotycznie :)
*Jeśli czytają to jacyś inni zestresowani przyszli "oby studenci", trzymam za wszystkich kciuki :)
Tak jak pisałam, mój plan jest nieskomplikowany, medycyna, kierunek lekarski (było by miło jakby już w tym roku).
Jako, że mój plan był sprecyzowany od dawna, to chciałam podejść do tematu jak najlepiej zorientowana. Progi na uczelnie medyczne śledziłam już od kilku lat, z czystej ciekawości, ale też żeby wciąż sobie przypominać, że to nie będzie takie hop siup i jeśli mi zależy to muszę naprawdę się przyłożyć. Gdy rozpoczęła się rekrutacja, nie rejestrowałam się na każdą możliwą uczelnię jak to robili niektórzy zdeterminowani, nie widziałam w tym najmniejszego sensu (zwłaszcza w wydawaniu takich ilość pieniędzy, w końcu taka rekrutacja to dla uczelni świetny interes...), od razu wykluczyłam te, które biorą pod uwagę matematykę, oraz te, na które progi zawsze są wyższe/porównywalne jak na moją priorytetową uczelnię.
Ostatecznie zarejestrowałam się na 4 uczelnie, kierując się szansą dostania się i ewentualnie odległością od domu (ale to był naprawdę mało istotny czynnik, bardziej na zasadzie "skoro i tu i tu są zawsze podobne progi, to lepiej być te 200km, a nie 600km od domu).
Na uczelnię w moim rodzinnym mieście nie mam już szans, mogę ją wykreślić, ale wciąż pozostają 3 inne. Niestety dwie z nich mają nowy system rekrutacji, więc nie da się odnieść tegorocznych progów do tych z ubiegłego roku, a trzecia, ze względu na przelicznik, również jest nieprzewidywalna. Tak więc czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie.
Sama nie jestem niepoprawną optymistką, ale jeszcze bardziej od takich osób, do szału doprowadzają mnie skrajni pesymiści. Każdy kto bierze udział w rekrutacji na jakieś studia i znajduje się wśród osób będących w pobliżu dolnej granicy, wie o czym mówię.
Od lat progi na lekarski utrzymują się na podobnym poziomie, górną granicą na uczelnie 2 przedmiotowe było w ubiegłym roku 170pkt, ale mimo tego (i kilku faktom, które sugerują, że tegoroczne progi utrzymają się lub nawet trochę spadną) można znaleźć mnóstwo komentarzy w stylu "Mam 172 punkty, niech mi ktoś powie czy mam szansę dostać się gdziekolwiek??? Błagam, straciłem/am już nadzieję po pierwszych listach.". [ I tu taka dygresja. Chyba nic nie denerwuje mnie u ludzi bardziej niż bezmyślność, uważam, że wynik z matury to nie wszystko, a na medycynę powinni iść ludzie inteligentni i potrafiący logicznie myśleć, szkoda, że w naszym kraju system jest taki jaki jest. Nieważne jakim jesteś człowiekiem, ważne że na te 4h w maju potrafiłeś się skupić i napisać to co wykułeś na dużą ilość punktów... ]
Wracając do mnie, nie pogardzę żadną z 3 uczelni, które mi zostały. Za bardzo mi zależy na tych studiach, ale po przeczytaniu wielu opinii, głównie obecnych studentów, już wiem, że na jedną ciągnie mnie bardziej niż na pozostałe dwie :)
Anyway, jeśli uda mi się dostać w tym roku to czekają mnie duże zmiany. Choć klasa maturalna była dla mnie męcząca psychicznie przez ilość nauki (a nawet bardziej przez świadomość, że muszę się uczyć i nie powinnam marnować ani chwili), zwłaszcza przez te ostatnie kilka miesięcy przed egzaminami, to doskonale zdaję sobie sprawę, że to jest nic w stosunku do pierwszego roku studiów. Do tego dojdzie wyprowadzka do innego miasta, załatwianie mieszkania czy akademika na ostatnią chwilę (bo dostanę się jeśli już z jednej z ostatnich list), będzie się działo ;)
Jestem jednak nastawiona bardzo optymistycznie, wiem, że nie ma pewności, że dostanę się w tym roku, a jeśli tak, to, że studia będą ciężkie, ale będę o krok bliżej od zrealizowania moich planów.
No i znów "popłynęłam", nawet bardziej niż w pierwszym poście, to ta godzina, zawsze mam lepszą wenę w nocy, ale też piszę bardziej chaotycznie :)
*Jeśli czytają to jacyś inni zestresowani przyszli "oby studenci", trzymam za wszystkich kciuki :)
Comments
Post a Comment