Skip to main content

Na dzień dobry... a raczej dobry wieczór.

Pewnie dobrze by było zacząć od jakiegoś wprowadzenia, bo sam tytuł bloga niewiele mówi.
Kim jestem? Obecnie rozleniwioną dziewczyną na wakacjach. Zawieszonym między statusem ucznia, a studenta nieszczęśnikiem, czekającym na wyniki rekrutacji.
Moim planem jest i od zawsze była medycyna. Nigdy nie przechodziłam, typowej dla małych dziewczynek fazy pt.: "będę aktorką/piosenkarką/modelką". Od kiedy pamiętam, a gdyby zapytać kogokolwiek z mojej rodziny, to powiedzieli by po prostu, że "od zawsze", odpowiedzą na pytanie kim będę w przyszłości było hasło "Lekarzem.".
Zaoszczędziło mi to stresu. Nie musiałam się zastanawiać jaki profil i w jakim liceum wybrać, bo odpowiedzią było "Biol-chem, w najlepszym.". Nie miałam dylematu jakie przedmioty zdawać na maturze, ani tym bardziej nie musiałam odpowiadać sobie na żadne egzystencjalne pytania "Co dalej? Jakie studia? Co z moją przyszłością?".
Niestety ma to wszystko także pewien minus, nie wyobrażam sobie robienia niczego innego, więc w mojej rekrutacji na studia nie ma miejsca na plan B. Jest plan A i koniec. Od początku miałam sprecyzowane podejście, nie uda się w tym roku? Trudno. Podejdę do matury raz jeszcze, aż do skutku.
No, ale mamy już koniec lipca, matura za mną, wyniki także. Czy się udało? Nie tak jak bym sobie tego życzyła. Matura z biologii poszła tak jak chciałam, a poszłaby jeszcze lepiej, gdyby nie brak czasu i wynikające z niego 3 głupie błędy, nie mające nic wspólnego z brakiem wiedzy czy niepoprawnie sformułowanymi odpowiedziami. Gorzej z maturą z chemii, choć wynik nie jest zły i mieści się w grupie wyników "wysokich", według oficjalnych staninów CKE, to jednak na potrzeby rekrutacji na kierunek lekarski przydałoby się trochę więcej punktów. Urządziłam sobie wycieczkę do OKE, żeby obejrzeć swoje matury, niestety, tak jak się spodziewałam, stracone punkty na chemii również nie wynikały z braku wiedzy, a z braku koncentracji/pośpiechu/stresu/niewiadomoczegojeszcze i tak na przykład mój cykloheksen ma 5 węgli...
No, ale teraz już nic nie poradzę, nie ma co rozpaczać, pozostało mi czekać na wyniki rekrutacji.
Gdyby nie te kilka głupot, już byłabym szczęśliwą studentką wymarzonego kierunku, a tak całe wakacje upływają pod hasłem rekrutacji i śledzenia list rankingowych i zmian progów punktowych. No niestety, taki mamy system, jedyne co mogę teraz zrobić to uzbroić się w cierpliwość i czekać na telefon, a w "międzyczasie" cieszyć się najdłuższymi wakacjami w życiu :)

Rozpisałam się, a wielu kwestii, o których chciałam napisać, oczywiście nawet nie poruszyłam, następne posty będą pewnie krótsze, chyba, że znów "popłynę".

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się