W pierwszych dniach swojego istnienia blogi zazwyczaj obfitują w teksty, jak widać, mój również.
Wakacje, nieprzebrane ilości czasu wolnego i takie są skutki, człowiek ma czas na marnowanie czasu i rozmyślanie nad różnymi sprawami.
Od razu zapewniam, że częstotliwości 1 do 2 postów dziennie na pewno długo się nie utrzyma, nie mam nawet zamiaru próbować, ale póki jest czas i wena to będę pisać, choćby dla odstresowania się.
Słońce, ładna pogoda, nic do roboty, gdzie tu miejsce na stres? Niestety, oczekiwanie na kolejne listy rankingowe, zwłaszcza dla tak mało cierpliwej osoby jak ja, to masakra...Ten kto pozwolił, żeby rekrutacje na studia wyglądały tak jak wyglądają musiał być bez serca. Ograniczyli by możliwość składania przez jedną osobę papierów na wszelkie istniejące uczelni, skrócili przerwy między publikacjami list i wszystkie UM mogłyby zamknąć rekrutację w lipcu, a dla niedobitków w sierpniu, ilu ludziom oszczędziłoby to stresu...
Niestety jest jak jest, maturzyści wolą wydać nawet 700zł (najczęściej z kasy rodziców) na opłaty rekrutacyjne niż przeanalizować sytuację na "rynku" i ograniczyć się do składania tam gdzie ma to sens, uczelnie chętnie przyjmują każde kolejne 85zł, więc po co to zmieniać, a ja siedzę i się stresuję... Oczywiście wszystko upraszczam, ale uważam, że istniejący u nas system rekrutacji na studia jest baaardzo daleki od idealnego.
Z przyjemniejszych rzeczy, przy okazji ruszenia z własnym blogiem, odkryłam wiele fajnych blogów, prowadzonych przez studentów medycyny, stażystów, rezydentów czy młodych lekarzy. Do części z nich można znaleźć linki po prawej stronie, zachęcam do czytania, sama spędzam w ten sposób już drugie popołudnie :)
Wakacje, nieprzebrane ilości czasu wolnego i takie są skutki, człowiek ma czas na marnowanie czasu i rozmyślanie nad różnymi sprawami.
Od razu zapewniam, że częstotliwości 1 do 2 postów dziennie na pewno długo się nie utrzyma, nie mam nawet zamiaru próbować, ale póki jest czas i wena to będę pisać, choćby dla odstresowania się.
Słońce, ładna pogoda, nic do roboty, gdzie tu miejsce na stres? Niestety, oczekiwanie na kolejne listy rankingowe, zwłaszcza dla tak mało cierpliwej osoby jak ja, to masakra...Ten kto pozwolił, żeby rekrutacje na studia wyglądały tak jak wyglądają musiał być bez serca. Ograniczyli by możliwość składania przez jedną osobę papierów na wszelkie istniejące uczelni, skrócili przerwy między publikacjami list i wszystkie UM mogłyby zamknąć rekrutację w lipcu, a dla niedobitków w sierpniu, ilu ludziom oszczędziłoby to stresu...
Niestety jest jak jest, maturzyści wolą wydać nawet 700zł (najczęściej z kasy rodziców) na opłaty rekrutacyjne niż przeanalizować sytuację na "rynku" i ograniczyć się do składania tam gdzie ma to sens, uczelnie chętnie przyjmują każde kolejne 85zł, więc po co to zmieniać, a ja siedzę i się stresuję... Oczywiście wszystko upraszczam, ale uważam, że istniejący u nas system rekrutacji na studia jest baaardzo daleki od idealnego.
Z przyjemniejszych rzeczy, przy okazji ruszenia z własnym blogiem, odkryłam wiele fajnych blogów, prowadzonych przez studentów medycyny, stażystów, rezydentów czy młodych lekarzy. Do części z nich można znaleźć linki po prawej stronie, zachęcam do czytania, sama spędzam w ten sposób już drugie popołudnie :)
Comments
Post a Comment