Interna, a dokładniej "choroby wewnętrzne" to strasznie obszerna dziedzina medycyny. Już same nazwy oddziałów, na których miałam okazję mieć w tym roku zajęcia z tego przedmiotu, świetnie to obrazują. W pierwszym semestrze przewinęliśmy się przez 3 różne "interny": diabetologię, hipertensjologię i endokrynologię. Wszystkie te odziały miały w swoich nazwach "choroby wewnętrzne" i choć specyfika chorób, z którymi pacjenci tam trafiali, była różna, to same zajęcia, o czym pisałam już kiedyś, były dość monotonne i wszystkie wyglądały bardzo podobnie. Musieliśmy nauczyć się podstawowego badania podmiotowego i przedmiotowego, czyli zbierania wywiadu, opukiwania, osłuchiwania i przez cały semestr właśnie na tym się skupialiśmy. W tej części roku akademickiego, trafiliśmy na oddział nefrologiczny, gdzie najprawdopodobniej zajęcia niewiele by się różniły od tych wcześniejszych, gdyby nie to, że trafiliśmy na wspaniałego prowadzącego.
Każdy kto mnie zna, wie, że rzadko zachwycam się asystentami, dr D. jest tutaj wyjątkiem. Praktycznie po każdych zajęciach opowiadam wszystkim dookoła się jaki jest super :P
Wesoły, sympatyczny, potrafiący w ciekawy sposób opowiadać o przypadkach, a także jasno i zrozumiale wytłumaczyć kwestie, z którymi mamy problem. Do tego, zamiast suchej wiedzy, wymaga od nas myślenia, czego bardzo często brakuje mi u innych asystentów.
Teoretycznie, w tym semestrze powinniśmy skupić się na nauce oceny badań EKG. Łatwo sobie wyobrazić jak potwornie nudne byłoby siedzenie 3h co tydzień i odczytywanie szlaczków z elektrokardiogramów. Na szczęście, Pan Doktor także zdaje sobie z tego sprawę i na każdych zajęciach dostajemy dużo innych, ciekawszych rzeczy do zrobienia. Mieliśmy okazję oglądać wykonywaną przez niego biopsję nerki, w innym tygodniu zbieraliśmy wywiad i badaliśmy pacjentkę po przeszczepie, której następnie trzeba było wykonać USG nerki, więc najpierw wykonał je dr D., opisując co widać na ekranie, a następnie każda z nas miała okazję sama wziąć głowicę do ręki i pobawić się w ultrasonografistę. Na oddziale mają całkiem dobry sprzęt, więc nawet moim niewprawnym okiem, byłam w stanie zobaczyć wszystko to co doktor wskazywał. Najciekawsze zajęcia, miały jednak dopiero nastąpić. Gdy wczoraj ok. 9 wpadłam na oddział, jak zwykle na ostatnią chwilę, od wejścia usłyszałam od dziewczyn z mojej grupy, że "Idziemy dzisiaj na wkłucie centralne, będziesz asystować.". Moją pierwszą myślą było "Ale jak to ja? Nikt inny nie chce?". Najwyraźniej własnie tak było, bo żadna z moich koleżanek nie sprawiała wrażenia zainteresowanej. Oczywiście, byłabym chętna nawet gdybym nie została do tego wytypowana, kto jak kto, ale ja nigdy nie odpuszczam okazji do asystowania przy czymkolwiek. Tak więc, umyłam się i ubrałam do zabiegu (na bloku operacyjnym miałam łatwiej, bo wszystko mi podawano, a tutaj musiałam sama się pobawić w prawidłowe zakładanie jałowych rękawiczek, niby banał, a jednak wygodniej gdy tylko wystawiasz ręce, a pielęgniarka ci pomaga :P ) i czekałam co dalej. Zabieg, choć z pozoru prosty, był dla mnie czymś nowym i ciekawym. Miałam okazję własnoręcznie wsadzić cewnik po prowadnicy, aż do przedsionka serca, a później przyszyć końcówkę za uchwyty do skóry :) W którym momencie, dr D. skomentował, że "Pani to by się do operatywy nadawała.". Chyba nie muszę pisać, jak dużą radość sprawił mi tym komentarzem, a nie miał pojęcia, że interesuję się chirurgią, więc uwielbiam go za to jeszcze bardziej <3 Nadal nie jestem (i nigdy nie będę) zainteresowana zostaniem internistą, ale zajęcia są naprawdę w porządku.
Jeśli chodzi o inne przedmioty, to na pediatrii byliśmy w tym tygodniu na oddziale niemowlęcym, w końcu mieliśmy okazję zbadać dziecko, a nie tylko siedzieć i się nudzić w przychodni. Maluch miał rok i 4 miesiące i był zaskakująco cierpliwy, biorąc pod uwagę, że byliśmy już drugą grupą, która go badała. Jego mama była bardzo pomocna, co ułatwiało sprawę. Nie wiem dlaczego dzieci w tym wieku, zdają się mnie lubić, ale nawet lekarka sama to skomentowała.
Naukowo jestem aktualnie "na czysto". Poprawka z farmakologii zdana, kolokwium z diagnostyki zdane (w dodatku wystarczająco dobrze, aby mieć zwolnienie z egzaminu), a przedwczoraj, choć byłam co do tego bardzo sceptycznie nastawiona, okazało się, że ostatnie kolokwium z patofizjologii także mam zaliczone. W nadchodzącym tygodniu czeka mnie kolejne koło z farmakologii, ale jego zapewne nie zdam, bo cały tydzień mam na głowie mnóstwo spraw organizacyjnych, w związku z akcją IFMSA, którą koordynuję. Tramwaj Zwany Pożądaniem odbędzie się w piątek wieczorem i jest połączony z imprezą, więc całą sobotę będę prawdopodobnie odsypiać miniony tydzień. No, ale wszystko jest pod kontrolą, a poprawki z farmakologii nie są aż takie złe :P
Każdy kto mnie zna, wie, że rzadko zachwycam się asystentami, dr D. jest tutaj wyjątkiem. Praktycznie po każdych zajęciach opowiadam wszystkim dookoła się jaki jest super :P
Wesoły, sympatyczny, potrafiący w ciekawy sposób opowiadać o przypadkach, a także jasno i zrozumiale wytłumaczyć kwestie, z którymi mamy problem. Do tego, zamiast suchej wiedzy, wymaga od nas myślenia, czego bardzo często brakuje mi u innych asystentów.
Teoretycznie, w tym semestrze powinniśmy skupić się na nauce oceny badań EKG. Łatwo sobie wyobrazić jak potwornie nudne byłoby siedzenie 3h co tydzień i odczytywanie szlaczków z elektrokardiogramów. Na szczęście, Pan Doktor także zdaje sobie z tego sprawę i na każdych zajęciach dostajemy dużo innych, ciekawszych rzeczy do zrobienia. Mieliśmy okazję oglądać wykonywaną przez niego biopsję nerki, w innym tygodniu zbieraliśmy wywiad i badaliśmy pacjentkę po przeszczepie, której następnie trzeba było wykonać USG nerki, więc najpierw wykonał je dr D., opisując co widać na ekranie, a następnie każda z nas miała okazję sama wziąć głowicę do ręki i pobawić się w ultrasonografistę. Na oddziale mają całkiem dobry sprzęt, więc nawet moim niewprawnym okiem, byłam w stanie zobaczyć wszystko to co doktor wskazywał. Najciekawsze zajęcia, miały jednak dopiero nastąpić. Gdy wczoraj ok. 9 wpadłam na oddział, jak zwykle na ostatnią chwilę, od wejścia usłyszałam od dziewczyn z mojej grupy, że "Idziemy dzisiaj na wkłucie centralne, będziesz asystować.". Moją pierwszą myślą było "Ale jak to ja? Nikt inny nie chce?". Najwyraźniej własnie tak było, bo żadna z moich koleżanek nie sprawiała wrażenia zainteresowanej. Oczywiście, byłabym chętna nawet gdybym nie została do tego wytypowana, kto jak kto, ale ja nigdy nie odpuszczam okazji do asystowania przy czymkolwiek. Tak więc, umyłam się i ubrałam do zabiegu (na bloku operacyjnym miałam łatwiej, bo wszystko mi podawano, a tutaj musiałam sama się pobawić w prawidłowe zakładanie jałowych rękawiczek, niby banał, a jednak wygodniej gdy tylko wystawiasz ręce, a pielęgniarka ci pomaga :P ) i czekałam co dalej. Zabieg, choć z pozoru prosty, był dla mnie czymś nowym i ciekawym. Miałam okazję własnoręcznie wsadzić cewnik po prowadnicy, aż do przedsionka serca, a później przyszyć końcówkę za uchwyty do skóry :) W którym momencie, dr D. skomentował, że "Pani to by się do operatywy nadawała.". Chyba nie muszę pisać, jak dużą radość sprawił mi tym komentarzem, a nie miał pojęcia, że interesuję się chirurgią, więc uwielbiam go za to jeszcze bardziej <3 Nadal nie jestem (i nigdy nie będę) zainteresowana zostaniem internistą, ale zajęcia są naprawdę w porządku.
Jeśli chodzi o inne przedmioty, to na pediatrii byliśmy w tym tygodniu na oddziale niemowlęcym, w końcu mieliśmy okazję zbadać dziecko, a nie tylko siedzieć i się nudzić w przychodni. Maluch miał rok i 4 miesiące i był zaskakująco cierpliwy, biorąc pod uwagę, że byliśmy już drugą grupą, która go badała. Jego mama była bardzo pomocna, co ułatwiało sprawę. Nie wiem dlaczego dzieci w tym wieku, zdają się mnie lubić, ale nawet lekarka sama to skomentowała.
Naukowo jestem aktualnie "na czysto". Poprawka z farmakologii zdana, kolokwium z diagnostyki zdane (w dodatku wystarczająco dobrze, aby mieć zwolnienie z egzaminu), a przedwczoraj, choć byłam co do tego bardzo sceptycznie nastawiona, okazało się, że ostatnie kolokwium z patofizjologii także mam zaliczone. W nadchodzącym tygodniu czeka mnie kolejne koło z farmakologii, ale jego zapewne nie zdam, bo cały tydzień mam na głowie mnóstwo spraw organizacyjnych, w związku z akcją IFMSA, którą koordynuję. Tramwaj Zwany Pożądaniem odbędzie się w piątek wieczorem i jest połączony z imprezą, więc całą sobotę będę prawdopodobnie odsypiać miniony tydzień. No, ale wszystko jest pod kontrolą, a poprawki z farmakologii nie są aż takie złe :P
koleżanki chciały, ale wiedziały że będziesz pierwszą osobą, która wyrwie się do asysty więc dały Ci tym razem taką możliwość :) pozdrawiam
ReplyDeleteJej, takie kochane koleżanki <3 <3 <3
Delete