Skip to main content

Czy oni poszaleli z tą nauką?! Co ja, medycynę studiuję? :P

Nowy semestr trwa od niecałych 2 tygodni, a ja już teraz, bez wahania, mogę powiedzieć jedno, skończyły się dobre czasy lenistwa. Codziennie odcinek serialu, impreza co czwartek, a czasem i w piątek? Nie w tym semestrze. Ostatnie 1,5 roku mieliśmy naprawdę sympatyczny plan zajęć i niewiele nauki. Anatomia na pierwszym roku? Jasne, wiedzy mnóstwo, ale prowadzący wymagał jej tylko na kolokwiach, więc zajęcia były bezstresowe. Histologia? Niby co tydzień wejściówka, ale mi wystarczało przeczytanie Zabla i uważanie w trakcie seminariów. Do tego trochę szczęścia na kolokwiach i nawet na zwolnienie z egzaminu udało się załapać, rzutem na taśmę, ale zawsze. O pozostałych przedmiotach nie ma nawet co wspominać, bo wymagały symbolicznej ilości nauki.
Idąc na drugi rok spodziewałam się, że nie będzie już tak kolorowo, ale szybko się okazało, że asystent z fizjologii trafił się tak samo niewymagający jak z anatomii, na patomorfologii są sami cudowni prowadzący (chociaż z tego przedmiotu aż żal się nie uczyć, więc jeśli siadałam do czegokolwiek to właśnie do niego), a wejściówki z immunologii były na tyle proste lub podobne do tych z poprzednich lat (jak nie identyczne), że wystarczało 20min przed zajęciami. Na zaliczenie trzeba było umieć znacznie więcej, a pytania prawie wcale się nie powtórzyły z poprzednich lat, ale mimo tego udało mi się zdać w pierwszym terminie.
Jedynym przedmiotem, na który naprawdę trzeba było się uczyć była biochemia, co w pierwszym dziale szło mi całkiem nieźle, ale w drugim pozwoliłam sobie na zdecydowanie za duże rozluźnienie i efekt jest taki, że moja średnia pozostawia wiele do życzenia. To tylko pogarsza wizję nadchodzących miesięcy, bo muszę mieć odpowiednią średnią, żeby zostać dopuszczoną do egzaminu.
W tym semestrze mamy 2 biochemie tygodniowo, a co za tym idzie 2 wejściówki, a tematy robią się coraz bardziej skomplikowane. Dodatkowo, zmienił nam się asystent z fizjologii, na takiego, który wymaga przygotowania do zajęć... W związku z tym, mój nowy plan tygodnia prezentuje się następująco: wejściówka z biochemii, dzień później wejściówka z mikrobiologii i potencjalnie z fizjologii, dzień na odsapnięcie, znów wejściówka z biochemii i weekend, uff. Tylko co to za weekend, nawet jeśli 3 dniowy, jak od poniedziałku znów to samo. Do tego dochodzi działalność w IFMSA, w związku z którą, wybieram się w marcu na dwa dość odległe wyjazdy, no i moja miłość do seriali i innych pożeraczy czasu, oj będzie wesoło... Mam nadzieję, że mimo tego znajdę chwilę na dyżury i Konferencję Chirurgiczną, która odbywa się w kwietniu. No dobra, wiem, że znajdę, może raczej powinnam napisać, że mam nadzieję, że mimo tego jakoś uda mi się zdać semestr :P
Na szczęście, według opinii starszaków, drugi semestr drugiego roku i pierwsza połowa trzeciego, to najgorszy okres na naszych studiach, więc później będzie już tylko lepiej. Poza tym, nie ja pierwsza i nie ostatnia cierpię na biochemii, każdy lekarz, którego znam, wspomina ją bez cienia tęsknoty, ale jakoś dali radę :D

Comments

  1. 2 biochemie tygodniowo - hehehe, dla mnie dwie anaty tygodniowo to już był przesyt przedmiotem ;).
    A co do poprzedniego postu - ja praktyki mam wciąż przed sobą, ale słuchając opowieści znajomych, którzy pogłębiali na nich umiejętności pieczętowania albo pisania ze słuchu przez dwa tygodnie w recepcji, Twoje były całkiem przyzwoite ;).

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas 2 anatomie tygodniowo nie były takie złe, bo nie było wejściówek, więc nawet jak nie było się przygotowanym, to w najgorszym razie można było złapać srogie spojrzenie asystenta (a częściej zrezygnowane), a nie dwóję jak na biochemii ;)

      Delete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się