Skip to main content

Zabiegany tydzień

Kolokwiów brak, wejściówek tyle co zawsze, a mimo tego trwający tydzień spędzę w biegu.
Zaczęło się tak naprawdę od niedzieli, którą spędziłam w biegu - dosłownie. Zostałam wyciągnięta przez D. na bieg mikołajkowy. Strasznie chciała wziąć w nim udział, ale nie uśmiechało jej się jechanie samemu, więc dałam się namówić. Ona dzielnie towarzyszy mi na każdej imprezie, to postanowiłam też coś zrobić :D
Bieg był 10km, więc zapisując się, nie byłam przekonana czy w ogóle dam radę, ale na szczęście lata uprawiania sportu nie poszły całkiem na marne. Mimo, że od rozpoczęcia studiów moja aktywność fizyczna pozostawia wieeeele do życzenia to nie jest tak źle z moją wydolnością. Biegło się całkiem w porządku. Dystans pokonany, czas całkiem przyzwoity jak na to, że nie jestem miłośniczką biegania i nie robiłam tego regularnie od 1,5 roku. Do tego pogoda dopisała, chociaż silny wiatr był momentami uciążliwy. Organizatorzy zapewnili świąteczne pierogi z barszczem, a dodatkowo każdy, kto ukończył bieg, dostał śliczne medale z Rudolfem :)
Będę pewnie w mniejszości, pisząc to, ale całe szczęście, że przez pierwsze 2 lata jest u nas na uczelni obowiązkowy wf. Nie chodzę na niego, bo nie odpowiada mi forma prowadzonych zajęć, ale muszę odrobić to w inny sposób, więc chcąc nie chcąc, ten minimum raz w tygodniu, muszę się poruszać. Oczywiście jak już się zadeklarowałam, że wezmę udział w mikołajkowym biegu, to ruszałam się trochę więcej niż zazwyczaj, raz nawet przebiegłam 10km, żeby sprawdzić czy jestem w stanie.

Po aktywnej niedzieli, w poniedziałek miałam jak zawsze tylko jedne zajęcia, ale po nich poszłam na świąteczne zakupy (postanowiłam, że w tym roku nie zostawię tego na ostatnią chwilę jak zazwyczaj), a popołudniu mieliśmy spotkanie Zarządu IFMSA i świąteczną sesję zdjęciową, po której poszłam na siłownię (w ramach wf-u). W efekcie, zanim na dobre wróciłam do siebie, zrobiła się prawie 21:30. Dzisiejszy dzień był spokojniejszy, bo poza zajęciami od 8 do 10:15, spędziłam większość czasu w pokoju. Dopiero popołudniu się z niego ruszyłam, na spotkanie Koła Chirurgicznego, na którym nasza przewodnicząca omówiła kilka spraw organizacyjnych, a później przedstawiła nam krótką prezentację na temat narzędzi chirurgicznych. Wydawać by się mogło, że co tu opowiadać? Skalpel, pinceta, haki i nożyczki? Otóż nie do końca :P Miałam okazję przekonać się ile tego jest podczas praktyk wakacyjnych i mimo, że spędziłam wtedy na bloku naprawdę wiele godzin, to nie udało mi się tego wszystkiego zapamiętać. Pean, kocher, Kelly, na pierwszy rzut oka wiele rzeczy wygląda tak samo. Nie próbuję się tego jakoś specjalnie uczyć, bo wiem, że osłucham się z nazwami przy operacjach i same wejdą do głowy. Już teraz część rzeczy udało mi się zapamiętać :)

Taki tam "mały zestaw narzędzi chirurgicznych".
Kolejne dni zapowiadają się znów aktywniej. Jutro mam zajęcia od 8 do 16, co prawda z ogromnym okienkiem, ale spędzę je na nauce biochemii..., a popołudniu akcja IFMSA. W czwartek znów zajęcia do 16, a po nich lecimy z T. na dyżur na chirurgię. W piątek organizowana jest impreza urodzinowa kolegi, w sobotę przez cały dzień odbywają się akcji IFMSA, które wieczorem przybierają formę kolejnej imprezy, połączonej z loterią charytatywną. Jest to także, świetny pretekst do integracji Zarządu, którą tak udanie rozpoczęliśmy na Zgromadzeniu Delegatów 2,5 tygodnia temu.
W niedzielę, tak dla odmiany, kolejny dyżur na chirurgii, a później już tylko 4 dni zajęć i długa przerwa świąteczna :D

Wiem, że nie będzie tak kolorowo przez całe studia, ale pierwsze 2 lata tutaj, są pod tym względem rewelacyjne. Najpierw mamy 3 tygodnie przerwy świątecznej (oficjalnie krócej, ale jak ktoś ma z założenia wolne piątki i prawie całe poniedziałki, to nie trudno tak poprzekładać zajęć, żeby wydłużyć sobie wakacje i zamiast 23 grudnia, zacząć je już 18 grudnia), a później, po 2,5 tygodnia zajęć, kolejne 3 tygodnie ferii. To nie tak, że wszyscy tutaj tak mają, ale na pierwszych 2 latach nie ma zimowej sesji, są tylko zaliczenia, które mogą się odbyć w dowolnym terminie.
Dzięki temu, tydzień przeznaczony na sesję i kolejny, na sesję poprawkową, mamy wolne. Ostatni z trzech tygodnii to ferie, przysługujące wszystkim. Studia medyczne takie ciężkie <3
Żeby nie było, że mamy tu zupełną sielankę, to pomiędzy jednym, a drugim wolnym mamy całe mnóstwo nauki, bo na przestrzeni 10 dni mamy: kolokwium z patomorfologii, kolokwium z fizjologii, wejściówkę i przerywacz z biochemii i zaliczenie z immunologii.



Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się