Czasu na pisanie nadal niewiele, ale po produktywnie spędzonej pierwszej połowie dnia i tak potrzebuję przerwy.
Kończący się własnie tydzień niby nie był taki zły pod względem zaliczeń czy wejść, ostatecznie nic nie zdawałam, ale musiałam nadrobić zaległości powyjazdowe, żeby nie mieć zawalonego całego weekendu. Udało mi się pouzupełniać notatki i w miarę przyzwoicie nauczyć na histologię, ale nie było wejściówki. W sumie może to i dobrze, bo i tak każda ocena poniżej 4,5 zaniża mi średnią z wejściówek. Nie ma to dużego znaczenia, bo i tak szansa na zwolnienie jest bliska zeru, ale pożyjemy zobaczymy ;)
Tytuł dzisiejszego wpisu to mój, niezbyt zachęcająco wyglądający, plan na najbliższy tydzień... W poniedziałek kolokwium z anatomii, w środę zaległa wejściówka z histologii, a w piątek kolejna wejściówka, z bieżącego materiału. Do tego powinnam wziąć się za powtórki z anatomii, bo idzie mi to jak po grudzie... Dobrze, że mi się tak ładnie rozłożyło, że zawsze mam jeden dzień przerwy, żeby się pouczyć. Zajęć nie mam dużo.
Pielęgniarstwo niestety już nam się skończyło, a i tak mieliśmy o 1 zajęcia więcej niż w planie, bo chcieliśmy na spokojnie wszystko poćwiczyć i prowadząca była tak miła, że się zgodziła. Plus jest taki, że wtorki mam teraz praktycznie wolne :D No dobra, mam angielski, ale o ile nie mam na nim kolokwium to nic na niego nie muszę umieć, w dodatku jest na 16, więc w spaniu nie przeszkadza.
Za to środy już nie będą takie piękne, bo od nowego tygodnia zaczynamy parazyty... podobno jest to jeden z tych mniej fajnych zapychaczy, na które niestety trzeba coś tam umieć, a zaliczenie w pierwszym terminie zdaje mało kto. Oczywiście ostatecznie wszyscy przedmiot zaliczają, ale nie uśmiecha mi się bieganie kilka razy na poprawkę, bo to już będzie czerwiec i wizja przerażającego egzaminu z anatomii będzie przytłaczająco bliska.
Znacznie przyjemniej wygląda zaliczenie z biostatystki, które będziemy mieć za 2 tygodnie i polega ono na pogadaniu z panem prowadzącym o pogodzie, podróżach, językach obcych, albo czymkolwiek, co akurat zaabsorbuje jego uwagę. Podobno zdarzają się czasem osoby, zapytane o coś związanego z przedmiotem, ale z 0 wiedzą i tak zdają. Pan w ogóle jest bardzo sympatyczny i smieszny. Ostatnio mieliśmy zajęcia na dworze, bo odrabialiśmy w innym terminie niż mamy według planu i nie było wolnej sali, a Pan tego nie przewidział (to on nas poprosił o zmianę terminu). Pogoda była bardzo ładna, słońce, nie za zimno, ale to wszystko fajne jak przebywa się na dworze 10min, a nie 1,5h. Na szczęście po 30 min Pan zdał sobie sprawę, że wszyscy się trzęsiemy i stwierdził, że w takim razie skończymy wcześniej, bo to z jego winy to zamieszenie. No i zamiast pełnych zajęć mieliśmy tylko 45 min :D
Poza nauką, w nadchodzącym tygodniu, będą też przyjemniejsze rzeczy jak na przykład 2 akcje IFMSA. W ramach jednej i drugiej będę mierzyć ludziom glikemię, raz na innej uczelni, a raz w centrum handlowym. Do tego jako niedawno wybrany KLP, muszę się zabrać za ogarnianie moich zajęć w ramach Peer Education.
Z kategorii przyjemnych, szykuje się też impreza urodzinowa mojej współlokatorki, połączona z wyjściem z moją ekipą z grupy, ale to dopiero w piątek, jak przetrwam wszystko inne :P
Kończący się własnie tydzień niby nie był taki zły pod względem zaliczeń czy wejść, ostatecznie nic nie zdawałam, ale musiałam nadrobić zaległości powyjazdowe, żeby nie mieć zawalonego całego weekendu. Udało mi się pouzupełniać notatki i w miarę przyzwoicie nauczyć na histologię, ale nie było wejściówki. W sumie może to i dobrze, bo i tak każda ocena poniżej 4,5 zaniża mi średnią z wejściówek. Nie ma to dużego znaczenia, bo i tak szansa na zwolnienie jest bliska zeru, ale pożyjemy zobaczymy ;)
Tytuł dzisiejszego wpisu to mój, niezbyt zachęcająco wyglądający, plan na najbliższy tydzień... W poniedziałek kolokwium z anatomii, w środę zaległa wejściówka z histologii, a w piątek kolejna wejściówka, z bieżącego materiału. Do tego powinnam wziąć się za powtórki z anatomii, bo idzie mi to jak po grudzie... Dobrze, że mi się tak ładnie rozłożyło, że zawsze mam jeden dzień przerwy, żeby się pouczyć. Zajęć nie mam dużo.
Pielęgniarstwo niestety już nam się skończyło, a i tak mieliśmy o 1 zajęcia więcej niż w planie, bo chcieliśmy na spokojnie wszystko poćwiczyć i prowadząca była tak miła, że się zgodziła. Plus jest taki, że wtorki mam teraz praktycznie wolne :D No dobra, mam angielski, ale o ile nie mam na nim kolokwium to nic na niego nie muszę umieć, w dodatku jest na 16, więc w spaniu nie przeszkadza.
Za to środy już nie będą takie piękne, bo od nowego tygodnia zaczynamy parazyty... podobno jest to jeden z tych mniej fajnych zapychaczy, na które niestety trzeba coś tam umieć, a zaliczenie w pierwszym terminie zdaje mało kto. Oczywiście ostatecznie wszyscy przedmiot zaliczają, ale nie uśmiecha mi się bieganie kilka razy na poprawkę, bo to już będzie czerwiec i wizja przerażającego egzaminu z anatomii będzie przytłaczająco bliska.
Znacznie przyjemniej wygląda zaliczenie z biostatystki, które będziemy mieć za 2 tygodnie i polega ono na pogadaniu z panem prowadzącym o pogodzie, podróżach, językach obcych, albo czymkolwiek, co akurat zaabsorbuje jego uwagę. Podobno zdarzają się czasem osoby, zapytane o coś związanego z przedmiotem, ale z 0 wiedzą i tak zdają. Pan w ogóle jest bardzo sympatyczny i smieszny. Ostatnio mieliśmy zajęcia na dworze, bo odrabialiśmy w innym terminie niż mamy według planu i nie było wolnej sali, a Pan tego nie przewidział (to on nas poprosił o zmianę terminu). Pogoda była bardzo ładna, słońce, nie za zimno, ale to wszystko fajne jak przebywa się na dworze 10min, a nie 1,5h. Na szczęście po 30 min Pan zdał sobie sprawę, że wszyscy się trzęsiemy i stwierdził, że w takim razie skończymy wcześniej, bo to z jego winy to zamieszenie. No i zamiast pełnych zajęć mieliśmy tylko 45 min :D
Poza nauką, w nadchodzącym tygodniu, będą też przyjemniejsze rzeczy jak na przykład 2 akcje IFMSA. W ramach jednej i drugiej będę mierzyć ludziom glikemię, raz na innej uczelni, a raz w centrum handlowym. Do tego jako niedawno wybrany KLP, muszę się zabrać za ogarnianie moich zajęć w ramach Peer Education.
Z kategorii przyjemnych, szykuje się też impreza urodzinowa mojej współlokatorki, połączona z wyjściem z moją ekipą z grupy, ale to dopiero w piątek, jak przetrwam wszystko inne :P
Comments
Post a Comment