Skip to main content

Nie taka intensywna intensywna terapia, tydzień mechanika i znów formalności, czyli ICU, ortopedia i zakończenie stażu.

Pierwszy rok mojego stażu w Wielkiej Brytanii powoli dobiega końca. Choć mam jeszcze przeszło miesiąc do jego oficjalnego zakończenia, to formalnie rzecz biorąc mogę go już uznać za zakończony. Wynika to z tego, że mam już pozytywny wyniki całorocznej oceny, której podlegają wszyscy stażyści, niezbędnej aby przejść do następnego etapu treningu. W ramach krótkiego wyjaśnienia, wygląda to tak, że od początku stażu, każdy młody lekarz ma dostęp do elektronicznego portfolio, w którym, poza podstawowymi procedurami praktycznymi, które wymagają "odhaczenia", musi udowodnić, że spełnia kryteria zaliczenia 20 wymaganych kompetencji. Dotyczą one zarówno aspektu klinicznego jak i pracy jako członek zespołu multidyscyplinarnego, etyki, zawodowego samorozwoju  itp. Na koniec roku stażowego, a w praktyce znacznie wcześniej, aby było wystarczająco czasu na załatwienie formalności związanych z uzyskaniem pełnego prawa wykonywania zawodu, wszystkie ePortfolia są analizowane przez panel, który decyduje czy dany stażysta spełnia kryteria i może przejść na drugi rok stażu. W niektórych przypadkach decyzja oczywiście bywa inna, ale nie zdarza się to często. Czasami komuś brakuje dowodów na uzyskanie wszystkich kompetencji, dostaje wtedy dodatkowe 2 tygodnie na ich uzupełnienie. Jeśli ktoś ma duże braki, albo częściej, opuścił sporo dni w pracy (powyżej 20 dni nieobecności z powodów innych niż urlop), musi liczyć się z tym, że jego staż może być wydłużony o dodatkowe 3-6 miesięcy. W najbardziej drastycznych sytuacjach można wylecieć ze stażu bez możliwości progresji na drugi rok, ale podobno jest to niesłychaną rzadkość i dotyczy osób, przeciw którym np.: toczą się postępowania dyscyplinarne lub sprawy sądowe.

Jak wspomniałam na zakończenie poprzedniego wpisu, od kwietnia rozpoczęłam pracę na oddziale intensywnej terapii. Na rotację składają się, odbywane na zmianę, dwutygodniowe bloki: dwa tygodnie na ogólnej intensywnej terapii (4 dni w tygodniu, od wtorku do piątku, po 10h), na zmianę z dwoma tygodniami na neurologicznej intensywnej terapii, które tak naprawdę obejmują 2 dni na oddziale (10h, poniedziałki i czwartki) i dwa dni na blokach operacyjnych z anastezjologami (wtorki i piątki) z wolna środą. W związku z tym, że ICU z założenia jest dobrze obstawione plus specjaliści są tam 24/7, dla pierwszorocznego stażysty bywa to dość nudna praca. Inaczej płynie 9.5h na chirurgii gdy ma się mnóstwo zadań, a inaczej 10h na ICU, gdzie czasami koło południa nie ma już co robić. Oczywiście zdarzają się i takie dni, kiedy wypisy, nowe przyjęcia i zmiany dostępów naczyniowych zajmują znaczną część dnia, ale powiedziałabym, że są one w mniejszości. Taki format pracy ma swoje wady, ale ogromną zaletą jest środowisko bardzo przyjazne nauce. Same obchody ze specjalistami, które odbywają się 2 razy dziennie, są świetną okazja do nauki, a do tego cały departament jest bardzo skoncentrowany na edukacji swojego personelu, więc co czwartek odbywają się dwugodzinne wykłady dla wszystkich "młodych", a w każdy piątek godzinne pogadanki na różne tematy, w których uczestniczą także specjaliści. W kwestii praktycznych umiejętności, ICU jest doskonałym miejscem do nauki różnego rodzaju dojść dotętniczych i dożylnych z użyciem USG, co jest bardzo przydatną umiejętnością w pracy młodego lekarza, zwłaszcza gdy jest się FY2 (stażystą drugorocznym) w szpitalu powiatowym i to na ciebie spada zakładanie trudnych wenflonów, gdy młodsi stażyści i pielęgniarki nie dają rady bez USG, a to czeka mnie już od sierpnia. Niestety, mimo wielu okazji do wkłuć, nie miałam jeszcze okazji zakładać wkłucia centralnego, bo jest sporo innych osób, które mają pierwszeństwo, głównie rezydenci anestezjologii i intensywnej terapii na różnych etapach specjalizacji. Miałam za to okazję zakładać wkłucia dotętnicze, z różną skutecznością, ale od tego właśnie jest trening. Najwięcej praktycznych umiejętności można poćwiczyć podczas dni na bloku operacyjnym, które jak nie trudno zgadnąć, są moimi ulubionymi, z więcej niż jednego powodu. Poza wkłuciami i dużą ilością wenflonów, dochodzi wtedy jeszcze zabezpieczenie dróg oddechowych i intubacja, co też miałam okazję kilka razy zrobić. W zależności od tego jaki anastezjolog i jaki zespół chirurgów się trafi, można też tak jak ja, głośno wspomnieć, że jest się bardzo zainteresowanym chirurgią i skończyć asystując do zabiegu :D Albo po 10 min obserwowania jak chirurg męczy się bez asysty, napomknąć, że chętnie posłuży się za dodatkową parę rąk, z takim samym skutkiem.

Jeszcze innym aspektem stażu na ICU jest możliwość towarzyszenia rezydentom w "ostrych" wezwaniach do pacjentów przywożonych na SOR z wypadków. Nie jest to coś co FY1 robią na codzień, ale jeśli zapyta się rezydenta podczas spokojnego dnia na oddziale, to jest duża szansa, że z chęcią cię weźmie. W ten sposób miałam okazję uczestniczyć w tak zwanym "trauma call" do pacjentki, która doznała nagłego zatrzymania krążenia z powodu, jak się później okazało, krwawienia podpajęczynówkowego z powodu tętniaka. Przykry przypadek, bo pacjentka około pięćdziesiątki i niestety, mimo przywrócenia krążenia, zarówno przez zespół pogotowia jak i później przez nas na SOR, doznała zbyt dużych uszkodzeń neurologicznych by przeżyć. Choć pracuję na ICU już 2.5 miesiąca, to był to dopiero drugi raz, gdy uczestniczyłam w resuscytacji, pierwszy zdarzył się pierwszego lub drugiego dnia pracy, podczas obchodu i mimo 30min uciśnięć klatki piersiowej i wielu leków, nie udało się przywrócić spontanicznego krążenia, a przyłóżkowe ECHO tylko potwierdziło, że serce jest zbyt uszkodzone. Mimo tego, znaczna większość pacjentów, która do nas trafia, wraca do zdrowia i choć wymaga długiej rehabilitacji to udaje im się wrócić do domów. To jedna z rzeczy, której człowiek uczy się, albo w pełni przyswaja, dopiero gdy zacznie pracować jako lekarz. Na oddział intensywnej terapii nie trafiają pacjenci najbardziej chorzy. Trafiają tam pacjenci, których doznali odwracalnych uszkodzeń jedno lub wielonarządowych, które z dużym prawdopodobieństwem będzie dało się wyleczyć. Osobiście, póki nie zaczęłam pracy na ICU zastanawiam się czasami dlaczego rezydenci z ICU, wzywani do pogarszających się pacjentów na oddziale, często po badaniu i zebraniu wywiadu stwierdzają, że pacjent nie nadaje się na intensywną terapię, bo jest zbyt chory. Teraz ma to dla mnie znacznie więcej sensu. Intubowanie pacjenta, który nie będzie później w stanie przeżyć ekstubacji, jest przedłużaniem uporczywej terapii, a nie pomocą.

Poza moją codzienną pracą na ICU, w ramach urozmaicenia, postanowiłam zorganizować sobie tak zwany "Taster Week", który przysługuje wszystkim stażystom. Najczęściej odbywa się go na drugim roku stażu, bo ma się wtedy do wykorzystania dni wolne w ramach urlopu edukacyjnego, ale jest też możliwość "pożyczenia" kilku dni i zrobienia tego na pierwszym roku. Dla mnie była to o tyle lepsza opcja, że obecnie pracuję w dużym szpitalu "wojewódzkim", a za rok będę w trochę mniejszym, "powiatowym", a chciałam zrobić Taster Week na Ortopedii i Traumatologii. Załatwienie formalności poszło bezproblemowo, bo pracując na ICU nie jestem niezbędna do funkcjonowania oddziału, więc mogłam dowolnie wybrać kiedy chciałabym mieć wolne w tym celu. Departament Ortopedii i Traumatologii też był bardzo otwarty i pomocny, zgodzili się na wybrany przeze mnie termin po czym stworzyli dla mnie harmonogram na każdy dzień w oparciu o to co zasugerowałam. Tym samym, w ubiegłym tygodniu, spędziłam 3.5 dnia asystując do różnorodnych zabiegów na blokach operacyjnych, czasem jako druga asysta, ale sporo także jako pierwsza. Jeden dzień byłam członkiem "on-call team" z bardzo fajnymi rezydentkami. Miałam tego dnia okazję chodzić z nimi na konsultacje pacjentów na SOR i różnych oddziałach, a także wziąć udział w "ostrym" wezwaniu do wypadku. Poczułam się wtedy trochę jak w amerykańskim serialu medycznym. Przyszliśmy na SOR do sali ostrych przyjęć, zespół różnych lekarzy był już na miejscu, wszyscy czekający w gotowości na przylot pacjenta. W pewnym momencie włączył się alarm, który na początku założyłam, że oznacza, że pacjent zaraz będzie, ale nie, okazało się, że to po prostu alarm przeciwpożarowy. Standardowo, nikt się tym nie przejął i zamiast się ewakuować, wszyscy dalej czekaliśmy na pacjenta. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach wszyscy są już tak "zepsuci" fałszywymi/testowymi alarmami, że nikt w pierwszym odruchu nie zakłada, że gdzieś naprawdę jest pożar. Jakby tego było mało, minutę później przybiegła pielęgniarka, że potrzebna pomoc, bo w znajdującej się obok SOR tomografii komputerowej, "zatrzymał się" pacjent. Jako, że było wystarczająco dużo rąk do pomocy, my zostaliśmy na sali, zwłaszcza że padło hasło, że nas pacjent właśnie wjeżdża na oddział. W tak zwanym międzyczasie ktoś przyszedł powiedzieć, że alarm przeciwpożarowy załączył się przez spalone tosty w pokoju socjalnym i sytuacja jest opanowana, ale zanim sam dźwięk ustał, minęło sporo czasu. Sytuacja na tomografii też okazała się mniej poważna niż pierwotnie sądzono, gdyż pacjent dostał napadu drgawek, a nie zatrzymania krążenia, został więc przywieziony z powrotem do sali ostrych przyjęć i gdzie otrzymał odpowiednią opiekę. W całym tym zamieszaniu, wjechał także nasz pacjent, który oddychowo i krążeniowo był na szczęście w pełni wydolny, więc to nasz ortopedyczny team jako pierwszy przystąpił do badania, bo z informacji od pogotowia wynikało, że miał on złamania obu rąk i podejrzenie złamań kości miednicy (ostatecznie wykluczone przez TK). Jako, że obrażenia pacjenta były skutkiem wypadku na drodze, nie zabrakło też policji. Mimo tego jak wiele działo się w tym samym czasie, miało się wrażenie, że jest to w pewnym sensie chaos kontrolowany. Po tygodniu na ortopedii nie jestem nic bliższa podjęcia decyzji czy jest to specjalizacja, którą chciałbym wykonywać, czy może jednak pójść w stronę chirurgii ogólnej, ale cały tydzień był świetnym doświadczeniem i ciekawą odskocznią od pracy na intensywnej terapii.

Poza życiem szpitalnym, dzięki zniesieniu sporej części restrykcji związanych z pandemią, w końcu powróciło też życie towarzyskie. Po 3 miesiącach lockdownu, w końcu mogliśmy spotkać się ze znajomymi, wyjść do pubu, pójść na spacer czy wspólnie świętować urodziny jednego z kolegów przy grillu. Udało mi się także pojechać na 3 dniową wycieczkę do Oxfordu, gdzie spotkałam się z innymi polskimi stażystami, z którymi byliśmy w kontakcie od rozpoczęcia stażu. Nie spodziewałam się takiej ilości zieleni w samym centrum miasta. 





Udało mi się także znaleźć i pojechać zobaczyć mieszkanie, w mieście, do którego będę się przeprowadzać na drugi rok stażu, a że dzień trafił się wyjątkowo ładny, to i trochę zdjęć wypadało zrobić :) 





W końcu bardziej optymistycznie zaczęła także wyglądać wizja wyjazdu do Polski, który planowaliśmy z B na koniec czerwca. Mimo świadomości, że po powrocie do Anglii, nadal czekać nas będzie kwarantanna, wszystko rysowało się w pozytywnym świetle. Bilety na autobus i samolot kupione, opieka nad kotami zorganizowana. Dopiero na 4 dni przed planowanym wylotem okazało się, że nasze plany zostaną mocno pokrzyżowane, ale o tym już w kolejnym wpisie. 

Na zakończenie jak zawsze spam zdjęciowy moimi kociakami <3














Comments

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się