Skip to main content

Psychiatria, chaos i pandemia, czyli niespodziewany rozwój wydarzeń.

Oj trochę mi zabrało zebranie się do dodania nowego wpisu. Wydawać by się mogło, że przy odwołanych zajęciach i całym kraju siedzącym w domach na przymusowej kwarantannie, czasu będzie aż nadto, a tu nagle nie wiedzieć kiedy minęły 3 miesiące i mamy końcówkę maja. Pod koniec marca napisałam nawet wpis o pandemii, ale nie udało mi się go dokończyć i opublikować, ale do tego jeszcze wrócę.
Na początek może cofnę się kilka miesięcy i zacznę po kolei. Ostatnim blokiem, o którym wspominałam była interna, po której rozpoczęliśmy zajęcia z psychiatrii. Na szczęście, moje obawy się nie spełniły i nie musieliśmy prawie w ogóle uczestniczyć w obchodach, dzięki czemu blok był bardzo przyjemny i dość ciekawy. Zajmowali się nami rezydenci, część z nich, choć akurat nie tego, który był odpowiedzialny za moją podgrupę, znałam prywatnie z imprez, więc atmosfera w ogóle była sympatyczna. Na pierwszych zajęciach każdemu z nas zostało przydzielonych po 2-3 pacjentów, mieliśmy możliwość zapoznania się z ich dokumentacja medyczną, po czym pan doktor zaprowadził nas do nich, żeby nas przedstawić i poinformować ich, że przez kolejne 2 tygodnie będziemy codziennie do nich przychodzić na krótką rozmowę. Przez cały czas trwania bloku, uczestniczyliśmy tylko w dwóch obchodach, bo doktor szybko się zorientował jak bardzo to dla nas bez sensu i znajdywał nam na ten czas inne zajęcia. Między innymi, mieliśmy możliwość obejrzenia nagrań z konsultacji psychiatrycznych sprzed lat. Część robiła naprawdę spore wrażenie, jako że nie mieliśmy nigdy do czynienia z pacjentami w trakcie ostrych epizodów psychotycznych. Poza tym, wszystkie dni wyglądały bardzo podobnie, przychodziliśmy na 9 do pokoju lekarskiego, później każdy z nas szedł do swoich pacjentów, porozmawiać i ocenić ich stan psychiczny danego dnia, następnie opisywaliśmy to w dokumentacji medycznej, weryfikowaliśmy z doktorem leki i te, które trzeba było, przedłużaliśmy i wypisywaliśmy ewentualne zlecenia. Dodatkowo, w ramach zaliczenia ćwiczeń, każdy z nas musiał przygotować dwie pełne historie choroby i wypisać dwa skierowania na oddział bądź do poradni psychiatrycznej. Zdecydowanie największą zaletą pracy z rezydentami było to, że nikt nas nie trzymał na siłę. Gdy skończyliśmy to co do nas należało, po prostu byliśmy puszczani do domu, co moim zdaniem powinno być standardem na wszystkich zajęciach, ale niestety często nie jest.
W moim poprzednim wpisie wspomniałam, że na zakończenie szóstego roku czekają mnie same ciekawe zajęcia, oczywiście do głowy by mi wtedy nie przyszło, że będę kończyła studia w czasach pandemii, która przewróci wszystko do góry nogami. W tym miejscu dodam moje zapiski z końcówki marca, bo jako, że pisałam je na bieżąco, będą znacznie lepiej oddawać to co się działo niż gdybym chciała odtworzyć to z pamięci.

23.03.2020

Co za dziwne czasy nastały. Wychowana w kraju nieobjętym żadnymi konfliktami zbrojnymi, w którym duże, naturale katastrofy praktycznie się nie zdarzają, a granice są otwarte i tylko jak przez mgłę pamiętam z dziecięcych lat wielogodzinne korki, w celu ich przekroczenia, zdaję sobie sprawę z tego, że mam ogromne szczęście i że nie wszędzie to tak wygląda. Dodatkowo, co chyba najważniejsze, w kontekście tego co się obecnie dzieje na świecie, żyjemy w kraju, w którym jak na razie społeczeństwo jest jeszcze na tyle dobrze "wyszczepione", że na co dzień nie zdarzają się u nas żadne epidemie. Choć w ostatnich latach ruchy anty-szczepionkowe zrobiły się niestety bardzo głośne i wszechobecne, zwłaszcza w mediach społecznościowych, nadal ci najbardziej narażeni, którzy z powodów zdrowotnych nie mogą zostać zaszczepieni, są chronieni dzięki odporności zbiorowej. Jeśli z trwającej pandemii miałoby wyniknąć cokolwiek pozytywnego, to może otworzy ona ludziom oczy na to jak ważne są szczepienia. Choć niestety, fani teorii spiskowych i anty-szczepionkowcy już aktywnie działają, próbując negować istnienie pandemii lub wymyślając różne absurdalne teorie. Obecnie w mediach mocno podkreślana jest wysoka zaraźliwości wirusa SARS-COV-2, więc może warto przypomnieć, że wirusy, których w znacznej mierze pozbyliśmy się właśnie dzięki szczepieniom ochronnym, takie jak odra, świnka czy różyczka, są wielokrotnie bardziej zakaźne. Czy to oznacza, że apele by siedzieć w domach są na wyrost? Zdecydowanie nie. Warto natomiast zdawać sobie z tego sprawę.


No właśnie, a co z samą pandemią. Choć nie jest to pierwszy raz w moim życiu, gdy w mediach zrobiło się głośno o jakiejś chorobie, mieliśmy i ptasią, i świńską grypę, w niektórych częściach świata nadal problemem jest Ebola, ale poprzednie sytuacje miały miejsce gdy byłam znacznie młodsza, a poza tym nie dotykały Polski tak bezpośrednio. Tym razem dotknięty jest cały świat i to na ogromną skalę. Dodatkowo, będąc na ostatnim roku medycyny, jestem nijako w samym centrum tego co się dzieje, jako już prawie pracownik ochrony zdrowia. Dzięki temu, że na co dzień śledzę międzynarodowe media społecznościowe, zwłaszcza te związane ze środowiskiem medycznym, o wybuchu epidemii w Chinach czytałam na bieżąco. Coraz większa liczba przypadków, coraz to nowe wytyczne, coraz więcej potwierdzonych zgonów, a potem kolejne zajęte kraje, z przypadkami wyskakującymi jak grzyby po deszczu. W związku z tym, nie byłam zaskoczona, gdy potwierdzono pierwsze przypadki w Polsce, naiwnym byłoby sądzić, że epidemia nas ominie, zwłaszcza w dobie tanich lotów i otwartych granic. Mimo tego, nie spodziewałam się jak ogromny będzie to miało wpływ na funkcjonowanie całego kraju i świata. Zaczęło się „niewinnie”, na zajęciach z medycyny ratunkowej przestano wpuszczać nas na bloki operacyjne, bo globalnie zaczynało brakować maseczek chirurgicznych, więc szpitale zaczęły zabezpieczać zapasy na gorszy czas. Tak się pechowo złożyło, że moim ostatnim, a zarazem najbardziej wyczekiwanym blokiem zajęć miała być chirurgia. Choć kilka dni zajęć się odbyło, to niestety bez wizyt na bloku operacyjnym. Poza tym, już wtedy pojawiły się pierwsze głosy o konieczności ograniczenia transmisji zakażenia, w związku z czym część uczelni medycznych w kraju zaczęła odwoływać wykłady, a niektóre nawet wszystkie zajęcia dydaktyczne. Nasza uczelnia opierała się do samego końca, przenosząc co prawda ćwiczenia młodszych lat i innych kierunków poza teren szpitala, ale pozostawiając zajęcia kliniczne w niezmienionej formie, z zastrzeżeniem, że od lekarzy prowadzących zależy, czy przeprowadzą je na oddziałach czy na przykład jako seminaria. Część klinik zaczęła całkowicie odsyłać studentów do domów, część zostawiała ich samych sobie, generalnie zapanował spory chaos i dezinformacja. Na szczęście, choć może nie powinnam tego tak nazywać, stan ten nie trwał długo, ponieważ Ministerstwo Edukacji ogłosiło ogólnopolskie odwołanie zajęć dydaktycznych, na wszystkich poziomach kształcenia. Dopiero w tym momencie naprawdę poczułam, że coś się dzieje. Ulice zaczęły pustoszeć, podobnie jak półki z papierem toaletowym i konserwami, bo w sklepach najpierw zapanował chaos i oblężenie, które po kilku dniach ustąpiło kontrolowanym przez ochroniarzy kolejkom przed wejściem. Niestety, mimo nawoływań ekspertów, o nie gromadzenie się i unikanie panicznego kupowania jedzenia, ludzie, pod wpływem strachu i presji medialnej, tłumnie ruszyli na zakupy. Większość moich znajomych porozjeżdżała się do domów rodzinnych, a ja zaczęłam się trochę czuć jak w filmie katastroficznym, podczas gdy sytuacja dalej dynamicznie się rozwijała. Po zawieszeniu zajęć w szkołach, przyszedł czas na zamknięcie wszystkich restauracji, pubów, salonów fryzjerskich i kosmetycznych, a także placówek sportowych. W odpowiedzi na pojawiające się zapotrzebowanie, studenci na terenie całego kraju, a śledząc zagraniczne media, całego świata, zaczęli organizować oddolne inicjatywy pomocy, zarówno osobom starszym jak i środowisku medycznemu. Szpitale zaczęły występować z apelami do darczyńców o sprzęt i środki ochrony osobistej dla personelu, a do studentów o wolontariacką pomoc na oddziałach. Social media zalały posty powtarzające do znudzenia o prawidłowym myciu rąk i niewychodzeniu z domu, ludzie na ulicach zaczęli utrzymywać od siebie bezpieczną odległość, linie lotnicze ogłaszały zawieszenie wszystkich lotów turystycznych, a poszczególne kraje, jeden po drugim, zaczęły zamykać swoje granice. Reakcja naszego rządu była zaskakująco sprawna, zwłaszcza porównując to z tym co działo się w innych krajach. Niestety, na początku na nałożeniu zakazów i nakazów się skończyło i dopiero 20 marca wprowadzony został stan epidemii, w miejsce wcześniejszego stanu „zagrożenia epidemicznego”, który nie dawał możliwości nakładania wysokich kar finansowych za złamanie kwarantanny. I tak rozpoczęły się 2 miesiące niepewności i ścisłego "lockdown" całego kraju, podczas których większość społeczeństwa przestawiła się na pracę zdalną, szkoły przestawiły się na e-learning, a najmodniejszym elementem "garderoby" stały się maseczki ochronne. Ja tymczasem, korzystajac z nieograniczonej ilości wolnego czasu i przełożonych egzaminów, najpierw nadrobiłam wszystkie zaległości filmowe i serialowe, a później zgłosiłam się na wolontariat w szpitalu, żeby mieć chociaż namiastkę bycia studentem medycyny w tych dziwnych czasach, ale o tym już w kolejnym wpisie.

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się