Choć do Świąt zostało jeszcze trochę czasu, gdzie nie spojrzeć tam choinki, świecące lampki i promocyjne gazetki z propozycjami prezentów. Na uczelni, mimo że zajęcia trwają w najlepsze i według kalendarium roku akademickiego powinny trwać jeszcze do 23 grudnia, to da się już odczuć pewne "rozluźnienie" atmosfery. Po pierwsze, część zajęć już się skończyła, dzięki czemu plan zrobił się naprawdę przyjemny. W poniedziałki, zamiast wstawać na 8, mam jedne zajęcia na 14. Piątki też zrobiły się przyjemniejsze, bo skończyły się zajęcia z anatomii topograficznej, dzięki czemu będzie można chwilę dłużej pospać. Ja, razem z jeszcze jedną osobą z mojej grupy, musimy co prawda odrobić zeszłotygodniowe zajęcia, bo spontaniczna, czwartkowa impreza urodzinowa kolegi, spowodowała, że nie dotarliśmy na zajęcia na czas (nikt z jej uczestników nie podołał temu zadaniu, ale niektórzy wpadli 30-minut spóźnieni i mają zaliczone zajęcia, a ja uznałam, że nie chce mi się spieszyć i, że "jakoś się to odrobi". Miałam rację, poszłam na późniejsze zajęcia wypoczęta, ze świeżą kawką, a co niektórzy ledwo żyli :D Jeszcze tego samego dnia poszłam się dowiedzieć co mogę zrobić w związku z nieobecnością i dowiedziałam się, że całe odrabianie anatomii będzie polegało na tym, że musimy we dwójkę zrobić prezentację o jakimś zaburzeniu związanym z narządami zmysłów na, uwaga, uwaga, "4-5 slajdów". Jakbym wiedziała, że tak to wygląda to by mnie tam nigdy w piątki o 8 nie było :P Druga przyczyna "luźniejszej atmosfery" jest taka, że pokończyły się już zaliczenia. W ubiegłym tygodniu mieliśmy pierwsze, i ostatnie w tym roku kalendarzowym, kolokwium z diagnostyki, choć w rzeczywistości powinno się je nazywać wejściówką, bo trwało niecałe 10min i składało się z 5 prostych, zamkniętych pytań. Całe szczęście, że nie marnowałam poprzedniego weekendu na naukę, bo wystarczyło nauczyć się 5 "zagadnień", z których miały pytania inne grupy
(i wszystkie zeszłoroczne) i to spokojnie wystarczyło, żeby to zdać, w moim wypadku nawet na 4 :) We wtorek będziemy jeszcze tylko pisać ostatnią (miejmy nadzieję, że w życiu) wejściówkę z mikrobiologii i można odłożyć książki w kąt. Ja mam jeszcze jedną zaległą wejściówkę, z dnia kiedy nie byłam na zajęciach, ale to pewnie w najbliższy piątek sobie do niej podejdę, żeby przed przerwą mieć wszystko z głowy.
(i wszystkie zeszłoroczne) i to spokojnie wystarczyło, żeby to zdać, w moim wypadku nawet na 4 :) We wtorek będziemy jeszcze tylko pisać ostatnią (miejmy nadzieję, że w życiu) wejściówkę z mikrobiologii i można odłożyć książki w kąt. Ja mam jeszcze jedną zaległą wejściówkę, z dnia kiedy nie byłam na zajęciach, ale to pewnie w najbliższy piątek sobie do niej podejdę, żeby przed przerwą mieć wszystko z głowy.
W związku z dość małą ilością nauki i moją potrzebą znajdywania sobie coraz to nowych, dodatkowych obowiązków, postanowiłam pójść do pracy. Tym sposobem, w zeszłym tygodniu, po piątkowej imprezie do 5 rano, spędziłam w sobotę 10h w pracy, a w niedzielę, na szczęście już znacznie bardziej wyspana, kolejne 6h. W tym tygodniu podobnie, choć tym razem postanowiłam być bardziej odpowiedzialna i z imprezy wróciłam już koło 3:30. Pracę miałam na 10:00 więc nie było źle. Mimo tego, po powrocie z niej, padłam spać na 10h przed kolejnym dniem pracy. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie też się wybiorę, czas jest, to trzeba korzystać. Zwłaszcza, że styczeń będzie zupełnym przeciwieństwem grudnia. Akcje IFMSA, ostatnie kolokwium z patomorfologii, zaliczenie z higieny i epidemiologii, kolokwium z patofizjologii, egzamin z mikrobiologii, a niewiele później, na początku lutego, egzamin z patomorfologii, zarówno praktyczny jak i teoretyczny. Do tego dojdzie mi działalność w Kole Chirurgicznym, bo w tym roku, poza dyżurami, będziemy się skupiać na pisaniu pracy naukowej, wstępnie już się zadeklarowałam, że chcę wziąć w tym udział, a szczegółów dowiem się w najbliższy wtorek, na spotkaniu naszego SKNu :)
Comments
Post a Comment