Skip to main content

Nowy rok, stara ja, czyli sesja jak zawsze zaskoczyła studentów :P

Powinnam siedzieć i uczyć się do sesji i kolokwiów, więc naturalnie to najlepszy moment na nowy wpis. Trochę mnie nie było, bo i zajęć za bardzo nie mieliśmy, najpierw święta, później sylwester, po nim nauka do kolokwium z patomorfologii, poprzeplatana próbami nauki do egzaminu z tego samego przedmiotu i tak jakoś zleciały te pierwsze 3 tygodnie stycznia.
Choć do końca miesiąca zostało jeszcze trochę czasu, to mogę się już pokusić o małe podsumowanie.
Dziś mieliśmy ostatnie zajęcia (z czterech) w klinice endokrynologii i chorób wewnętrznych. Spośród wszystkich oddziałów, w których mieliśmy dotychczas internę, na tym podobało mi się zdecydowanie najbardziej. Prowadząca, nie dość, że bardzo sympatyczna, to do tego było widać, że ma naprawdę bardzo dużą wiedzę w swojej dziedzinie. Dodatkowo trafili nam się znacznie ciekawsi pacjenci niż na poprzednich oddziałach. Podczas jednych z zajęć zbieraliśmy wywiad od pacjentki, u której w trakcie ciąży wykryto guza nadnerczy. Co ciekawe, wcześniej pacjentka przez kilka miesięcy nie miesiączkowała, więc gdy okazało się, że jest w ciąży, było to lekkim zaskoczeniem. Najwyraźniej, leki, które kobieta przyjmowała, spowodowały powrót prawidłowego cyklu i jeszcze w tym samym miesiącu doszło do zapłodnienia, więc brak miesiączki spowodowany chorobą, zmienił się w brak miesiączki z powodu ciąży :P Jako, że wykryta zmiana w nadnerczach była bardzo duża i posiadała cechy złośliwości, pacjentka przeszła zabieg, który mimo podwyższonego ryzyka, zakończył się sukcesem. Niestety do czasu porodu przyszła mama nie może przyjmować chemioterapii, co zwiększa ryzyko ewentualnej wznowy guza i wystąpienia przerzutów, miejmy nadzieję, że uda jej się tego uniknąć. Z inną bardzo ciekawą pacjentką mieliśmy okazję porozmawiać dzisiaj. Kobieta w wieku 40 lat, ze zdiagnozowanym Zespołem von Hippla-Lindau, rzadkim schorzeniem genetycznym, dziedziczonym autosomalnie dominująco i charakteryzującym się przede wszystkim licznymi, mnogimi nowotworami w nadnerczach, siatkówce, rdzeniu kręgowym, móżdżku czy nerce. Nasza pacjentka okazała się książkowym przykładem, ponieważ od 16 roku życia przeszła już kilka operacji wyłuszczenia guzów nadnerczy, zabieg usunięcia guza rdzenia kręgowego, a także laseroterapię z powodu zmian w siatkówce. Aktualnie jest w szpitalu w celu dalszej diagnostyki, w związku z licznymi guzami w trzustce i guzem w okolicy żyły nerkowej oraz związanymi z tym objawami. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że kobieta zupełnie nie wygląda na osobę tak bardzo chorą, gdyby nie to, że nam o tym wszystkim opowiedziała to pomyślałabym, że jest zupełnie zdrowa.
Poza interną, tak jak już wspomniałam na początku wpisu, większość czasu upływa mi pod hasłem patomorfologii. Moje ambitne plany nauki od 2 stycznia oczywiście nie wypaliły, mamy 18, a ja dalej jestem daleko w polu, Znacznie trudniej zmotywować się do przygotowań do egzaminu jak pomiędzy ma się kolokwia. Za dwa dni mam test z patofizjologii, w poniedziałek zaliczenie całego semestru z higieny i epidemiologii, a 8 dni później egzamin z mikrobiologii. I skup się w takich warunkach na patomorfologii... No, ale nie ma co narzekać, wszyscy mają tak samo beznadziejnie, zresztą jakby ten egzamin był w sesji letniej to by się znalazło inne wymówki, żeby się nie uczyć :P W tym roku i tak czeka mnie wrześniowa sesja, bo cały lipiec spędzę na praktykach w Meksyku (jak tu nie uwielbiać IFMSA <3), a egzaminy formalnie możemy mieć aż do 12 lipca. W razie czego będziemy się z M. starały pozałatwiać jakieś indywidualne terminy, ale nie z każdym zakładem się da, więc coś nam zapewne zostanie na po wakacjach. Po ostatnim roku i wrześniowej poprawce z biochemii, stwierdziłam, że to wcale nie jest jakiś wielki problem, bo wakacje i tak są długie, więc co to są 2 tygodnie "wyjęte z życia" żeby się pouczyć. Ja się zupełnie nie stresuję takimi rzeczami, więc na pozostałą część wakacji to u mnie nie wpływa. Oczywiście i tak będę się starała pozdawać wszystko w pierwszych terminach, ale co będzie to będzie.

Comments

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się