Moja wiarygodność jeśli chodzi o narzekanie, że czegoś nie zdam, znów spadła...
Już na I roku słyszałam w takich sytuacjach, że "kto jak kto, ale ty na pewno zdasz", okazuje się, że kolejny rok nie przyniesie raczej dużych zmian. Nie lubię osób, które chodzą i opowiadają wkoło jak to nic nie umieją, nic się nie uczyły i na pewno nie zdadzą, a później okazuje się, że spędziły cały weekend nad książkami i dostali 5. Dlatego też staram się być jak najbardziej obiektywna i zdystansowana podczas komentowania własnych prac.
Po wejściówce z immunologii miałam bardzo mieszane odczucia, byłam nienajlepiej przygotowana, ale temat był stosunkowo prosty, więc miałam nadzieję, że coś wykombinuję. Niestety żeby zdać trzeba mieć dobrze 3 pytania na 5, co nie jest takie proste. Nie chodziłam, opowiadając w koło, że "na pewno nie zdam", ale szczerze skomentowałam, że nie zdziwiłabym się gdyby tak się skończyło. Podobnie było w przypadku biochemii, choć na nią umiałam znacznie więcej to pytania nie były proste i obawiałam się, że mogłam przekombinować. Do tego wejściówki sprawdzała bardzo wymagająca babka...
No, ale do brzegu jak to mówią. Wczoraj poznałam swój wynik z immunologii. Dostałam 5. Pozostawiłam to bez komentarza. Najwyraźniej sprawdzają tam prace w sposób bardzo przychylny, co mnie w sumie nie dziwi, bo to przedmiot jest na zaliczenie i nie kończy się egzaminem. Z biochemii chyba jeszcze bardziej byłam nastawiona na ewentualne niezdanie. Nawet skomentowałam do mojej współlokatorki, że z perspektywy czekającego nasz egzaminu to nawet lepiej nie zdać kilku wejściówek, bo trzeba ja poprawić na "przerywaczu". Tym samym jest się zmuszonym do powtórki materiału. Dziś otrzymaliśmy wyniki. Zdałam na 4, zrobiłam błąd tylko w jednym zadaniu zamkniętym. Cóż, szczęście jak widać nadal mnie nie opuściło, a nauka biochemii nie poszła całkiem na marne. Niestety ładne oceny za nic są kiepską motywacją do nauki, ale robię co w mojej mocy by mimo wszystko nie dać się pochłonąć całkowitemu lenistwu ;)
Kolejna wejściówka z immunologii i biochemii już za mną, po raz kolejny nie umiem ocenić czy dobrze mi poszło, ale jako, że weekend upłyną pod hasłem imprez i ich odsypiania to nie spodziewam się cudów. Może w końcu coś obleję i będę miała motywację do nauki :P
Jutro kolejna patomorfologia i fizjologia, na których nie mam co spodziewać się jakiejkolwiek formy sprawdzania wiedzy. Ma to swoje plusy, mogę już w środę nadrobić seriale, albo wyjść do pubu ze znajomymi, ale ma też spory minus... motywacji do nauki brak. Patomorfologia jest bardzo ciekawa, to taki pierwszy naprawdę "medyczny" przedmiot, więc do niej potrafię zajrzeć bez przymusu, ale od fizjologii, przynajmniej dopóki nie zaczną się ciekawsze zagadnienia, trzymam się z dala. Pewnie zmieni się to gdy zaczną się zbliżać terminy pierwszych kolokwiów. Na szczęście wszystko jest tak ładnie rozłożone w czasie, że na wszystko będzie czas, nawet w listopadzie, mimo wyjazdu na Zjazd Delegatów IFMSA na cały weekend :)
Już na I roku słyszałam w takich sytuacjach, że "kto jak kto, ale ty na pewno zdasz", okazuje się, że kolejny rok nie przyniesie raczej dużych zmian. Nie lubię osób, które chodzą i opowiadają wkoło jak to nic nie umieją, nic się nie uczyły i na pewno nie zdadzą, a później okazuje się, że spędziły cały weekend nad książkami i dostali 5. Dlatego też staram się być jak najbardziej obiektywna i zdystansowana podczas komentowania własnych prac.
Po wejściówce z immunologii miałam bardzo mieszane odczucia, byłam nienajlepiej przygotowana, ale temat był stosunkowo prosty, więc miałam nadzieję, że coś wykombinuję. Niestety żeby zdać trzeba mieć dobrze 3 pytania na 5, co nie jest takie proste. Nie chodziłam, opowiadając w koło, że "na pewno nie zdam", ale szczerze skomentowałam, że nie zdziwiłabym się gdyby tak się skończyło. Podobnie było w przypadku biochemii, choć na nią umiałam znacznie więcej to pytania nie były proste i obawiałam się, że mogłam przekombinować. Do tego wejściówki sprawdzała bardzo wymagająca babka...
No, ale do brzegu jak to mówią. Wczoraj poznałam swój wynik z immunologii. Dostałam 5. Pozostawiłam to bez komentarza. Najwyraźniej sprawdzają tam prace w sposób bardzo przychylny, co mnie w sumie nie dziwi, bo to przedmiot jest na zaliczenie i nie kończy się egzaminem. Z biochemii chyba jeszcze bardziej byłam nastawiona na ewentualne niezdanie. Nawet skomentowałam do mojej współlokatorki, że z perspektywy czekającego nasz egzaminu to nawet lepiej nie zdać kilku wejściówek, bo trzeba ja poprawić na "przerywaczu". Tym samym jest się zmuszonym do powtórki materiału. Dziś otrzymaliśmy wyniki. Zdałam na 4, zrobiłam błąd tylko w jednym zadaniu zamkniętym. Cóż, szczęście jak widać nadal mnie nie opuściło, a nauka biochemii nie poszła całkiem na marne. Niestety ładne oceny za nic są kiepską motywacją do nauki, ale robię co w mojej mocy by mimo wszystko nie dać się pochłonąć całkowitemu lenistwu ;)
Kolejna wejściówka z immunologii i biochemii już za mną, po raz kolejny nie umiem ocenić czy dobrze mi poszło, ale jako, że weekend upłyną pod hasłem imprez i ich odsypiania to nie spodziewam się cudów. Może w końcu coś obleję i będę miała motywację do nauki :P
Jutro kolejna patomorfologia i fizjologia, na których nie mam co spodziewać się jakiejkolwiek formy sprawdzania wiedzy. Ma to swoje plusy, mogę już w środę nadrobić seriale, albo wyjść do pubu ze znajomymi, ale ma też spory minus... motywacji do nauki brak. Patomorfologia jest bardzo ciekawa, to taki pierwszy naprawdę "medyczny" przedmiot, więc do niej potrafię zajrzeć bez przymusu, ale od fizjologii, przynajmniej dopóki nie zaczną się ciekawsze zagadnienia, trzymam się z dala. Pewnie zmieni się to gdy zaczną się zbliżać terminy pierwszych kolokwiów. Na szczęście wszystko jest tak ładnie rozłożone w czasie, że na wszystko będzie czas, nawet w listopadzie, mimo wyjazdu na Zjazd Delegatów IFMSA na cały weekend :)
To, co, może na superhelisę w tym roku pójdziemy? :D
ReplyDeleteO nie, nie cierpię biochemii i na pewno nie będę się jej z własnej woli dodatkowo uczyć ;)
Delete