Skip to main content

Dobra kawa to podstawa.

Już drugi dzień z rzędu zachwycam się automatami z kawą, na które można się natknąć na mojej uczelni :D Pierwsza zaleta - duże kubki <3 Nie wiem kto to wymyślił, żeby w większości tego typu maszyn były tak malutkie kubeczki, ale musiał to być ktoś kto bardzo powoli pije, albo po prostu wystarczają mu do szczęścia 3 łyki kawy. U nas w automatach są kubki przyzwoitej wielkości (choć na moje standardy i tak za małe, ale nie będę wymagała, żeby mi w "wiadrach" tam podawali, tak to sobie mogę pić w domu :P ). Druga zaleta to duży wybór, cappuccino, cappuccino z czekoladą, czara, biała, latte z podwójnym mlekiem, kawa waniliowa, gorąca czekolada, gorąca czekolada z czymś tam, w niektórych jest nawet gorąca czekolada z miętą, a i tak nie wszystkie pamiętam. Trzecią zaletą jest regulacja cukru, nie zawsze jest taka opcja, a ja nie lubię przesłodzonej kawy, już wolę gorzką, a najlepsza jest taka z "optymalną" ilością cukru, co tu mogę sobie ustawić. Ostatnią, ogromną zaletą, jest cena. Najbardziej wypasiona kawa w automacie w bibliotece kosztuje 2zł, w rektoracie 2,40zł (bo świeżo mielona czy jakoś tak), nie można tego nazwać wygórowanymi cenami. Dla porównania, w szpitalno-uczelnianym bufecie latte kosztuje 4zł, albo nawet więcej.
Coffee addict approve, dzisiaj 2 wypiłam :D


Dzisiaj od rana ćwiczenia z biofizyki, były bardzo fajne, bawiliśmy się audiometrem - badaliśmy sobie słuch. Wyszło, że ogólnie mam dobry, ale mam "typowe, odwracalne pogorszenie słuchu" w częstotliwości 4000-6000, podobno jest to spowodowane długotrwałym słuchaniem głośnej muzyki, ale ja bym obstawiała otaczający nas prawie zawsze i wszędzie hałas. Jeszcze tylko 3 ćwiczenia i od listopada będę chodziła we wtorki na 12:15 :)
Mieliśmy też dzisiaj socjologię medycyny, którą prowadzi przesympatyczne ksiądz i, na którą można nie chodzić, a później sobie bez żadnego powodu, od ręki, usprawiedliwić, więc coś czuję, że jak skończą nam się ćwiczenia z biofizyki to za wielu nas się tam nie pojawi.
Na koniec dnia pierwszy wykład z biolomolo (po odwołanym zeszłotygodniowym). Facet, który prowadził, pierwszy raz widział na oczy prezentację i nawet się z tym nie krył, a do tego co chwila powtarzał "ale tego to się będziecie uczyć później", no spoko. Za tydzień znów nie ma wykładu, dobrze, że tym razem nas chociaż poinformowali.

Napisałabym więcej, ale anatomia wzywa, mimo przesiedzenia 2,5h w czytelni, nadal niewiele umiem...

Comments

  1. znam ten długopis i ten kubek!! :-P i tą książkę... xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Studenci, jak wiele ich łączy, ciężki los przede wszystkim :P

      Delete
  2. Anonymous8/10/14

    Wow, kubek naprawdę przyzwoitych rozmiarów! Powodzenia z nauką anatomii! :D
    Blog jest świetny, bardzo podoba mi się kolorystyka i styl. ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :)
      Kawa, jak pisałam, godna pochwalenia :D

      Delete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Kierunek Wyspy, czyli droga do stażu w Wielkiej Brytanii.

Już za kilka dni rozpoczynam ostatni rok studiów, ale jako, że lubię planować swoją przyszłość z wyprzedzeniem, moje myśli wybiegają o prawie rok do przodu, do czekającego mnie po szóstym roku stażu podyplomowego. Pozostając wierną maksymie, będącej nazwą mojego bloga ["Be brave, dream big."], moje plany dotyczące stażu wymagają trochę więcej zachodu i przemyśleń niż wybór miasta i szpitala w Polsce. Już kilka lat temu, zaraz po rozpoczęciu studiów, zaczęłam interesować się możliwościami kształcenia się za granicą. Ktoś mógłby mi wytknąć, że to niepatriotyczne z mojej strony, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby uzyskać jak najlepszą możliwą edukację, a to gdzie będzie się to odbywać jest dla mnie sprawą drugorzędną. Swoje rozważania rozpoczęłam od Kanady, ponieważ przy wszystkich absurdach dzisiejszego świata, robi ona wrażenie bardzo stabilnego kraju, z dobrze prosperującym systemem ochrony zdrowia. Niestety, dostanie się tam na specjalizację (staż odbywa się u nich w ra

I rok w pigułce - anatomia i histologia.

Wakacje trwają w najlepsze, ledwo wróciłam z rodzinnego wyjazdu, a zaraz czeka mnie kolejny, tym razem ze znajomymi. Dzisiejszy dzień spędzam odpoczywając, ale ponieważ pojawiło się kilka próśb, stwierdziłam, że spróbuję stworzyć post, w którym podsumuję pierwszy rok studiów. Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie jak wyglądają studia medyczne, albo jak było na pierwszym roku, mam poważny problem z odpowiedzią. Mam dwie opcje, powiedzieć to co pierwsze przychodzi mi na myśl i zabrzmieć jak zbyt pewna siebie i przesadnie wyluzowana czy spróbować tak ubrać to w słowa, żeby brzmieć tak jak stereotypowy student medycyny powinien... Na szczęście należę do osób, które wolą być szczere niż brzmieć dobrze, więc prawie zawsze wybieram opcję nr 1. I rok, tak jak zapewne każdy inny, jest do przejścia. Co więcej, na mojej uczelni jest on całkiem przyjemny i zapewnia na tyle dużą ilość czasu wolnego, że starcza go na imprezy, sport, IFMSA, gotowanie(niektórzy lubią, ja jestem za leniwa :P), spot

II rok w pigułce - biochemia, fizjologia i patomorfologia.

Miałam poczekać z tym postem do wakacji, ale ponieważ mam trochę wolnego czasu (no dobra, wcale nie mam, ale tym większą mam ochotę na pisanie tutaj :P ), postanowiłam kontynuować tradycję i napisać podsumowanie przedmiotów z bieżącego roku. Ostrzegam, że pewnie znów się rozpiszę, jak w ubiegłym roku, ale postaram się pilnować i zawrzeć najważniejsze informacje bez zbędnej prywaty. BIOCHEMIA Jeśli komuś na pierwszym roku wydaje się, że anatomia jest trudna (ja od początku pisałam, że poza pierwszym miesiącem, dla mnie nie była), to niech lepiej przygotuje się na dużo "płaczu i zgrzytania zębami" na drugim roku. Może przemawia przeze mnie trochę niechęć do pewnych asystentów, ale przedmiot naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych, ani lekkich. Obowiązującą literaturą jest najnowsze wydanie Harpera, oraz wybrane rozdziały z Angielskiego, wszystko jest szczegółowo opisane w pliku, dostępnym na stronie Zakładu. Jak to wszystko wygląda? W pierwszym semestrze odbywają się